Zełenski nie chce rozmawiać z Warszawą? "Zgrzyt za zgrzytem"
Po tym, jak przedstawicieli polskich władz zabrakło na szczycie w Berlinie, pojawiły się głosy, że w sprawie wojny Kijów chce rozmawiać tylko z państwami Zachodu. A z Warszawą już nie. - Jest zgrzyt za zgrzytem. Relacje polsko-ukraińskie nie są najlepsze - mówi Wirtualnej Polsce były ambasador RP w Kijowie, Jan Piekło.
21.10.2024 | aktual.: 21.10.2024 19:41
Przypomnijmy, w piątek w Berlinie odbyły się rozmowy na temat dalszego wsparcia Ukrainy w wojnie z Rosją. W stolicy Niemiec pojawił się amerykański prezydent Joe Biden, który spotkał się m.in. z niemieckim kanclerzem Olafem Scholzem, francuskim prezydentem Emanuelem Macronem i premierem Wielkiej Brytanii Keirem Starmerem. Jak podkreślał amerykański przywódca, USA i Niemcy są ważnymi sojusznikami Ukrainy w walce o jej przeżycie.
- Pan kanclerz i ja będziemy rozmawiali o naszych wysiłkach, jak wspierać ukraińską armię, jak pomagać ukraińskim cywilom, energetyce, infrastrukturze, które ucierpiały tak bardzo od bombardowań rosyjskich. Pomożemy również Ukrainie odbudować się, zamrażając rosyjskie środki zagraniczne - mówił Joe Biden.
Dzień później, w sobotę, w ramach spotkania ministrów obrony państw grupy G7, Kijów i Berlin zainicjowały porozumienie, mające na celu wzmocnienie ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Choć w projekcie bierze udział kilka państw, to nie ma tam Polski.
Jak mówił później minister obrony Ukrainy Rustem Umerow, zgodnie z porozumieniem kraje-sygnatariusze wniosą wkład do wspólnych projektów lub sfinansują własne projekty, mające na celu wzmocnienie zdolności Sił Obrony Powietrznej Ukrainy. Umerow podkreślił, że do inicjatywy mają dołączyć kolejne państwa: Belgia, Norwegia, Holandia i Dania. W trakcie obrad ministrowie obrony G7 wyrazili niezachwiane poparcie dla Ukrainy m.in. w sprawie aspiracji Kijowa do członkostwa w NATO.
Po spotkaniu w Berlinie część opinii publicznej krytykowała polskie władze, że nie uczestniczyły w rozmowach. Mówiło się, że decyzję o braku Polski miał podjąć osobiście Scholz, ale pojawiły się też głosy o niechęci prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego do takiego pomysłu. Kijów - w kontekście trwającej już ponad 2,5 roku wojny - od jakiegoś czasu ma stawiać na wsparcie od Niemiec i innych państw zachodnich.
Czy jednak dyskutowanie bez Polski, jako kluczowego kraju wschodniej flanki NATO, o przyszłości Ukrainy ma sens? Czy Kijów dobrze robi, stawiając na państwa Zachodu, a nie na dalszą współpracę z Warszawą?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Obawiam się, że ze strony Kijowa, ale też Zachodu to błąd. Są takie kraje, które nie za dużo mówią, ale bardzo dużo robią, pomagając Ukrainie. To Polska, Rumunia i kraje bałtyckie - które w stosunku do swojego PKB - są bodajże na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o pomoc. Są też państwa skandynawskie. Powinniśmy myśleć o tych krajach, żeby z nimi stworzyć oś współpracy. To są państwa, które doskonale znają zagrożenie ze strony Rosji - mówi Wirtualnej Polsce były ambasador RP w Kijowie, Jan Piekło.
I jak dodaje, tego samego nie można powiedzieć o Niemcach czy Francji.
- Zarówno Berlin i Paryż przez lata z Moskwą współpracowały. Mieliśmy chociażby budowę Nord Stream 1 czy Nord Stream 2. Warszawa w relacjach z Niemcami i Francją powinna być bardzo ostrożna. Z kolei Joe Biden do Berlina przyjechał się pożegnać, kończy mu się kadencja, za niedługo są wybory prezydenckie w USA - uważa były ambasador RP w Kijowie.
Jego zdaniem powinniśmy bardziej postawić na inicjatywę w ramach tzw. Trójmorza, aniżeli na Trójkąt Weimarski - czyli trio Polska, Niemcy i Francja.
"Zgrzyty w relacjach z Ukrainą"
Jak przypomina były ambasador RP w Kijowie, w ostatnim czasie doszło do kilku zgrzytów w relacjach polsko-ukraińskich.
- Chociażby na szczycie ONZ w Nowym Jorku, gdzie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski - możliwe, że podpuszczony - bardzo nieroztropnie praktycznie obraził prezydenta Polski Andrzeja Dudę. Niewykluczone, że chciał wejść w lepsze relacje z Berlinem, kosztem dalszych, dobrych relacji z Polską - ocenia były ambasador w Kijowie.
Przypomnijmy, że miesiąc temu Zełenski podczas wystąpienia w ONZ atakował kraje blokujące import ukraińskiego zboża.
- Ukraiński prezydent nie wymienił Polski, ale sugestia była i wszyscy ją zrozumieliśmy. Przykro mi się zrobiło, bo uważałem, że to było niesprawiedliwe - powiedział później prezydent Andrzej Duda.
Według Piekło niezbyt trafne ze strony polskiego rządu było podejmowanie przy okazji planów wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej warunkowania zgody od rozwiązania kwestii wołyńskiej. - Nie ma żadnych wątpliwości, że ostatnio relacje między Polską a Ukrainą nie są najlepsze. Jest zgrzyt za zgrzytem. Bez rozsądnego dialogu może być ciężko szybko je naprawić - podsumowuje były ambasador RP w Kijowie.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski