Życie intymne Hitlera
Sekrety alkowy wodza Trzeciej Rzeszy...
Adolf Hitler i kobiety
"Miałem teraz bardzo smutne dni. Wielka samotność, z którą się jeszcze nie uporałem", żalił się Hitler w liście do Winifred Wagner 30 grudnia 1931 r. Dodał, że w wigilię Bożego Narodzenia przejeżdżał przez Bayreuth, ale nie miał nastroju, by ją odwiedzić. "Po cóż odbierać komuś radość tylko dlatego, że samemu jest się smutnym". Ów smutek miał konkretną, osobistą przyczynę: rankiem 19 września 1931 r. w mieszkaniu Hitlera przy Prinzregentenstrasse znaleziono ciało jego przyrodniej siostrzenicy, Geli Raubal; obok niej leżał pistolet, który Hitler trzymał w szufladzie biurka dla obrony przed napastnikami.
Wydarzenie to oczywiście wzbudziło sporą sensację, gdyż w owym czasie Hitler, wschodząca gwiazda niemieckiej sceny politycznej, miał status potencjalnego partnera w koalicji prawicowej. Na krótki czas zainteresowano się jego życiem prywatnym, lecz fala ciekawości wkrótce opadła. Jednakże dla historyka tragedia na Prinzregentenstrasse stanowi punkt wyjścia do rozważań nad pewną zasadniczą kwestią dotyczącą biografii Hitlera: jak wyglądały jego relacje z kobietami?
Tylko w Wirtualnej Polsce - dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka - publikujemy sensacyjne fragmenty monumentalnej biografii Adolfa Hitlera pt. "Hitler. Narodziny zła 1889-1939", która 10 marca trafi do księgarń. Jej autor Volker Ullrich jest pierwszym niemieckim historykiem, który od czasów wydania dzieła Joachima Festa w 1973 r. miał odwagę stworzyć kolejną wielką biografię dyktatora. Kreśli w niej obraz człowieka, który ukrywał swoje prawdziwe oblicze, i którego maski zwodzą nas po dziś dzień. Ullrich, jako pierwszy spośród historyków mierzących się z biografiami Fuehrera, postawił tezę, że nigdy nie uda nam się zrozumieć fenomenu Hitlera, jeśli odmówimy mu ludzkich cech, skupiając się jedynie na wizerunku potwora. Obalając mity i unikając pułapek, w które niejednokrotnie wpadali poprzednicy, Ullrich tworzy zupełnie nowy, odkrywczy portret Hitlera. "Adolf Hitler był bowiem człowiekiem. I właśnie to czyni go tak przerażającym" - zauważył Piotr Zychowicz. "Piece krematoryjne, masowe groby,
kolczaste druty wokół Sobiboru i Treblinki - wszystko to było dziełem jednego z nas. Dyktator, który bez mrugnięcia okiem posyłał na śmierć dziesiątki milionów ludzi, był jednocześnie domatorem uwielbiającym powieści Karola Maya, amerykańskie filmy i czekoladowe ciasteczka".
(js)
Młodemu Adolfowi kozioł odgryzł pół penisa?
Definitywnej, pełnej odpowiedzi na temat tego, jak wyglądały relacje Hitlera z kobietami, prawdopodobnie nie doczekamy się nigdy. Już Konrad Heiden, pierwszy biograf Hitlera, mówił o jego "nieprzejrzystym erotyzmie" i jak dotąd niewiele się w tej sprawie zmieniło. Jeśli chodzi o rzeczony aspekt życia prywatnego, Hitler nawet wobec zaufanych osób bawił się w chowanego. Zachowało się na ten temat niewiele autentycznych dokumentów o charakterze osobistym - większość z nich zapewne padła ofiarą akcji niszczenia, jaką pod koniec wojny przeprowadził Julius Schaub. Nic zatem dziwnego, iż żaden rozdział życiorysu Hitlera nie obrósł tyloma plotkami i legendami, co właśnie jego stosunek do płci pięknej. Do najbardziej niedorzecznych zaliczają się spekulacje o niekompletności jego genitaliów. Przyjmowano za dobrą monetę zarówno opowieść jego kolegi szkolnego o tym, że młodemu Adolfowi kozioł odgryzł pół penisa, jak i twierdzenie - oparte na raporcie z obdukcji przeprowadzonej przez radzieckiego lekarza sądowego w 1945
r. - że Hitlerowi brakowało lewego jądra. Tymczasem wszystkie informacje pochodzące od jego osobistego lekarza, Theodora Morella, który badał Hitlera również w okolicy intymnej, wskazują, że narządy rozrodcze pacjenta nie odbiegały od normalności. Tak więc twierdzenia, że Hitler nie mógł uprawiać z kobietami miłości fizycznej, rozmijają się z prawdą.
Na manowce wiodą także wszelkie próby dopatrzenia się patologii w jego zachowaniach seksualnych. Pożywki dostarczył tu między innymi Ernst Hanfstaengl, którego książkowe wspomnienia, opublikowane w 1970 r., zawierają pieprzną anegdotę, wyraźnie obliczoną na voyeuryzm czytelników. Dowiadujemy się mianowicie, że któregoś wieczoru, gdy Hanfstaengl wyszedł z pokoju, żeby wezwać taksówkę dla Hitlera, ten wykorzystał chwilową nieobecność gospodarza, aby uklęknąć przed jego żoną Helene, "nazwać się jej niewolnikiem i pożalić się na swój nieszczęsny los, który dopiero teraz zesłał mu gorzko-słodkie doznanie znajomości z nią". Żona Hanfstaengla "z wielkim trudem" zdołała "w porę skłonić gościa, wijącego się w pokorze u jej nóg, żeby wstał", zanim dwuznaczną scenę ujrzy jej małżonek. Intuicyjna konkluzja, że człowiek, z którego rozkazu dokonywano później potwornych zbrodni, musiał być nienormalny także w dziedzinie seksu, wydawała się nader przekonująca. Dlatego ochoczo zaakceptowano ją w literaturze przedmiotu.
Sekret Hitlera: kochał się w mężczyznach, ale musiał poskromić namiętność do własnej płci?
Szybko upadła hipoteza, krążąca zwłaszcza wśród emigrantów, że Hitler miał preferencje homoseksualne. Stała się ona centralnym przedmiotem obszernej analizy w książce Lothara Machtana Hitlers Geheimnis ("Sekret Hitlera") z 2001 r. Jak wyjaśnił sam autor, chodziło mu o wykazanie, "że Hitler kochał się w mężczyznach (...) i że trzeba o tym wiedzieć, jeśli chce się zrozumieć jego osobę i jego karierę". Hitler musiał jednak, zdaniem Machtana, "poskromić namiętność do własnej płci", gdyż "homoseksualizm stanowił śmiertelnie groźną ułomność z punktu widzenia jego politycznej kariery". Zaś "epatowanie imponującą męskością było u niego jedynie wyrazem kurczowego maskowania swojej zniewieściałej natury". Machtan próbował uwiarygodnić swoją interpretację na zasadzie dowodzenia poszlakowego, ale ostatecznie nie udało mu się przedstawić ani jednego faktu, który dowodziłby, że domniemany homoseksualizm Hitlera jest czymś więcej niż zwykłą spekulacją.
Inna kuriozalna hipoteza w obszernym zbiorze domysłów na temat płciowości Hitlera twierdzi, że był on mężczyzną pozbawionym jakichkolwiek potrzeb seksualnych. Przypuszczenie to opiera się na słowach jego wieloletniej sekretarki Christy Schroeder, która stosunek swojego "szefa" do płci pięknej określiła zwięźle: "Potrzebował erotyki, ale nie seksu". Według niej Hitler "znajdował zaspokojenie w ekstazie tłumów", zaś wszelkie jego relacje z kobietami miały charakter "platoniczny". Podszedł tym tropem Joachim Fest, interpretując tryumfy Hitlera na mównicach jako "zastępczą czynność niewykorzystywanej seksualności". Z takim spojrzeniem na sprawę łączy się spopularyzowany już pogląd, że Hitler, egoman owładnięty poczuciem własnej misji, był niezdolny do nawiązywania emocjonalnych relacji z kobietami. "Hitler kochał tak naprawdę tylko siebie". Pogląd ten owszem, brzmi przekonująco, ale raczej nie wystarczy do wyjaśnienia dziejów romansów Hitlera, obfitujących w kompleksy.
Można przyjąć za pewnik, że Hitler był jak najbardziej wrażliwy na niewieście wdzięki. "Jakież to na świecie są piękne kobiety!", rozmarzył się pod koniec stycznia 1942 r. w Wilczym Szańcu. "Siedzieliśmy kiedyś w rajcowskiej piwnicy w Bremie. Nagle weszła jakaś kobieta: jakby otwarły się wrota Olimpu! Po prostu cudownie piękna! Goście poodkładali noże i widelce, a spojrzenia utkwili w tej kobiecie. No, a potem w Braunschweigu! Czyniłem sobie później gorzkie wyrzuty! A wszyscy moi towarzysze odczuli to, co ja: do mojego samochodu podskoczyło blondwłose stworzenie, żeby wręczyć mi bukiet kwiatów; każdy zapamiętał tę chwilę, ale nikomu nie przyszło do głowy poprosić dziewczynę o jej adres, żebym mógł jej napisać słowo podziękowania. Jasnowłosa, wysoka i przepiękna!".
Zaspokajał się sam. W wieku 25 lat wciąż był prawiczkiem
"Jasnowłosą, wysoką i przepiękną" została też Hitlerowi we wspomnieniu Stefanie, obiekt jego westchnień z młodych lat spędzonych w Linzu. Zakochany 17-latek ani razu nie odważył się jednak zagadnąć dziewczyny; uwielbiał ją z oddali. "W Wiedniu jako młody człowiek też spotkałem wiele ładnych kobiet", rzekł na zakończenie monologu w Głównej Kwaterze Fuehrera. Wygląda jednak na to, że z żadną nie zawarł bliższej znajomości. Christa Schroeder wspomina o kobiecie imieniem Emilie z okresu wiedeńskiego, którą sam Hitler nazywał swoją "pierwszą miłością". Z ustaleń Brigitte Hamann wynika, że była to 17-letnia siostra Rudolfa Haeuslera, ówczesnego kolegi Hitlera - dziewczyna nieśmiała i surowo strzeżona, której Adolf, owszem, podarował rysunek, lecz z całą pewnością nie miał z nią romansu. Nic też nie wskazuje, żeby Hitler zawierał damsko-męskie kontakty w Monachium przed wybuchem wojny 1914 r., gdzie wiódł życie pustelnicze.
Czy od bliższych znajomości z płcią przeciwną odwodziła go nieśmiałość, czy może dobrowolnie narzucona sobie asceza? Nie wiadomo. Można jedynie domyślać się, iż Hitler robił to, co zwykli robić w takiej sytuacji młodzi mężczyźni, mianowicie zaspokajał się sam. Onanizm, przez całe pokolenia lekarzy, kapłanów i pedagogów piętnowany jako ciężki grzech, wywoływał ówcześnie wielkie poczucie winy u dojrzewających chłopców ze wszystkich warstw społecznych - Joachim Radkau w swojej pracy na temat dolegliwości neurastenicznych na przełomie stuleci użył określenia "największa istniejąca przyjemność połączona ze strachem". Być może to było źródłem zahamowań Hitlera. Nie zapominajmy jednak, że młody Adolf, przerwawszy naukę szkolną i nie dostawszy się do wiedeńskiej Akademii, czuł się kompletnym nieudacznikiem - co nie sprzyjało seksualnym podbojom.
Wyjeżdżając w wieku 25 lat na front w 1914 r., Hitler najwyraźniej nie miał jeszcze na koncie żadnych doświadczeń seksualnych z kobietami i chyba nie zdobył ich też w ciągu czterech lat służby na froncie zachodnim. Koledzy w wojsku, których rozmowy krążyły najczęściej wokół seksu, nabijali się z jego udawanego bądź szczerego braku zainteresowania tą tematyką, ale w końcu uznali go za takiego, za jakiego się podawał: nieco ekscentrycznego świętego, który zachowuje dziwną abstynencję we wszystkich zmysłowych przyjemnościach. Po 1918 r. żołnierze, którzy zdołali ocaleć w krwawych bitwach nastawionych na wyczerpanie zasobów przeciwnika, oraz kobiety, które tak długo musiały wytrzymywać bez mężów, ochoczo nadrabiali stracony czas. Sprzyjało temu powszechne rozluźnienie obyczajów, widoczne na przykład w "szaleństwie tańców". Dlatego formułowano przypuszczenie, że w rozgorączkowanych latach powojennych, które wyznaczały zresztą początek jego politycznej kariery, również Hitler porzucił swoje skrępowanie wobec
kobiet i rzucił się w wir rozrywek. Istotnie, główny zarzut, jaki czynili mu przeciwnicy wewnątrzpartyjni latem 1921 r., dotyczył "nieumiarkowanego zadawania się z damami". Jednak dostępne informacje na ten temat są niepewne, zachowały się jedynie pogłoski z drugiej ręki. W roku 1923 r. Hitler miał rzekomo aferę miłosną z Jenny Haug, siostrą swego ówczesnego szofera. Tak w każdym razie twierdzi Konrad Heiden, powołując się na wtajemniczone źródło.
"Nie widać w nim pociągu do elementu żeńskiego". Traktował kobiety szarmancko, na powitanie całował w dłoń i wdawał się w rozmowy o polityce
Jeśli już, to częściej widywany był podówczas w towarzystwie kobiet reprezentujących typ "opiekuńczej starszej przyjaciółki": Hermine Hoffmannowej, Helene Bechsteinowej i Elsy Bruckmannowej, które brały ambitnego, lecz wciąż niezaradnego i zagubionego młodego polityka pod swoje skrzydła. Między tymi "mamusiami Hitlera" trwała pewna rywalizacja o względy podopiecznego. Jak sam wspominał w marcu 1942 r., zdarzyło się kiedyś, że Bruckmannowa dostrzegła spojrzenie rzucone Hitlerowi na odchodnym przez pewną damę z eleganckich sfer Monachium - i odtąd nie zapraszano jej do salonu Bruckmannów razem z Hitlerem. "Była bardzo ładna, i ja też pewnie byłem dla niej interesujący, ale nic poza tym!". Z kolei Helene Bechstein była tak zapatrzona w Hitlera, że najchętniej widziałaby go u boku swojej jedynej córki Lotte. "Nie umiał całować!" - tak dziedziczka fortuny Bechsteinów, młodsza od Hitlera o 15 lat, odpowiedziała później na pytanie, dlaczego ich związek nie doszedł do skutku.
Do kategorii "opiekuńczych starszych przyjaciółek" zaliczała się też w pewnej mierze Winifred Wagner (na zdjęciu), mimo iż była od Hitlera o osiem lat młodsza. Pod wpływem przeczytanej biografii Mussoliniego zastanawiała się w listopadzie 1926 r., co właściwie łączy ją z podziwianym przyjacielem. Napisała do znajomej, że mężczyznom "powołanym na tak wysokie stanowiska" grozi "całkowite wewnętrzne osamotnienie", jako że z racji spełnianej misji stoją oni "ponad wszystkimi innymi, a przez to poza innymi". Stąd, snuła myśl Winifred, przebywanie z istotą płci żeńskiej jest "jedynym pomostem i jedynym sposobem kontaktu z resztą ludzkości", mającym "niezmierne znaczenie" dla takich mężczyzn, gdyż ich charakter uformowany jest "prawie wyłącznie" przez matkę. I dlatego zarówno u Mussoliniego, jak i u Hitlera występuje w stosunku do kobiet podświadoma "tęsknota za nieżyjącą matką". Winifred Wagner zdawała sobie sprawę, jak dużą rolę odgrywała w życiu swojego syna Klara Hitler i jak wielką stratą była dla niego jej
wczesna śmierć. Próbowała więc być dla niego matką zastępczą, choć "Wolf" budził w niej uczucia chyba nie tylko matczyne.
Leybold, dyrektor więzienia w Landsbergu, zauważył w 1924 r., że Hitler, będący kawalerem, znosi pozbawienie wolności lżej niż współwięźniowie. "Nie widać w nim pociągu do elementu żeńskiego. Do kobiet, z którymi styka się tutaj w trakcie odwiedzin, odnosi się z wielką uprzejmością, ale nie wdaje się z nimi w poważne rozmowy o polityce". Istotnie, Hitler zawsze traktował kobiety nadzwyczaj szarmancko, na powitanie - zgodnie z dawną szkołą savoir-vivre'u - całował w dłoń, a swojemu głosowi nadawał miękką i przymilną barwę. Ci, którzy znali go tylko jako wrzeszczącego, dziko gestykulującego mówcę na trybunie, bywali często zaskoczeni jego osobistym urokiem w sytuacjach prywatnych. Przy tym - co trafnie spostrzegł Leybold - Hitler nie lubił, żeby kobiety wtrącały mu się do spraw politycznych. Jak utrzymywał lata później podczas obiadu w Wilczym Szańcu, doświadczenia historyczne "jednoznacznie dowodzą", że "kobieta - choćby nie wiem jak inteligentna - działając na niwie politycznej, nie umie oddzielić spraw
rozumu od spraw uczucia".
Uważał, że kobieta ma zajmować się domowym ogniskiem, troszczyć się o męża i wychowywać dzieci
O roli kobiet miał wyobrażenie tradycjonalistyczne, to znaczy: polityka i świat pracy to rzecz mężczyzny, zaś kobieta ma zajmować się domowym ogniskiem, troszczyć się o męża i wychowywać dzieci. "Świat mężczyzny jest ogromny, jeśli porównać go ze światem kobiety: mężczyzna jest pochłonięty swoimi obowiązkami i tylko od czasu do czasu ulatuje myślą ku kobiecie. Zaś dla kobiety światem jest mężczyzna i tylko czasami jej myśl ucieka ku innym sprawom. Na tym polega ogromna różnica". Powtarzał też, że kobiety są zdane na męską ochronę, a bez niej są zgubione: "Dlatego niewiasta kocha bohatera, on jej daje poczucie bezpieczeństwa, ona pragnie mężczyzny heroicznego". W świecie wyobrażeń Hitlera nie było miejsca na partnerskie relacje między mężczyzną a kobietą. Już we wczesnych latach postanowił w duchu zrezygnować z małżeństwa i życia rodzinnego. Gdy w czerwcu 1924 r. w Landsbergu Rudolf Hess rzucił propozycję, żeby z Wiednia sprowadzić do Monachium siostrę Hitlera, Paulę, ten "stanowczo odmówił, wyraźnie
przerażony". Tłumaczył Hessowi, że oznaczałoby to dla niego "obciążenie i przeszkodę". Siostra mogłaby bowiem chcieć wpływać na jego decyzje. "Mówi, że z tego samego powodu nie żeni się i unika - jak zaznaczył - silniejszych podniet ze strony płci pięknej. Zależy mu na tym, żeby w każdej chwili móc stawić czoła wszelkim niebezpieczeństwom i w razie potrzeby umrzeć, bez najmniejszej myśli ludzkiej, osobistej". Od zasady tej - nie wiązać się poprzez małżeństwo z kobietą, żeby względy osobiste nie ograniczały mu swobody w działaniach politycznych - Hitler odstąpił dopiero krótko przed swoim samobójstwem w bunkrze Kancelarii Rzeszy.
Gdy Hitler wyszedł z landsberskiej twierdzy, w monachijskich kręgach narodowosocjalistycznych rozeszła się pogłoska o jego planach, żeby związać się z Erną Hanfstaengl, siostrą Ernsta ("Putziego") Hanfstaengla. Plotki takie powtarzały się, więc na początku marca 1925 r. Hitler zdecydował się na oficjalne dementi: "Jestem tak mocno ożeniony z polityką, że nie sposób mi myśleć jeszcze o jakichś 'zaręczynach'".
Nie wykluczało to jednak osobistych relacji z kobietami. Wprawdzie po uwolnieniu z Landsbergu, jeżdżąc ze swoim nowym szoferem, przystojnym Emilem Maurice'em, Hitler pozwalał mu podrywać dziewczęta na potęgę. Ale, jak dowiedziała się od Maurice'a Christa Schroeder, wieczorami po zebraniach jedynie siedzieli w damskim towarzystwie i rozmawiali. Zdarzało się, że panie dotrzymujące im towarzystwa otrzymywały od Hitlera pieniądze, lecz nigdy nie żądał on w zamian żadnych "usług". Raczej więc zależało mu na tym, aby po męczących przemówieniach zrelaksować się w towarzystwie pięknych kobiet. Co do "kwestii seksualnej", to w czerwcu 1945 r. Maurice oświadczył na przesłuchaniu, że z całą pewnością "w żadnej z rozmaitych, krótszych i dłuższych miłostek Hitlera nie doszło do kontaktów intymnych".
To samo można chyba powiedzieć o romansie z Marią Reiter, którą Hitler poznał jesienią 1926 r. w Berchtesgaden - kończąc tam drugi tom "Mein Kampf". Istnienie tej jego "nieznanej kochanki" wyszło na jaw dopiero w 1959 r., gdy ilustrowane czasopismo "Stern" zamieściło doniesienie o "sensacyjnym odkryciu". Artykuł zawierał relację głównej bohaterki, mieszkającej podówczas skromnie na przedmieściach Monachium. Nawet jeśli niekoniecznie trzeba dawać wiarę wszystkim zamieszczonym tam rewelacjom, jest to pod wieloma względami cenne źródło informacji na temat pełnego kompleksów stosunku Hitlera do kobiet.
Nieznana kochanka Hitlera. "Nic piękniejszego niż wychować sobie młode dziewczę - osiemnasto-, dwudziestoletnie, podatne jak wosk. Mężczyzna musi mieć możliwość odciśnięcia na każdej dziewczynie swojej pieczęci"
Maria Reiter urodziła się 23 grudnia 1909 r. w Berchtesgaden. Jej ojciec, z zawodu krawiec, należał do założycieli lokalnej komórki SPD. Matka prowadziła sklep odzieżowy na parterze hotelu "Deutsches Haus" - tego samego, w którym Hitler wynajmował pokój jesienią 1926 r. Zmarła kilka tygodni przed pierwszym spotkaniem Marii Reiter z Hitlerem. Sklep przejęła starsza siostra Marii, ona sama zaś pomagała sprzedawać. Hitler najpierw długo przyglądał się blondwłosej, niebieskookiej dziewczynie, zanim się jej przedstawił. Do nawiązania znajomości posłużyła mu rozmowa o psach, które oboje wyprowadzali w parku zdrojowym w Berchtesgaden. "Owczarki są wierne i towarzyskie", miał rzec Hitler. "Bez tego psa nie wyobrażam już sobie życia. Czy pani ma podobne odczucia?".
Maria Reiterówna miała wtedy 16 lat, Hitler zaś 37. Jego ojciec też miał słabość do kobiet znacznie młodszych. Późniejszy "Fuehrer" i kanclerz Rzeszy nie robił żadnej tajemnicy ze swoich upodobań: "Nic piękniejszego niż wychować sobie młode dziewczę - osiemnasto-, dwudziestoletnie, podatne jak wosk. Mężczyzna musi mieć możliwość odciśnięcia na każdej dziewczynie swojej pieczęci. Bo też kobieta niczego innego nie pragnie!". Mówiąc to, Hitler najwyraźniej usiłował zracjonalizować swój problem z rówieśnicami, które reprezentując wysoki poziom intelektualny, odnosiły się do niego bez skrępowania i dawały mu do zrozumienia, że dostrzegają sztuczność jego szarmanckich póz. Tego rodzaju konfrontacje boleśnie trafiały w jego poczucie niższości.
Wobec "Mimi", "Mizzi" czy też "Mitzerl", jak nazywał wkrótce swoją nową znajomą, mógł odgrywać rolę dominującego, starszego przyjaciela. Starając się o jej względy, zaprosił Marię i jej siostrę na zebranie NSDAP w hotelu "Deutsches Haus", a na późniejszym kameralnym spotkaniu poświęcał jej całą swoją uwagę. Na rozdrażnione nieco pytanie obecnej tam siostry właściciela hotelu, dlaczego właściwie nie jest żonaty, Hitler odrzekł, że najpierw musi "ocalić niemiecki naród, złożony chorobą", przy czym - jak wspomina Maria Reiter - dotknął swoim kolanem jej nogę, a butem mocno przydepnął jej palce u stóp. Po tej niezbyt czułej formie zbliżenia nastąpiła później kolejna, gdy Hitler w mieszkaniu jej siostry stanął przed Marią, spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem i spytał: "Czy zechce pani dać mi całusa na pożegnanie?". Gdy dziewczyna zareagowała odmową - "Nigdy jeszcze nie całowałam mężczyzny. Nie mogę pana pocałować (...)!" - zachowanie Hitlera momentalnie się zmieniło: "Jego usta zrobiły się nagle wąskie, a wzrok
stracił ciepło, które miał w sobie chwilę wcześniej".
Za tym, że opisywana historia rzeczywiście mogła mieć taki przebieg, mogłyby przemawiać słowa Henriette Hoffmann, córki fotografa Heinricha Hoffmanna, która później wyszła za reichsjugendfuehrera Baldura von Schiracha, przywódcę nazistowskiej organizacji młodzieżowej. Opisała ona bowiem podobne zajście, w którym Hitler, przebywając wieczorem w mieszkaniu jej ojca, znienacka usiłował się do niej zbliżyć: "Pan Hitler miał na sobie angielski prochowiec, a w ręku trzymał swój szary welurowy kapelusz. I nagle powiedział coś, co zupełnie do niego nie pasowało, a powiedział to zupełnie poważnie: 'Czy nie zechce mnie pani pocałować?'". Również Henriette Hoffmannówna nie miała ochoty spełnić tego życzenia: "Nie, proszę, naprawdę nie, panie Hitler, ja po prostu nie mogę!". Reakcja Hitlera: "Nie rzekł już więcej ani słowa, postukał się pejczem w otwartą dłoń i wolno zszedł po schodach do drzwi wejściowych".
Objął ją i "siarczyście pocałował w usta". Nawet na zakupach "dreptał za nią jak potulne jagniątko"
Żadna kobieta z bliskiego otoczenia Hitlera nie rozbudzała jednak takiej fantazji zarówno współczesnych obserwatorów, jak i późniejszych historyków, jak jego przyrodnia siostrzenica Geli Raubal. Konrad Heiden nazwał ją "wielką miłością Hitlera", a autorzy kolejnych prac w większości podzielali ten punkt widzenia. Zdaniem Heidena, owa przyrodnia siostrzenica była oprócz matki Hitlera jedyną kobietą, do której żywił on jakieś głębsze uczucia. Wokół afery z Geli narosło wiele spekulacji i plotek, które utrudniają jej obiektywną analizę. Jaki charakter miał zatem ich związek i czy naprawdę odegrał on w życiu Adolfa Hitlera aż tak ważną rolę?
Angela (zdrobniale: Geli) Raubal urodziła się 4 czerwca 1908 r. w Linzu - kilka miesięcy po tym, jak 19-letni Adolf Hitler przeniósł się do Wiednia. Była drugim z trojga dzieci, jakie przyszły na świat w rodzinie przyrodniej siostry Hitlera, Angeli, i urzędnika skarbowego Leona Raubala. Angela dokładała starań, żeby zapewnić swoim dzieciom przyzwoite wykształcenie. Geli po ukończeniu szkoły powszechnej uczyła się w gimnazjum i w czerwcu 1927 r. jako jedna z pierwszych dziewcząt zdała egzamin maturalny w renomowanym Gimnazjum Akademickim (Akademisches Gymnasium) w Linzu. Trzy lata wcześniej, razem ze swoim starszym bratem Leonem, odwiedziła sławnego już wuja Adolfa w twierdzy Landsberg. Jak zauważył strażnik więzienny Franz Hemmrich, Hitler na powitanie objął ją i "siarczyście pocałował w usta". Po maturze wuj Adolf zaprosił Geli wraz z całą klasą na wycieczkę do Monachium.
W sierpniu 1927 r. Geli Raubal była na zjeździe partyjnym w Norymberdze, po którym Hitler wraz z nią, jej matką Angelą i Rudolfem Hessem wyruszył na objazd po Niemczech. "Siostrzeniczka naszego Trybuna to wysoki, ładny, 19-letni podlotek", opisywał Hess, "zawsze wesoła, a przy tym równie wyszczekana, jak wuj - ba, on ledwie sobie radzi z jej ciętym językiem". Jak dowiadujemy się z relacji Hessa, Hitler chciał, żeby Geli studiowała w Niemczech, chociaż był przekonany, że "raczej nie wytrzyma dłużej niż do drugiego semestru, bo wyjdzie za mąż". Podobnie Henriette von Schirach opisuje Geli jako "wysoką, pogodną i pewną siebie", przy czym: "Jej powab był nie do sfotografowania; nie oddaje go żadne ze zdjęć, które zrobił mój ojciec". W sierpniu 1927 r. siostrzenica Hitlera przeprowadziła się do Monachium, gdzie zapisała się na studia medyczne.
Wkrótce ta atrakcyjna młoda kobieta stała się duszą towarzystwa na spotkaniach bywalców "Cafe Heck". Jak wspomina z zachwytem Heinrich Hoffmann, oczarowała tam rozmówców swoim "czupurnym, niewymuszonym sposobem bycia". "Kiedy przy stoliku była Geli, wszystko kręciło się wokół niej i nawet Hitler nie próbował przejąć inicjatywy w rozmowie. Geli była czarodziejką. Bardzo naturalna, bez jakiejkolwiek kokieterii, samą swoją obecnością wprawiała całe towarzystwo w świetny nastrój. Wszyscy się nią zachwycaliśmy, a najbardziej Adolf Hitler, jej wuj". Zachwycał się nią także Emil Maurice. Był zawsze koło niej, wożąc towarzystwo czarnym turbodoładowanym mercedesem na pikniki nad jeziorem Chiemsee. Hitler nigdy nie wchodził do wody, co najwyżej ściągnąwszy buty i skarpety, ostrożnie brodził bladymi stopami na płyciźnie. Geli i Henriette Hoffmann, z którą się zaprzyjaźniła, udawały się na kąpielisko zasłonięte krzakami: "Kąpałyśmy się nago, a potem suszyłyśmy się na słońcu. Naszą ambicją było opalić się na zupełny
brąz".
Łączył go z bratanicą związek o kazirodczym charakterze?
Krótko przed Bożym Narodzeniem 1927 r. Maurice wyznał "szefowi" swoje uczucia do Geli, najwyraźniej odwzajemnione, i w pewnym sensie poprosił o jej rękę. Hitler zareagował napadem furii. Kilkadziesiąt lat później Maurice przyznał, że nigdy nie widział go tak zdenerwowanego: "Naprawdę myślę, że chciał mnie w tamtej chwili zastrzelić". Grożąc, że odeśle Geli do jej matki do Wiednia, Hitler postawił swoje warunki: potajemnie zaręczeni, Emil i Geli mieli przejść dwuletni okres próby. "Wyobraź sobie, Emilu, przez całe dwa lata będzie nam wolno pocałować się tylko raz po raz, i to zawsze pod strażą wuja Adolfa". Zakochani przystali w końcu na ten dyktat. Lecz wuj ani myślał zezwalać jej na dalsze bliskie kontakty ze swoim szoferem: w styczniu 1928 r. Maurice stracił posadę i wkrótce też jako persona non grata został usunięty z najbliższego otoczenia przewodniczącego NSDAP.
Co do powodów wściekłej reakcji Hitlera, jesteśmy skazani na domysły. Maurice przypuszczał, że Hitler był zazdrosny o dziewczynę - bo sam się w niej zakochał. Natomiast Anni Winter, wieloletnia gospodyni Hitlera, uważała, że jedynie roztaczał on nad Geli surową opiekę: "Chciał tylko jej dobra. A Geli była dziewczyną lekkomyślną". W każdym razie od wiosny 1928 r. Geli Raubal weszła na stałe do jego świty. Towarzyszyła wujowi na wyjściach do kina, teatru i opery. Nawet na zakupach "dreptał za nią jak potulne jagniątko". W lipcu spędzili oboje kilkudniowy urlop na wyspie Helgoland razem z Goebbelsem i siostrą Angelą Raubal. Obecność Geli wydawała się też całkiem oczywista, gdy w listopadzie 1928 r. Hitler wygłaszał swoje pierwsze przemówienie w berlińskim Pałacu Sportu. "Przyjechał szef. Jak zwykle zmotoryzowany. Ze swoją śliczną siostrzenicą, w której aż chciałoby się zakochać", zanotował Goebbels. Boże Narodzenie 1928 r. Geli spędziła z Hitlerem na Obersalzbergu w daczy "Wachenfeld", prowadzonej teraz przez
jej matkę. Tam też świętowali razem jej 21. urodziny w czerwcu 1929 r. Na początku sierpnia 1929 r. znów pokazała się u boku przywódcy NSDAP na zjeździe partyjnym w Norymberdze.
Dziewczynie bez wątpienia sprawiało przyjemność, iż jest obiektem zainteresowania i że mężczyźni z otoczenia Hitlera okazują jej względy. Schlebiało jej, że "wuj Alf" jest do niej tak przywiązany i że pozwala jej uczestniczyć w aurze władzy i sukcesu. Hitlerowi zaś obecność siostrzenicy poprawiała samopoczucie. Uwielbiał pokazywać się z nią publicznie, był wręcz - jak zauważył Maurice - "dumny, że ludzie widzą go w towarzystwie tej czarującej osoby". "Hitler nigdy nie ujawniał swoich uczuć", twierdzi Heinrich Hoffmann. "Wobec Geli zachowywał się zawsze poprawnie. Co najwyżej po jakimś spojrzeniu czy serdeczniejszej nucie głosu można było się domyślić, że ją lubi w sposób szczególny".
Jednakże ciągła obecność Raubalówny u boku Hitlera szybko dała asumpt do plotek w szeregach partii. W październiku 1928 r. Goebbels nadmienił w swoim dzienniku, że Karl Kaufmann opowiedział mu "niesłychane rzeczy na temat szefa": "On i jego siostrzenica Geli, i Maurice. Ech, te tragedie z kobietami. Można wpaść w rozpacz! Dlaczego kobiety wszystkim nam przysparzają tyle cierpienia? Wierzę w Hitlera. I rozumiem wszystko. Prawdę i nieprawdę". Berliński gauleiter zresztą w ogóle często narzekał na zbyt liczne "historie z kobietami", które jego zdaniem odciągały Hitlera od poważnej pracy. Czy jednak między Hitlerem a jego przyrodnią siostrzenicą doszło do intymnego zbliżenia, nie wiadomo. W otoczeniu Hitlera panowały na ten temat rozbieżne opinie. Hanfstaengl był przekonany o "kazirodczym charakterze" ich związku. Twierdził, że "nieukierunkowane libido" Geli wnosiło do "skrępowanej płciowości" Hitlera wyzwalającą "gotowość do spełnienia". Natomiast Christa Schroeder, opierając się na rozmowach z Anni Winter,
utrzymywała, że Hitler wprawdzie bardzo kochał dziewczynę, lecz nie miał z nią relacji o charakterze seksualnym.
Ta śmierć nim wstrząsnęła. "Później widziałem go takim jeden jedyny raz: w bunkrze kancelarii Rzeszy w kwietniu 1945 r."
Jak intymna była to relacja, pokazuje to, że w październiku 1929 r. Geli Raubal wprowadziła się do mieszkania Hitlera na Prinzregentenstrasse. Dostała tam ładny pokój narożny, który mogła urządzić według swojego gustu. Studia medyczne przerwała niedługo po immatrykulacji, aby - na życzenie wuja - rozpocząć naukę śpiewu. Hitler zatrudnił w tym celu monachijskiego kapelmistrza Adolfa Vogla, z którym znał się od maja 1919 r., a ponadto opłacał prywatne lekcje Geli w szkole wokalnej. W lipcu 1930 r. Geli Raubal pojechała razem z Bechsteinami na festiwal muzyczny do Bayreuth, a następnie z wujem Adolfem i Goebbelsem na misterium pasyjne w Oberammergau. Co do lekcji śpiewu, Geli chyba nie traktowała ich zbyt poważnie - wolała zabawiać się wśród ludzi albo oddawać się lekturze gazetowych powieści.
Wszystko wskazuje na to, iż życie na Prinzregentenstrasse stawało się dla Geli Raubal coraz uciążliwsze. Znajdowała się tu pod całkowitą kontrolą wuja. Jego troskliwa opieka przerodziła się w narzuconą dyscyplinę. Hitler dawał jej odczuć zależność finansową. Wprawdzie bez zastrzeżeń fundował jej modne ubrania i buty, ale gdy młodej amatorce fotografii przyszła chętka sprawić sobie kosztowny aparat Leica zamiast dotychczas używanego rolleiflexa, Hitler odmówił sfinansowania zakupu. "Geli obraziła się i do końca spaceru szła obok Hitlera, odpowiadając jedynie półsłówkami" - to obserwacja Juliusa Schauba, który w roku 1925 r. zatrudnił się u Hitlera jako "ciągły asystent", a w roku 1933 r. awansował na jego osobistego adiutanta. Hitler zazdrośnie pilnował każdego kroku swojej siostrzenicy i coraz bardziej ograniczał jej swobodę. Gdy tryskająca życiem młoda kobieta zapragnęła w 1931 r. pójść na jeden z monachijskich bali karnawałowych, wuj dał przyzwolenie dopiero, gdy uzgodniono, że w roli strażników cnoty będą
jej towarzyszyć Heinrich Hoffmann i Max Amann. Sam Hoffmann, który próbował odwieść Hitlera od tego pomysłu, usłyszał odpowiedź: "To, co Geli uważa za przymus, jest tylko środkiem przezorności. Nie zamierzam dopuścić, żeby wpadła w ręce kogoś niegodnego". Lecz argument ten był raczej tylko pretekstem: w rzeczywistości Hitler chciał mieć Geli dla siebie, nie miał ochoty odstępować jej innym.
Wskutek takich obwarowań Geli, niegdyś radosny podlotek, stała się poważna i zamknięta, co zaobserwowała Henriette Hoffmann. Na Prinzregentenstrasse dochodziło do coraz częstszych scysji. W połowie września 1931 r. Hitler wzbronił siostrzenicy wyjazdu do Wiednia, gdzie przypuszczalnie chciała na jakiś czas wyrwać się spod kontroli wuja. Wieczorem 17 września żona Juliusa Schauba podczas wspólnego wyjścia do teatru widziała, że dziewczyna jest "nieobecna duchem, smutna, bliska płaczu".
Dzień później Hitler udał się w podróż agitacyjną na północ Niemiec, a przed jego wyjazdem nastąpiła kolejna sprzeczka. Gdy wyjechał, Geli zamknęła się w swoim pokoju. Kiedy rankiem 19 września dziewczyna nie przyszła na śniadanie i nie odpowiadała na pukanie do drzwi, Anni Winter zawołała męża. Razem wyważyli drzwi i ujrzeli Geli leżącą na podłodze - w zakrwawionej koszuli nocnej. Głowa spoczywała na jednej ręce, a w drugiej, wyciągniętej ku sofie, Geli trzymała pistolet Walther kaliber 6,35 mm. Natychmiast zawiadomiono Rudolfa Hessa, który w towarzystwie partyjnego skarbnika Schwarza śpiesznie przybył na miejsce, żeby zorientować się w sytuacji. Potem Hess wrócił do Brunatnego Domu, skąd próbował skontaktować się telefonicznie z Hitlerem.
"'To straszne!', rzekł Hitler ochrypłym głosem odbierając telefon z tragiczną wiadomością. Po czym zaczął krzyczeć do słuchawki: 'Hess, niech mi pan odpowie, czy ona jeszcze żyje, tak czy nie? Hess, na pańskie oficerskie słowo honoru, niech mnie pan nie okłamuje - Hess, Hess (..)!'. Hitler wyszedł z kabiny telefonicznej chwiejnym krokiem, wzrok miał rozedrgany. Później widziałem go takim jeden jedyny raz: w bunkrze kancelarii Rzeszy w kwietniu 1945 r.".
Geli została zamordowana na polecenie Hitlera przez SS, bo zaszła w ciążę ze studentem Żydem? Sam ją zamordował w napadzie furii?
Nie ma powodu wątpić, że wiadomość o śmierci Geli Raubal wstrząsnęła Hitlerem. Wracał do Monachium na złamanie karku. W miejscowości Ebenhausen auto zostało zatrzymane przez policję - w aktach zachowało się doniesienie o przekroczeniu dozwolonej prędkości. O 14.30 Hitler zjawił się na Prinzregentenstrasse. Zdążył jeszcze ujrzeć zmarłą, nim przewieziono ją do sali pożegnań na monachijskim Cmentarzu Wschodnim (Ostfriedhof). Do tego czasu policja zakończyła oględziny mieszkania. Na miejsce przybyli dwaj komisarze kryminalni w towarzystwie policyjnego lekarza. Ich raport zawiera rozpoznanie, że "przyczyną zgonu był strzał w płuco; stężenie pośmiertne wskazuje, że zgon nastąpił już wiele godzin temu (17-18)". Zdaniem funkcjonariuszy, wszystkie zastane okoliczności wskazywały na samobójstwo, mimo iż w pokoju denatki "nie udało się znaleźć pożegnalnego listu ani innego dokumentu, którego treść wskazywałaby na zamiar odebrania sobie życia".
Przeciwnicy Hitlera nie zamierzali przepuścić okazji. Socjaldemokratyczna "Muenchener Post" pod nagłówkiem "Zagadkowa afera" wyraziła powątpiewanie co do wersji o samobójstwie. Artykuł donosił, że w domu Hitlera nastąpiła gwałtowna kłótnia, gdyż Geli Raubal pragnęła się zaręczyć. Gazeta informowała też czytelników, że zmarła miała złamany nos i inne ciężkie obrażenia. To prasowe doniesienie skłoniło prokuraturę, aby zarządzić ponowne lekarskie oględziny zwłok. Rezultat był jednoznaczny: oprócz znajdującego się na piersi otworu wlotowego po kuli ciało nie nosiło żadnych oznak użycia przemocy, na nosie też nie. Potwierdziły to obie kobiety zajmujące się na zlecenie miasta myciem zwłok. Wieczorem 21 września Hitler napisał kontroświadczenie, zamieszczone dzień później na łamach "Muenchener Post". Określił w nim wszystkie twierdzenia z poprzedniego artykułu jako niezgodne z prawdą. Wyjaśniał, że jego siostrzenica nosiła się z zamiarem wyjazdu do Wiednia, "aby tam poddać się ponownemu sprawdzeniu głosu u
wybitnego pedagoga wokalistyki". Zaznaczył, że gdy opuszczał mieszkanie 18 września, nie doszło do "jakiejkolwiek sceny" ani też nie panowało "żadne zdenerwowanie".
Jednak spekulacje na temat możliwych przyczyn śmierci nie milkły. Ktoś twierdził, że Geli została zamordowana na polecenie Hitlera przez SS, bo zaszła w ciążę ze studentem Żydem. Gdzie indziej sugerowano, że on sam ją zamordował w napadzie furii - wersja wydarzeń równie absurdalna, jak pierwsza, albowiem Hitler w krytycznej chwili przebywał w Norymberdze. Uparcie drążono też hipotezę, że Geli zginęła wskutek nieszczęśliwego wypadku - bawiąc się pistoletem Hitlera, przypadkowo nacisnęła na spust. Wersją tą uspokajała się między innymi Winifred Wagner; zdaje się, że pocieszał się nią sam Hitler; co więcej, w maju 1945 r. także Angela Raubal przesłuchiwana w Berchtesgaden przez Amerykanów podała nieszczęśliwy wypadek jako najbardziej prawdopodobny, gdyż nie potrafiła inaczej wyjaśnić samobójstwa córki. Ale hipoteza o wypadku też nie wygląda wiarygodnie, bowiem Geli Raubal - co potwierdza Henriette von Schirach - umiała się obchodzić z pistoletem Walther. Obie ćwiczyły bowiem strzelanie z tej broni na strzelnicy
pod Monachium.
Hitler zmuszał Geli do perwersyjnych praktyk seksualnych?
Tak więc okoliczności wskazują na samobójstwo. Dlaczego jednak Geli odebrała sobie życie? Istnieją różne domysły. Próbowano powiązać ową tragedię z rzekomymi nienormalnymi upodobaniami seksualnymi Hitlera. Za świadków koronnych dla tej hipotezy posłużyły dwie osoby. Po pierwsze Otto Strasser, który w roku 1943 r. rozmawiając z przedstawicielami amerykańskiego Office of Strategic Studies, twierdził, że Hitler zmuszał Geli do perwersyjnych praktyk seksualnych; i podmalował swoją informację drastycznymi szczegółami. Drugie źródło to Ernst Hanfstaengl, który w swoich wspomnieniach rozpowszechnił wypowiedź Geli: "Wuj jest potworem. Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić, co muszę od niego znosić". Hanfstaengl nie pozostawia czytelników w niepewności, jak rozumieć tę ogólnikową skargę - opowiada bowiem, jak to po wspólnie spędzonym wieczorze Hitler w drodze do domu bluzgnął wiązanką gróźb pod adresem swoich przeciwników, a dla większego efektu świsnął w powietrzu pejczem. On, Hanfstaengl, przypadkiem zerknął wtedy
na twarz Geli i "z niejakim przestrachem zauważył wyraz lęku pomieszanego ze wstrętem", który "skrzywił jej twarz na dźwięk tego świszczącego odgłosu". Sugestię autora można rozumieć tylko w jeden sposób: Geli Raubal była ofiarą sadomasochistycznej żądzy swojego wuja Adolfa. W ten sam kontekst wpisują się rewelacje Hanfstaengla o sporządzonych przez Hitlera pornograficznych rysunkach, które jakoby ukazywały Geli w pozycjach, "na które nie zgodziłaby się zawodowa modelka".
Zwłoki Geli na życzenie matki przewieziono do Wiednia i tam pochowano 23 września na Cmentarzu Centralnym (Zentralfriedhof). Hitler nie wziął udziału w ceremonii pogrzebowej. Kilka dni spędził w odosobnieniu nad jeziorem Tegernsee w domu Adolfa Müllera, wydawcy "Voelkischer Beobachter". Jak opisuje w swoich wspomnieniach towarzyszący mu Heinrich Hoffmann, Hitler wyglądał na człowieka "kompletnie załamanego" - obawiano się, że zrobi sobie coś złego, więc jego szofer Julius Schreck zabrał Hitlerowi pistolet. Hoffmann pisze, że przewodniczący NSDAP przez jakiś czas nosił się wręcz z myślą o rezygnacji z polityki.
Bez wątpienia śmierć siostrzenicy była dla Hitlera bolesną stratą. Oznaki żalu nie były udawane. Pokój Geli na Prinzregentenstrasse pozostał niezmieniony; gospodyni musiała dbać, żeby w wazonie stał ciągle bukiet świeżych kwiatów. Jakiś czas później Hitler zamówił u monachijskiego rzeźbiarza Ferdinanda Liebermanna brązowe popiersie zmarłej. W pierwszą rocznicę śmierci odwiedził grób w towarzystwie Goebbelsa i swojej przyrodniej siostry.
Katastrofa w życiu osobistym nie była dla Hitlera przeszkodą w działaniach politycznych, wręcz przeciwnie: zbił na niej kapitał. Odtąd bowiem mógł wreszcie pozować na męża stanu, który postanowił zrzec się wszelkiego osobistego szczęścia i wolny od jakichkolwiek egoistycznych pobudek służyć swojej politycznej misji dla dobra narodu. Rudolf Hess w listopadzie 1931 r. wyraził przekonanie, że brak Geli, która była Hitlerowi "blaskiem słońca" i uprzyjemniała mu "nieliczne godziny odpoczynku we własnych czterech ścianach", da się Hitlerowi "boleśnie we znaki". "Bez reszty zaabsorbowany swoim 'powołaniem', biedak nie może sobie pozwolić na dobrodziejstwo życia małżeńskiego". W biografiach czytamy, że śmierć Geli odmieniła Hitlera i należy ją wręcz traktować jako "jedno z kluczowych przeżyć jego życia osobistego". Twierdzono, że siostrzenica była - nie licząc matki - jedyną kobietą, do której Hitler żywił jakieś głębsze uczucia. Że jego zdolność do kochania - o ile w ogóle można o takowej mówić - wraz z odejściem
Geli uległa dalszemu zubożeniu.
Na tym podłożu wykiełkował "zarodek nieludzkości"
Czytamy w opracowaniach, że duszę Hitlera opanowywała coraz większa samotność wewnętrzna - w jego życiu zabrakło "pierwiastka czułości" i na tym podłożu wykiełkował "zarodek nieludzkości". Jednak tak daleko idącym diagnozom przeczy choćby to, że późnym latem 1931 r. Hitler poznał w hotelu "Kaiserhof" kobietę, z którą natychmiast zaczął flirtować: była nią Magda Quandt, rozwiedziona eks-małżonka przemysłowca Guenthera Quandta. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że od lutego 1931 r. łączy ją związek miłosny z jego berlińskim gauleiterem. Ale i Magda Quandt poczuła do Hitlera sympatię. W każdym razie Goebbelsa dręczyła zazdrość: "Magda co nieco sobie pozwala wobec szefa. Bardzo cierpię z tego powodu. (...) Całą noc nie zmrużyłem oka" - tak narzekał pod koniec sierpnia 1931 r., a po kilku dniach podszedł do sprawy bardziej stanowczo: "Magda musi zaprosić szefa i powiedzieć mu, co nas łączy. Bo inaczej między nami (...) stanie miłość i głupia zazdrość". Do takiej rozmowy doszło w połowie września, czyli
na kilka dni przed samobójczą śmiercią Geli. Magda Quandt zakomunikowała Hitlerowi, że zamierza poślubić Goebbelsa. Ten zanotował uradowany: "Hitler zrezygnowany. Jest w końcu taki samotny. Nie ma szczęścia do kobiet (...) Mówi, że szczęściarz ze mnie. Magdę kocha. Ale nie chce odbierać mi szczęścia. 'To jest kobieta mądra i piękna. Ona nie będzie pana hamować, ona będzie panu pomocna'. Uścisnął mi obie ręce, a w oczach miał łzy". Joseph Goebbels i Magda Quandt pobrali się 19 grudnia 1931 r. Z Hitlerem, który na ich ślubie był świadkiem, zawarli swojego rodzaju dżentelmeńską umowę: odtąd mógł się uważać za trzeciego w tym związku i jako przyjaciel domu czerpać od obojga małżonków energię życzliwości. Chciał też, żeby po zdobyciu władzy Magda Goebbels, jako atrakcyjna kobieta, stanęła u jego boku i pełniła rolę first lady.
Zarazem Goebbelsowie przemyśliwali, jak by przewodniczącemu NSDAP skompensować utratę Geli, o której ciągle z żalem wspominał. W styczniu 1932 r. w prywatnym kręgu odbyła się kolejna intymna rozmowa o "sprawach małżeńskich": "Czuje się bardzo samotny. Tęskni za kobietą, której nie znajduje. Wzruszające to. I bardzo lubi Magdę. Trzeba się dla niego wystarać o dobrą żonę. Taką jak Magda".
Gdy wspieła się na drabinę gość bezceremonialnie spojrzał na jej nogi i pożerał ją wzrokiem
Hitler wszakże reagował rozdrażnieniem, gdy czuł, że ktoś próbuje go swatać. "Lubię mieć w wokół siebie piękne kobiety, ale nie znoszę, kiedy próbuje mi się coś wmuszać", rzekł kiedyś do aktorki Leni Riefenstahl, z którą w maju 1932 r. miał randkę na plaży w Horumersiel nad Morzem Północnym i która niedługo po "objęciu władzy" awansowała na jego czołową reżyserkę. I Goebbelsowie nie wiedzieli o jednym: że Hitler wkrótce po samobójstwie swojej siostrzenicy zacieśnił relacje z pewną młodą monachijką, którą od dawna już znał: Evą Braun. Spośród wszystkich kobiet to właśnie ona - tuż po matce - miała odegrać w jego życiu najważniejszą rolę.
Eva Braun urodziła się 6 lutego 1912 r. jako druga z trzech córek nauczyciela szkoły zawodowej Friedricha Brauna i jego żony Franziski. Ich dzieci wychowywały się w środowisku dobrze sytuowanego mieszczaństwa, zostały ochrzczone i wychowane w religii katolickiej. Eva w latach 1918-1922 uczęszczała do szkoły podstawowej, a następnie do liceum przy Tengtstrasse. W roku 1928 r. wstąpiła na roczną naukę do szkoły prowadzonej przez Instytut Panien Angielskich (Institut der Englischen Fraeulein) w Simbach przy granicy niemiecko-austriackiej. Przyswoiła tam sobie podstawy gospodarstwa domowego, nauczyła się też pisania na maszynie i księgowości. We wrześniu 1929 r., korzystając z ogłoszenia gazetowego, zgłosiła się na praktykantkę do zakładu fotograficznego "Photohaus Hoffmann" i została z miejsca przyjęta. Heinrich Hoffmann w swoich wspomnieniach opisuje ją jako dziewczynę "średniego wzrostu, bardzo dbającą o szczupłą sylwetkę". "Okrągłą buzię okalały ciemne blond włosy. Niebieskooka, z pewnością można ją było
nazwać ładną, mimo iż wyglądała odrobinę lalkowato. Uniwersalna piękność - jak z typowych zdjęć reklamowych". Z Adolfem Hitlerem zetknęła się kilka tygodni po rozpoczęciu pracy u Hoffmanna, prawdopodobnie w październiku 1929 r. Owo pierwsze spotkanie opisała później swojej siostrze, Ilse: któregoś wieczoru, gdy Eva wspięła się na drabinę, żeby włożyć dokumenty do segregatora, zjawił się jej szef w towarzystwie mężczyzny, który dość bezceremonialnie spojrzał na jej nogi. "Schodzę z drabiny, Hoffmann przedstawia: 'To jest pan Wolf - a to nasza dzielna panienka Eva!'. A potem mówi: 'Panno Braun, niech będzie pani tak dobra i przyniesie nam z gospody na rogu piwo i mieloną pieczeń'". Posilając się, gość "pożerał ją oczami", a gdy wyszedł, Hoffmann spytał Evę: "'I co, nie zgadłaś, kim jest ten pan Wolf? Nie oglądasz nigdy naszych zdjęć? (...) To Hitler, nasz Adolf Hitler!'. - 'Ach, tak?', odrzekłam".
Czy epizod ten miał dokładnie taki przebieg, czy nie, 17-letnia laborantka wpadła czterdziestolatkowi w oko. Kojarzyła mu się pewnie z "Mimi", i tak jak niegdyś z Reiterówną użył teraz wobec Evy swojego ojcowskiego czaru, prawił jej komplementy, wręczał drobne upominki i niekiedy zabierał na wspólne wyjścia. Ich znajomość nabrała bliższego charakteru po śmierci Geli Raubal. Czy i ewentualnie kiedy Eva Braun została kochanką Hitlera - tu opinie są znów rozbieżne. Christa Schroeder, sekretarka Hitlera, która w ogóle miała swego "szefa" za aseksualnego, do końca uważała, że był to "związek pozorowany". Z drugiej strony trudno uwierzyć, iżby - zgodnie z jej informacją - Eva Braun zwierzyła się akurat swojej fryzjerce, że nie miała z Hitlerem stosunków seksualnych. Z kolei Henriette von Schirach była przekonana, że "romans" rozpoczął się zimą 1931/32, a więc kilka miesięcy po tragedii na Prinzregentenstrasse. Dodała też garść szczegółowych okoliczności, w jakich kochankowie się widywali: "Po śmierci Geli
w mieszkaniu Hitlera rządziła Winterowa, bardzo surowy stróż moralności. Dlatego Hitler musiał działać jak gimnazjalista przemycający dziewczynę do pokoju w mieszkaniu rodziców. Musiał fundować Winterowej i jej mężowi bilety do teatru, żeby w spokoju umówić się w swoim mieszkaniu na schadzkę z Evą".
"Przezwyciężyłem żądzę cielesnego posiadania kobiety"
Cóż, jeśli Hitler faktycznie starał się utrzymać swój romans w tajemnicy przed gospodynią, to się przeliczył. Albowiem po 1945 r. Anni Winter kilkakrotnie opowiadała, iż Eva Braun w pierwszych miesiącach roku 1932 r. miała z nim kontakty intymne. A jeśli ktoś mógł być w tej materii dobrze poinformowany, to właśnie ona. Podsumowując, istnieją powody, by sądzić - a podziela ten pogląd Heike Goertemaker, autorka biografii Evy Braun - że ich romans zaczął się na początku 1932 r. Aczkolwiek pewności nie ma.
Inaczej niż Geli Raubal, Hitler nie pozwalał Evie Braun towarzyszyć sobie na publicznych imprezach. Od samego początku roztaczał nad tym związkiem zasłonę dyskrecji, nawet wobec przyjaciół z własnej partii. Do takiej ostrożności zmusiło go z jednej strony nagłe zainteresowanie szczegółami jego prywatnego życia, wywołane tragiczną śmiercią siostrzenicy. Z drugiej zaś widoczna obecność kochanki u boku Hitlera storpedowałaby jego usiłowania, zmierzające do wykreowania się na samotnego "Fuehrera", który swoje życie osobiste poświęca dla niezmordowanej służby narodowi. Raz za razem oświadczał: "Mam już inną narzeczoną: Niemcy. Ja już jestem zaślubiony: z niemieckim narodem i jego losami". Grając tę rolę, najwyraźniej miał przed oczami trybuna ludowego Rienzi, który w 5. akcie opery Wagnera, na uwagę swojej siostry Ireny: "Wszak nigdy nie kochałeś", rzecze: "O, Irene, wszak i ja kochałem. / Ty nie wiesz, kto jest lubą mą? / (...) Boleśniem kochał swą narzeczoną, / bo ją widziałem upodloną - / ranami krwawiącą
i kaleką, / bez czci, honoru, w hańbie, drwinie! / (...) Jej tylko poświęciłem życie, / młodość i moje siły męskie; / bo chciałem widzieć ją, czcigodną, / w koronie królowej, panią świata, / bo wiedz: wybranką moją - Rzym!".
Do uprawianej przez Hitlera strategii maskowania się należało też wypowiedziane w poufnej rozmowie, pozornie szczere wyznanie, iż "przezwyciężył żądzę cielesnego posiadania kobiety". Eva Braun była dlań kandydatką idealną - nie tylko spełniała, jak się zdaje, jego potrzeby seksualne, ale też przystała na jego maskaradę. Hitlerowi związek ten nie sprawiał fatygi i na początku nie stwarzał żadnych wielkich zobowiązań. Na pytanie swojego niegdysiejszego przełożonego z pułku, a późniejszego adiutanta, Fritza Wiedemanna, czy nie doskwiera mu życie w kawalerstwie, Hitler odparł z uśmiechem: "Ma to również swoje zalety. A do uprawiania miłości utrzymuję dziewczynę w Monachium".
Eva Braun targnęła się na swoje życie z miłości do Hitlera?
1932, rok wielkich rozstrzygnięć, był dla Hitlera wypełniony zmaganiami wyborczymi. Przez jakiś czas rezydował w hotelu "Kaiserhof" - blisko kancelarii państwowej, do której chciał się jak najszybciej wprowadzić. Niewiele czasu zostawało mu dla monachijskiej przyjaciółki. Eva Braun czuła się zaniedbywana. W drugiej połowie roku, prawdopodobnie na początku listopada, używszy ojcowskiego pistoletu, targnęła się na swoje życie. Jak wynika z relacji jej siostry Ilse, znaleziono Evę na łóżku w sypialni rodziców - ranna zdołała jeszcze sama wezwać przez telefon lekarza, doktora Platego, będącego szwagrem Heinricha Hoffmanna. On zaś wysłał ją do szpitala.
Czy Eva Braun chciała się rzeczywiście zabić? Od Heinricha Hoffmanna dowiadujemy się, że takie samo pytanie zadał lekarzowi w szpitalu Hitler, gdy śpiesznie przybył do niedoszłej samobójczyni. Uzyskawszy odpowiedź twierdzącą, oświadczył, że w przyszłości zamierza bardziej troszczyć się o swoją przyjaciółkę: "Jak pan słyszał, Hoffmann, ta dziewczyna zrobiła to z miłości do mnie". Christa Schroeder stawiała raczej na "próbę szantażu" - jej zdaniem Eva Braun udawanym samobójstwem chciała mocniej związać Hitlera z sobą. Cóż, jeśli taki był jej prawdziwy zamiar, to dopięła swego: Hitler, czając się do skoku na szczyty władzy, nie mógł sobie pozwolić na kolejny skandal, który rzuciłby złe światło na jego życie prywatne. Dlatego przyciągnął kochankę bliżej do siebie.
1 stycznia 1933 r. wspólnie z obojgiem Hessów, Heinrichem Hoffmannem i jeszcze kilkoma członkami świty obejrzeli w monachijskim Teatrze Narodowym przedstawienie Śpiewaków norymberskich Wagnera. Po spektaklu poszli świętować do Hanfstaenglów. Tego dnia Hitler "był w świetnym humorze i rozmowny, jak na początku lat dwudziestych". Wpisał się do księgi odwiedzin: "W pierwszym dniu nowego roku", zaś pana domu zapewnił: "Ten rok należy do nas. Mogę to panu dać na piśmie".
Fragmenty monumentalnej biografii Adolfa Hitlera "Hitler. Narodziny zła 1889-1939" Volkera Ullricha publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka.
(js)