Nieporozumienia w zespole
"Lokalni mieszkańcy nazywają go Gosainthan, czyli Grań nad Trawiastą Równiną. Jego wierzchołek leży w Tybecie. Jest to jedyny szczyt powyżej ośmiu tysięcy metrów (8027 metrów) położony całkowicie na terytorium Chińskiej Republiki Ludowej i ostatni zdobyty ośmiotysięcznik - Chińczycy nikomu nie wydawali pozwoleń, dopóki sami na niego nie weszli. Dokonali tego w olbrzymim zespole prowadzonym w stylu militarnym, wyprawa była liczna i z założenia zwycięska.
Zimą na przełomie 2003 i 2004 roku nie tylko ja marzyłem o tej górze i o pierwszym historycznym wejściu. Uczestniczyłem w wyprawie z sześcioma alpinistami: czterema Polakami (Piotrem Morawskim, Darkiem Załuskim, Jackiem Jawieniem i kierownikiem wyprawy Janem Szulcem) oraz dwoma Kanadyjczykami.
Jak na mój gust skład był zbyt liczny, ale obecność Polaków zmotywowała mnie i skłoniła do zaakceptowania planu połączenia sił. Za cel postawiliśmy sobie południową ścianę, najtrudniejszą, ale najlepiej nasłonecznioną. (...) W zespole wynikły nieporozumienia. Wielicki musiał zrezygnować z udziału w wyprawie z przyczyn osobistych, ale zgodził się, żeby do naszej grupy dołączyło dwóch Kanadyjczyków w jasnym i zrozumiałym celu rozłożenia kosztów. Jeden z nich (wyprałem ich imiona z pamięci) uczestniczył w zimowej próbie zdobycia K2, drugi nie miał najmniejszego doświadczenia. Nie chciałbym być zbytnio kategoryczny, ale nie będę ukrywał rzeczy oczywistych czy swoich poglądów. Myślę, że tych dwóch nadawało się bardziej na niedzielne wspinanie niż do udziału w naszym projekcie. Byli za słabo przygotowani, również fizycznie, a planowane przez nich decyzje taktyczne ujawniały ich brak doświadczenia i skuteczności. W rezultacie nastąpił rozłam w grupie, tak silny, że w ramach jednej wyprawy powstały dwie odrębne" -
tłumaczy Simone.