Życie intymne Hitlera
Adolf Hitler i kobiety
Sekrety alkowy wodza Trzeciej Rzeszy...
"Miałem teraz bardzo smutne dni. Wielka samotność, z którą się jeszcze nie uporałem", żalił się Hitler w liście do Winifred Wagner 30 grudnia 1931 r. Dodał, że w wigilię Bożego Narodzenia przejeżdżał przez Bayreuth, ale nie miał nastroju, by ją odwiedzić. "Po cóż odbierać komuś radość tylko dlatego, że samemu jest się smutnym". Ów smutek miał konkretną, osobistą przyczynę: rankiem 19 września 1931 r. w mieszkaniu Hitlera przy Prinzregentenstrasse znaleziono ciało jego przyrodniej siostrzenicy, Geli Raubal; obok niej leżał pistolet, który Hitler trzymał w szufladzie biurka dla obrony przed napastnikami.
Wydarzenie to oczywiście wzbudziło sporą sensację, gdyż w owym czasie Hitler, wschodząca gwiazda niemieckiej sceny politycznej, miał status potencjalnego partnera w koalicji prawicowej. Na krótki czas zainteresowano się jego życiem prywatnym, lecz fala ciekawości wkrótce opadła. Jednakże dla historyka tragedia na Prinzregentenstrasse stanowi punkt wyjścia do rozważań nad pewną zasadniczą kwestią dotyczącą biografii Hitlera: jak wyglądały jego relacje z kobietami?
Tylko w Wirtualnej Polsce - dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka - publikujemy sensacyjne fragmenty monumentalnej biografii Adolfa Hitlera pt. "Hitler. Narodziny zła 1889-1939", która 10 marca trafi do księgarń. Jej autor Volker Ullrich jest pierwszym niemieckim historykiem, który od czasów wydania dzieła Joachima Festa w 1973 r. miał odwagę stworzyć kolejną wielką biografię dyktatora. Kreśli w niej obraz człowieka, który ukrywał swoje prawdziwe oblicze, i którego maski zwodzą nas po dziś dzień. Ullrich, jako pierwszy spośród historyków mierzących się z biografiami Fuehrera, postawił tezę, że nigdy nie uda nam się zrozumieć fenomenu Hitlera, jeśli odmówimy mu ludzkich cech, skupiając się jedynie na wizerunku potwora. Obalając mity i unikając pułapek, w które niejednokrotnie wpadali poprzednicy, Ullrich tworzy zupełnie nowy, odkrywczy portret Hitlera. "Adolf Hitler był bowiem człowiekiem. I właśnie to czyni go tak przerażającym" - zauważył Piotr Zychowicz. "Piece krematoryjne, masowe groby,
kolczaste druty wokół Sobiboru i Treblinki - wszystko to było dziełem jednego z nas. Dyktator, który bez mrugnięcia okiem posyłał na śmierć dziesiątki milionów ludzi, był jednocześnie domatorem uwielbiającym powieści Karola Maya, amerykańskie filmy i czekoladowe ciasteczka".
(js)