"Zwyczajna" wizyta Dudy w USA wystarczy. Przesada znowu skończy się katastrofą
Prezydent Duda poleciał do USA na doroczne Zgromadzenie Ogólne ONZ. Spotyka. Próby „pompowania” wizyty i robienia z niej wielkiego sukcesu grożą śmiesznością. Wystarczy, jeśli będzie normalnie.
25.09.2018 | aktual.: 25.09.2018 17:19
Andrzej Duda w Nowym Jorku uczestniczy w całej serii imprez z okazji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Wieczorem był jednym z gości na imprezie wydanej przez prezydenta Donalda Trumpa. Weźmie też udział w dyskusji plenarnej.
Szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski szczodrze dzieli się informacjami o bilateralnych spotkaniach i rozmowach prowadzonych przez Andrzeja Dudę. Rozmawiał z Donaldem Trumpem, a prezydent Ukrainy Poroszenko "zdał relacje" z tego, co dzieje się w jego kraju. Polacy "pracują" nad umówieniem spotkań z premierem Izraela Netanjahu i prezydentem Palestyny Abbasem.
Wszystko skończy się świetnie, jeżeli otoczenie Andrzeja Dudy nie będzie próbowało z wyjazdu do Nowego Jorku robić nic więcej ponad to, czym rzeczywiście jest, czyli rutynowym wydarzeniem dyplomatycznym. Spotkanie z Donaldem Trumpem podczas ogólnej imprezy było miłą kurtuazją.
Tego samego dnia Donald Tump poświęcił czas na dwustronne rozmowy z prezydentami Francji, Korei Południowej i Egiptu. Podczas wieczornej imprezy miał okazję wymienić kilka zdań z kilkunastoma, jeśli nie kilkudziesięcioma innymi przywódcami, w tym z Andrzejem Dudą.
Gwiazdami dnia w Nowym Jorku byli z kolei członkowie koreańskiej grupy popowej BTS. Zapewne to ich apel do młodych ludzi na całym świecie, aby walczyli z dyskryminacją i ubóstwem, będzie najszerzej komentowanym wystąpieniem podczas tegorocznego Zgromadzenia Ogólnego.
Wyjazd Andrzeja Dudy jest potrzebny. Głowy państw muszą się spotykać, rozmawiać i pracować nad dobrą atmosferą. Normalne jest także, że politycy wykorzystują te okazje do robienia dobrej atmosfery wokół siebie. Nie ma w tym nic złego, jeżeli się nie przesadzi. Patrząc na doniesienia z obecnej i ostatniej wizyty prezydenta USA trudno nie odnieść wrażenia, że ta granica jest niestety przekraczana.
Najpierw widzieliśmy niezwykle podekscytowanego prezydenta w Białym Domu oraz szeroko komentowane, a często wyśmiewane zdjęcie z podpisania dokumentu w Gabinecie Owalnym. Pałac prezydencki tak bardzo chciał odnieść sukces, że popadł w śmieszność. Teraz istnieje dokładnie to samo ryzyko i dlatego, na przestrogę wszystkim zainteresowanym warto przypomnieć kilka przykładów przesady z przeszłości.
Niekwestionowanym hitem ostatnich lat jest powołanie do życia fikcyjnego państwa San Escobar przez byłego już szefa polskiej dyplomacji. W ubiegłym roku Witold Waszyczykowski tak bardzo potrzebował pochwalić się sukcesami rozmów podczas obrad Rady Bezpieczeństwa ONZ, że popełnił epicką wręcz wpadkę.
Triumfalizmu nie zabrakło podczas wcześniejszym wizyt Andrzeja Dudy w Nowym Jorku. Trzy lata temu na okładkę tygodnika "wSieci" trafiło zdjęcie prezydenta Polski z ówczesnymi gospodarzami Białego Domu Michelle i Barackiem Obamami. Miało to dowodzić wstawaniu Polski z kolan i podbijaniu świata przez Dudę. Kłopot w tym, że było to zdjęcie z rutynowej sesji i takimi samymi ujęciami chwaliło się kilkudziesięciu przywódców z całego świata, łącznie z prezydentem Białorusi występującym w towarzystwie nastoletniego syna.
Przedmiotem licznych komentarzy podczas Zgromadzenia Ogólne ONZ w 2015 r. było posadzenie Andrzeja Dudy obok Baracka Obamy przy stole, przy którym siedział także Władimir Putin. Nie oznaczało to jednak, że Polska stała się supermocarstwem, a przemówienie polskiego prezydenta o "sile prawa" zrobiło jakiekolwiek, trwałe wrażenie.
Niedawne ocieplenie relacji z Białym Domem po okresie zastoju jest dobre, ale na razie nic ponadto. W Europie Polska jest na cenzurowanym i żadne kurtuazyjne wymiany zdań tego nie zmienią. Naprawdę nie każda wizyta musi i może być historyczna i przełomowa. Znacznie lepiej będziemy wyglądać na świecie jako racjonalny i przewidywalnym uczestnik polityki międzynarodowej. Jeżeli do tego dodamy takie wydarzenia, jak spotkanie z Edwardem Mosbergiem, pochodzącym z Polski Żydem, który ocalał z Zagłady, to wyjazd do Nowego Jorku będzie można uznać za udany. Tylko tyle i aż tyle.
Jarosław Kociszewski dla Opinii WP.PL
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl