Kokosy zamiast koni
"Nigdy nie zdołalibyśmy przebrnąć przez ten film z prawdziwymi końmi. A tak mamy fantastyczny przeskok, bo dzięki pierwszemu ujęciu widz zaczyna akceptować świrniętą logikę całości. Artur zachowuje śmiertelną powagę, ani mrugnie, a te wszystkie rzeczy dzieją się w tle. Z dzisiejszej perspektywy to jedno z naprawdę genialnych rozwiązań".
Pythoni podchodzili do pisania demokratycznie. Jeśli coś rozśmieszyło większość, zatwierdzano to jako część programu. W podobny sposób obsadzano role - nie było problemów z egocentryzmem, gdyż każdy z Pythonów czuł się bardziej autorem niż aktorem.
(Tu na zdjęciu plenerowy pokaz "Monty Pythona i Świętego Graala". Nowy Jork, rok 2005).