ŚwiatZwycięstwo Donalda Trumpa komplikuje Brexit? Władze w Londynie obawiają się nieprzewidywalności miliardera

Zwycięstwo Donalda Trumpa komplikuje Brexit? Władze w Londynie obawiają się nieprzewidywalności miliardera

• Brytyjski rząd obawia się kłopotów związanych z prezydenturą Trumpa

• Zwycięstwo miliardera najpewniej wpłynie na proces wychodzenia z UE

• Protekcjonistyczne i izolacjonistyczne postulaty Trumpa mogą zaszkodzić Londynowi

• Z drugiej strony relacje obu państw są tak bliskie, że mogą przeważyć wszystko inne

• Natomiast bardzo mało realne jest wycofanie się rządu w Londynie z Brexitu

• Ostatni sondaż wskazuje jednak przewagę zwolenników pozostanie w UE

Zwycięstwo Donalda Trumpa komplikuje Brexit? Władze w Londynie obawiają się nieprzewidywalności miliardera
Źródło zdjęć: © Getty Images News | Jonathan Bachman / Stringer
Tomasz Bednarzak

23.11.2016 | aktual.: 24.11.2016 15:38

Jeszcze kilka miesięcy przed brytyjskim referendum Donald Trump nie chciał zabierać głosu w sprawie Brexitu. Jednak później - w charakterystyczny dla siebie sposób - dokonał radykalnej wolty, niemal z dnia na dzień przeobrażając się w jednego z najzagorzalszych kibiców wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Prawdopodobnie dotarło do niego, że zwolennicy Brexitu i wyborcy w USA, do których się odwoływał, mają wiele wspólnego - niechęć wobec imigrantów, rozgoryczenie gospodarczą stagnacją, poczucie przegranej w starciu z globalizacją, awersję do elit politycznych.

Kiedy przeciwnicy UE wygrali w czerwcowym referendum, Trump triumfował. - To wielkie zwycięstwo i wspaniała sprawa. Brytyjczycy odzyskali kontrolę nad swoim krajem - mówił. Antystemowa fala zapoczątkowana na Wyspach miała ponieść go do zwycięstwa w wyborach prezydenckich w USA. Wierzył, że - podobnie jak Brexitowcy - wygra na przekór establishmentowi i sondażom. Nie bez przyczyny przy każdej sposobności nazywał siebie "Mr. Brexit".

Obawy w brytyjskim rządzie

O ile jednak Brexit był dobry dla Trumpa, o tyle Trump niekoniecznie jest dobry dla Brexitu. Zdaniem prof. Tima Bale'a z Queen Mary University of London, członkowie brytyjskiego gabinetu robią teraz dobre miny do złej gry, ukrywając głęboki niepokój, czy nieobliczalnemu miliarderowi w ogóle można ufać. - Myślę, że w rządzie jest bardzo dużo nerwowości, przede wszystkim z powodu nieprzewidywalności Trumpa - ocenia prof. Bale, cytowany przez "Washington Post".

Amerykański dziennik pisze, że od II wojny światowej Zjednoczone Królestwo pozycjonowało się w roli mostu spinającego Stany Zjednoczone z Europą, akcentując swoje "specjalne relacje" z Waszyngtonem. Jednak po Brexicie i zwycięstwie Trumpa obu końcom tego mostu grozi zawalenie.

- Trump jeszcze nie ułożył swojej ekipy, więc rząd brytyjski nie wie do końca, z kim będzie miał do czynienia - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską dr Przemysław Biskup, ekspert ds. Wielkiej Brytanii z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.- Jednak patrząc całościowo, związki brytyjsko-amerykańskie są tak bliskie, że w przewidywalnej perspektywie przeważą nad wszystkim innym. Nie sądzę też, by USA mogły i chciały zatrzymać Brexit - dodaje.

Brytyjska premier Theresa May nie raz powtarzała, że po wyjściu z UE widzi swój kraj jako "globalnego czempiona wolnego handlu", który ma bardziej otworzyć się na wymianę gospodarczą poza Europę. To stoi w sprzeczności z postulatami prezydenta elekta Trumpa, który skłania się ku protekcjonizmowi i izolacjonizmowi. Może to skomplikować zapowiadane przez May plany zawarcia układu o wolnym handlu między Londynem a Waszyngtonem.

Dr Biskup jest jednak zdania, że raczej nie powinno być z tym większych problemów. - Wielka Brytania nie jest wielkim producentem produktów niskoprzetworzonych, więc nie rywalizuje z USA. Te miejsca pracy i towary, które interesują wyborców Trumpa i są dla nich konkurencją, znajdują się w Chinach. Natomiast współpraca amerykańsko-brytyjska w dziedzinie wysokich technologii jest tak ścisła, że nie sądzę, by Waszyngton w imię racji protekcjonistycznych chciał ją ograniczyć - przewiduje.

Ale problem nie dotyczy jedynie relacji amerykańsko-brytyjskich. Wielu ekspertów obawia się, że działania Trumpa mogą stworzyć niesprzyjający klimat dla światowego handlu, a nawet sprowokować nową erę globalnego protekcjonizmu. W tym scenariuszu Londynowi ciężko będzie negocjować układy o wolnym handlu z innymi państwami, co będzie konieczne po wyjściu z UE.

Najwięcej zależeć może od trójkąta USA-Europa-Chiny. Jeżeli Trump będzie chciał konsekwentnie realizować politykę powrotu miejsc pracy do USA, to w pierwszej kolejności ona musi uderzyć w Chiny. W takim układzie nasilającego się konfliktu, Wielka Brytania znajdzie się w rozkroku, bo Brytyjczykom bardzo zależy na obecności gospodarczej Chin poprzez ich kraj w Europie, i na odwrót.

Nie ma chemii

Niepokojącym sygnałem dla May może być fakt, że znalazła się dopiero na dziesiątym miejscu w kolejce zagranicznych przywódców, do których dzwonił prezydent elekt. Brytyjskie media ujawniły, że w trwającej 10 minut rozmowie Trump wcale nie palił się do osobistego spotkania z brytyjską premier. - Jak będziesz jechać do USA, daj mi znać - miał powiedzieć miliarder.

- Pewnie nie jest to powód do satysfakcji, ale nie ma to też jakiegoś szczególnego znaczenia - komentuje dr Biskup. - Być może nie ma wielkiej chemii między obojgiem przywódców, lecz nie o tę chemię tutaj chodzi, a o wspólne interesy. Z całą pewnością prezydent elekt Trump przechodzi teraz przyspieszony kurs geopolityki i jest wtajemniczany w sekrety stanu, których pewnie nie był do końca świadom - dodaje.

Niemniej jednak May musiała przełknąć jeszcze jedną gorzką pigułkę, bo tuż po wyborczym zwycięstwie Trump bardzo ciepło przyjął w swoim nowojorskim apartamencie Nigela Farage'a, przywódcę Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) i architekta kampanii referendalnej na rzecz wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. To wszystko w nieciekawym świetle stawia perspektywy osobistych relacji na linii Biały Dom-Downing Street.

Co dalej z Brexitem?

- Wygrana Donalda Trumpa o tyle wpłynie na treść Brexitu, że może spowodować złagodzenie pozycji negocjacyjnej Londynu i dążenie do stosunkowo miękkiego Brexitu. Jednak w tym wszystkim niezwykle ważnym czynnikiem jest to, jak się zachowa UE. Decydujące będą dwie kwestie - polityka migracyjna i ograniczenie kontrybucji finansowych na rzecz Unii - podkreśla dr Biskup.

Brytyjski "Guardian" pisze, że zwycięstwo Trumpa może sprawić, że UE usztywni swoje stanowisko w sprawie wyjścia Zjednoczonego Królestwa z unijnych struktur. Trudny rozwód miałby być przestrogą dla innych i utrudnić zwycięstwo Marine Le Pen we Francji, która postuluje analogiczne do brytyjskiego referendum.

Tuż po ogłoszeniu wyników amerykańskich wyborów były ambasador Polski w USA Ryszard Schnepf postawił nawet tezę, że do Brexitu nie dojdzie. - Wielka Brytania pozostanie w Unii Europejskiej. W Europie będzie teraz obecne poczucie potrzeby integracji - mówił w rozmowie z WP.

Innego zdania jest dr Przemysław Biskup. - Głosowanie nad Brexitem było wotum nieufności dla elity. Jednak elita, która jest obecnie u władzy w Wielkiej Brytanii, nie została automatycznie odnowiona. Stąd jej konsekwentna i zdecydowana postawa, która zdaje się mówić, że ekipa rządząca zrozumiała przekaz i zrealizuje Brexit, bez konieczności zmian personalnych na szczytach władzy - wskazuje.

Co innego mówią jednak sondaże. Według ostatniego badania przeprowadzonego przez Fundację Bertelsmanna, za pozostaniem w strukturach UE opowiada się dziś 56 proc. Brytyjczyków. Trzy miesiące przed brexitowym referendum było ich 49 proc. Rząd premier May wyklucza jednak przeprowadzenie drugiego referendum i zawrócenie Zjednoczonego Królestwa z drogi ku wyjściu z Unii.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (12)