"Mocno uderzyłem czekanem w ośnieżony szczyt"
"9 lutego 2009 roku o godzinie 13.30 wykonałem pięć niekończących się kroków, najbardziej męczących i radosnych w moim życiu. Postanowiłem pokonać każdy centymetr, chociażbym miał wejść zgięty wpół na najwyższy możliwy punkt Makalu. Na wierzchołku znów zabrakło mi tlenu, więc oparłem głowę o szczyt w geście mogącym sugerować wzruszenie. Tymczasem łapałem tylko lodowate powietrze, żeby wykraść choć odrobinę tlenu. Po kilku sekundach odwróciłem się do Denisa, podniosłem ręce i wydałem okrzyk, tak silny, na ile starczyło mi jeszcze tchu w płucach!
Zaraz potem opuściłem ramiona i mocno uderzyłem czekanem w ośnieżony szczyt. Tym gestem wyraziłem wszystko, co wtedy czułem - zmęczenie, radość, energię, złość... Nie potrafiłem i nie mogłem powstrzymać się od tego uderzenia. Dedykowałem je wszystkim tym, którzy od lat krytykują mnie za to, że komunikuję, mówię, piszę, dlatego że się wspinam, latam, dlatego że..., dlatego że..., dlatego że...
Obok mnie stał mój 'brat' i przyjaciel. Jego istnienie odkryłem po tragedii pod Annapurną w 1997 roku. Od tamtego dnia minęło dwanaście lat i wreszcie razem ze mną na szczycie ośmiotysięcznika - i to jakiego! - stał Kazach, Denis Urubko.
Na wierzchołku zatrzymałem się nie dłużej niż na minutę, po czym zszedłem, żeby ustąpić miejsca Denisowi. Wiatr podrywał kawałki zmrożonego lodu, który uderzał nas po twarzach i całym ciele" - tak Simone opisuje swoje pierwsze wejście na Makalu.
Fragmenty książki "Zew lodu, Ośmiotysięczniki zimą: moje prawie niemożliwe marzenie" autorstwa Simone Moro wykorzystano dzięki uprzejmości wydawnictwa Agora.
25 maja 2010 roku Simone Moro wszedł na Mount Everest (wejście i zejście zajęły mu 48 godzin). 2 lata później zdobył Gaszerbrum II. Było to pierwsze zimowe wejście na tę górę.
(evak)