"Pięliśmy się do góry..."
Następnym zimowym ośmiotysięcznikiem, który wybrał Simone Moro, był Makalu. "Ciekawe, że choć jest jednym z pięciu najwyższych ośmiotysięczników (prawie 8500 metrów), obrano go za jeden z pierwszych celów wypraw zimowych. (...) Mój wybór znów padł na Denisa, mojego bliskiego przyjaciela, Kazacha, z którym wielokrotnie wspinałem się w różnych sezonach w Himalajach, Karakorum, Pamirze i Tienszanie. Denis od razu przyjął zaproszenie i spytał tylko o datę wyjazdu. Łączy nas specjalna i niepowtarzalna więź".
Po wcześniejszej aklimatyzacji i odpoczynku w bazie ruszyli znowu. "Wczesne wyjścia zimą są trudne ze względu na zimno mrożące stopy i dłonie, zanim człowiek zdąży się na dobre ruszyć. Za cel postawiliśmy sobie wejście na Makalu La z biwakiem, mimo że wiatr - zgodnie z prognozami Gable’a - wiał z prędkością siedemdziesięciu kilometrów na godzinę. Trzeciego i ostatniego dnia sprzyjającej pogody, przy dziewięćdziesięciu kilometrach na godzinę, mieliśmy zejść do bazy. Nocleg na 7400 metrach miałby ogromne znaczenie dla ostatecznej aklimatyzacji. Spędziliśmy dopiero dwie noce na 6900 metrach od początku wyprawy. Tymczasem Makalu (8500 metrów) wymaga doskonałej aklimatyzacji. Choć może się tak nie wydawać, pięćset metrów powyżej wysokości 8000 metrów robi kolosalną różnicę.
Wiatr rzeczywiście przybrał na sile, nie mogliśmy z nim wygrać. Każdy podmuch przeczekiwaliśmy pochyleni, uczepieni czekanów.
Ominąwszy olbrzymi serak, podeszliśmy prosto do góry, po czym przetrawersowaliśmy na lewo w stronę skał. Tam się zatrzymaliśmy. - Simone, jak tam? - Dobrze. Tylko to niemiłosierne zimno i ten piekielny wiatr... ale dobrze się czuję, mam jeszcze siłę. - Super, ja też. Jesteśmy na 8000 metrów, jest wcześnie rano, mamy dobre tempo. - Teraz musimy się wspiąć po skałach aż na szczyt? - Tak. Dawaj, idziemy. Choć nie powiedzieliśmy tego wprost, nasze słowa jasno wyrażały jedną intencję - staraliśmy się zdobyć szczyt wbrew wszelkim prognozom i oczekiwaniom, podążając wyłącznie za naszym instynktem i wspólnie podzielaną ambicją" - czytamy w książce.