Zełenski o Prigożynie. "Wszyscy wiemy, kto za tym stoi"
Nie mamy z tym nic wspólnego - tak prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, skomentował doniesienia o śmierci Jewgienija Prigożyna. Ukraiński przywódca niemal wprost wskazał, kto - jego zdaniem - odpowiada za katastrofę samolotu z szefem rosyjskiej najemniczej Grupy Wagnera na pokładzie.
- Nie mamy z tym nic wspólnego. Wszyscy rozumieją, kto ma z tym coś wspólnego - powiedział Zełenski dziennikarzom w Kijowie, dając do zrozumienia, że ma na myśli Władimira Putina.
Jewgienij Prigożyn nie żyje. "Putin nikomu nie wybacza"
Zełenski zauważył też, że w tej chwili trzeba pomyśleć o 20 tysiącach najemników "Wagnera", którzy po śmierci Prigożyna zostali pozostawieni bez kontroli i mogą stanowić zagrożenie dla innych krajów. - Dla Ukrainy? Białoruś? Dla Polski? A może dla Rosji? Nikt nie wie. Myślę, że będzie to ogólne wyzwanie - zauważył prezydent Ukrainy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Co robił Putin podczas śmierci Prigożyna? Wymowne nagranie z Rosji
W czerwcu doszło do buntu najemników zakończonego skierowaniem dużej części Grupy Wagnera na Białoruś. Mychajło Podolak, doradca prezydenta Zełenskiego, stwierdził, że tą rebelią Prigożyn podpisał na siebie wyrok śmierci, bo "Putin nikomu nie wybacza".
W środę wieczorem rosyjska agencja transportu lotniczego Rosawiacja potwierdziła, że na pokładzie samolotu, który rozbił się w obwodzie twerskim na zachodzie Rosji, był szef najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn i jego "prawa ręka" Dmitrij Utkin, pseudonim "Wagner".
Przyczyny katastrofy są badane. Pojawiły się spekulacje o zestrzeleniu maszyny przez rosyjską obronę przeciwlotniczą lub wybuch na pokładzie.
Rosyjski kanał VchK-OGPU twierdzi także, że służby specjalne ścigają Artema Stiepanowa. To osobisty pilot Prigożyna i właściciel rozbitego odrzutowca, który ma mieć związek z eksplozją. Ten sam kanał poinformował, że w kostnicy zidentyfikowano ciało Prigożyna oraz Utkina.
Prigożyn nie żyje. "Pozostali dowódcy także muszą zginąć"
Fragmenty Embraera należącego do szefa Grupy Wagnera zostały odnalezione dwa kilometry od miejsca katastrofy. Nagrania świadków tego zdarzenia szybko obiegły sieć i pojawiły się m.in. na rosyjskojęzycznych kanałach na Telegramie.
Zdaniem Zbigniewa Parafianowicza pozostali dowódcy także muszą zginąć. - To nie moment, w którym Putin będzie chciał z nimi negocjować - mówił dziennikarz w rozmowie z Wirtualną Polską.
Czytaj też: Bitwa na zachodnim Krymie. "Cele osiągnięte"
Źródła: UNIAN, nv.ua, PAP
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski