Znów polują na rosyjskie sztaby. Ukraińcy wrócili do sprawdzonej metody
Ukraińcy likwidują nie tylko na pojedynczych oficerów. Obecnie ponownie stosują taktykę, która doskonale sprawdziła się na początku wojny. Ich celem stały się rosyjskie sztaby.
Od początku roku Ukraińcy wznowili ataki na rosyjskie centra dowodzenia. 2 stycznia pociski rakietowe uderzyły w stanowisko dowodzenia brygady piechoty morskiej we wsi Maryino w obwodzie kurskim. W kilka dni później Ukraiński Sztab Generalny poinformował o atakach na stanowiska dowodzenia 8. Armii Ogólnowojskowej w okupowanym Charcysku w obwodzie donieckim i podległego mu 3. Korpusu Armii okupowanym Switłodarsku w obwodzie donieckim. Z kolei 12 stycznia pociski miały spaść na sztabowców 2. Armii Ogólnowojskowej.
Dowództwo 2. Armii kieruje obecnie operacjami rosyjskimi na południe od Pokrowska, 3. Korpus działa w pobliżu Czasiw Jaru, a 8. Armia jest zaangażowana w pobliżu Kurachowego. Wszystkie z wymienionych dowództw odpowiadają więc za działania na najistotniejszych w ostatnich miesiącach odcinkach, na których dochodzi do ok. 70 proc. wszystkich kontaktów bojowych na całej linii frontu, liczącej ponad 1,5 tys. km.
Ukraińcy powrócili do taktyki znanej z pierwszego roku wojny, kiedy likwidowanie centrów dowodzenia i sztabów, spowodowało zamieszanie w rosyjskiej armii. Dzięki tamtym atakom udało się między innymi odciąć oddziały walczące pod Izjum podczas odzyskiwania obwodu charkowskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kiedy Rosja upadnie? "Rosja nie jest Związkiem Radzieckim"
Odcinanie głów Hydrze
Przed trzema laty Ukraińcy bardzo skutecznie sparaliżowali system dowodzenia, powiększając chaos panujący w armii przeciwnika. To jak ogromne znaczenie, dla wojny obronnej ma likwidacja wyższych oficerów, widoczne było na odcinku poleskim, gdzie Ukraińcy całkowicie rozbili batalionowe grupy bojowe prowadzone przez pułkowników. Ich śmierć spowodowała całkowite zatrzymanie ofensywy. Bardzo duże problemy pojawiły się również po likwidacji sztabów na odcinku izjumskim i chersońskim. Zwłaszcza podczas ataków na Czornobajiwkę.
Podchersońskie lotnisko było atakowane przynajmniej 18 razy. Dochodziło do tego zawsze, kiedy pojawiały się tam śmigłowce zaopatrzeniowe albo sztaby. Na początkowym etapie wojny Rosjanie nie wyciągali z tego żadnych wniosków. 18 marca 2022 r. w ataku na lotnisko ranny został gen. por. Andriej Mordwiczow, dowódca 8. Gwardyjskiej Armii Ogólnowojskowej. Z kolei 25 marca w ostrzale artylerii rakietowej zginął na lotnisku dowódca 49. Armii Ogólnowojskowej, gen. por. Jakow Riezancew, a razem z nim dwóch pułkowników.
Dużą stratą była śmierć gen. mjr. Władimira Frołowa, zastępcy dowódcy 8. Gwardyjskiej Armii Ogólnowojskowej, którego wiosną 2022 roku - prawdopodobnie 10 marca - zlikwidował snajper. Ukraińcy przechwycili informację, że generał odwiedzi brygadowe stanowisko dowodzenia. Uderzenie w odpowiednim momencie było już tylko detalem, kończącym współdziałanie kilku elementów całego systemu.
Najpoważniejszą stratą była jednak śmierć gen. mjr. Andrieja Kolesnikowa, dowódcy 29. Armii Ogólnowojskowej Wschodniego Okręgu Wojskowego. Wedle niepotwierdzonych informacji miał zostać zlikwidowany 11 marca, czyli w dzień po śmierci Frołowa, podczas uderzenia na stanowisko dowodzenia, w którym się znajdował.
Wszystkie te uderzenia poważnie zaszkodziły rosyjskim postępom na froncie. Najczęściej oddziały pozbawione rozkazów z góry zatrzymywały się. Dowódcy niższych szczebli po prostu nie potrafili wykazać żadnej inicjatywy i oczekiwali na dyrektywy, a kiedy te się nie pojawiały, woleli nie ryzykować.
Teraz powtórne wykorzystanie metod z początku wojny, może przynieść nawet lepsze wyniki. O ile Hydrze Lernejskiej odrastały na miejsce każdej ściętej głowy dwie lub trzy równie silne, tak w przypadku rosyjskiej Hydry odrasta najwyżej jedna i wcale nie oznacza, że będzie równie sprawna. Najczęściej jest gorszej jakości, więc polowanie na stanowiska dowodzenia bardzo się Ukraińcom opłaca. W dodatku utwierdzają Rosjan, że nigdzie nie mogą czuć się bezpiecznie.
Poszukiwanie celów
Wielką rolę w wyszukiwaniu stanowisk dowodzenia i sztabów odgrywają wojska walki radioelektronicznej, które przechwytują sygnały z rosyjskiej łączności i namierzają, skąd jest prowadzona. Jest to tym łatwiejsze, że Rosjanie od lat mają problem z łącznością, która albo działa bardzo słabo, albo w ogóle. I to na każdym poziomie: od indywidualnego wyposażenia żołnierza aż do poziomu strategicznego.
Trudno uwierzyć, ale Rosjanie korzystają często z nieszyfrowanych krótkofalówek chińskiej produkcji, takich, jakie można kupić w marketach. Tymczasem radiostacje Azart, na które w 2012 r. wydali 240 mln dolarów, nie są kompatybilne z marketowymi produktami.
Z kolei o słabości rosyjskich systemów walki radioelektronicznej najlepiej świadczy śmierć gen. mjr. Andrieja Simonowa, dowódcy Oddziałów Walki Elektronicznej 2. Gwardyjskiej Armii Ogólnowojskowej. Zginał 29 lub 30 kwietnia 2022 r. pod Izjum w wyniku ataku artylerii rakietowej na stanowisko dowodzenia armii. Jego oddziały miały odpowiadać za bezpieczeństwo środków łączności. Nie spisali się najlepiej.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski