Zmarł trener personalny z Łodzi. Lekarze nie mogli nic zrobić
Wiadomość o śmierci 42-letniego trenera personalnego z Łodzi przekazała jego narzeczona. Mężczyzna przegrał nierówną walkę z tajemniczą chorobą. Lekarze nie byli w stanie mu pomóc.
Trener personalny z Łodzi zmarł w sobotę. "Na chwilę obecną proszę o uszanowanie tego trudnego dla nas najbliższych osób czasu. O dacie pogrzebu będę informować" - zaapelowała narzeczona 42-latka we wpisie opublikowanym w sieci.
Z racji swojego zawodu mężczyzna prowadził bardzo aktywny tryb życia. Jeszcze kilka miesięcy temu był okazem zdrowia. Pierwsze objawy pojawiły się u niego na przełomie maja i czerwca - informuje "Super Express".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Miesiąc przed ich wystąpieniem Michał zrobił sobie tatuaż na szyi, który trudno się goił. Możliwe, że doszło do jakiejś reakcji alergicznej - wskazała narzeczona 42-latka w rozmowie z dziennikiem.
Stan zdrowia mężczyzny pogarszał się. Zdiagnozowano u niego hipereozynofilię. Leczenie nie przynosiło rezultatów. Lekarze zaczęli podejrzewać, że objawy wywołała reakcja alergiczna.
W sieci utworzono zbiórkę na rzecz 42-latka. Bliscy chcieli zgromadzić środki, by kontynuować leczenie pod okiem specjalisty. Niestety, mężczyzna zmarł.
Przyjaciele Michała nie mogą pogodzić się z jego śmiercią. - Tak trudno znaleźć mi słowa na to co się stało. Serce wielu ludzi rozpadło się na milion kawałków z chwilą Twojego odejścia - wyznała znajoma łodzianina.
Źródło: "Super Express"