PolitykaZdymisjonowany wiceminister Aleksander Bobko nie ma żalu. Mówi o "niepisanym układzie"

Zdymisjonowany wiceminister Aleksander Bobko nie ma żalu. Mówi o "niepisanym układzie"

O dymisji dowiedział się w niedzielę, po dwóch dniach był spakowany. - Nie oczekiwałem, że minister będzie o mnie walczył - powiedział były wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Aleksander Bobko. Twierdzi, że żalu ma tylko "trochę", bo wiedział, na co się godzi.

Zdymisjonowany wiceminister Aleksander Bobko nie ma żalu. Mówi o "niepisanym układzie"
Źródło zdjęć: © PAP | Rafał Guz
Magdalena Nałęcz-Marczyk

- Mam poczucie dyskomfortu, że zostawiam kolegów w takiej sytuacji - powiedział w rozmowie z RMF FM Aleksander Bobko. To jeden z byłych już wiceministrów w rządzie Mateusza Morawieckiego. W poniedziałek premer ogłosił, że pracę w gabinetach politycznych straci 17 urzędników.

- Moje przekonanie było już od 2 lat takie, że było nas za dużo - przyznał. O dymisji dowiedział się w niedzielę wieczorem od wicepremiera Gowina. - A wczoraj rano premier Morawiecki zaprosił mnie i innych kolegów do kancelarii. W bardzo eleganckiej formie podziękował nam za współpracę i oficjalnie powiedział, że przyjmuje dymisję złożoną przez nas przy zmianie rządu - stwierdził.

Bobko powiedział, że nie ma żalu za dymisję, może "trochę". - Raczej mam poczucie satysfakcji i wdzięczności dla losu - stwierdził. Zapewnił, że nie ma pretensji do ministra Gowina. - Nie oczekiwałem, że minister będzie o mnie walczył - zastrzegł. Jak zaznaczył, od początku był między nim i Gowinem "niepisany układ", w myśl którego miał odejść, jeśli taka będzie konieczność.

I wyjaśnił, że nie traktuje dymisji jako kary. - Nawet jeśli to miałaby być kara, to chybiona, bo ja nie czuję się ukarany - zastrzegł. Senator, obok PO, zgłosił poprawkę dotyczącą wygaszania kadencji I prezes Sądu Najwyższego w trakcie batalii o ustawę o SN.

Co z Terleckim? Gowin czeka na przeprosiny

Bobko stwierdził, że nie oczekuje kolejnej propozycji od rządu. Powiedział, że nie dostał odprawy, ale dostał "znaczącą nagrodę" przy odejściu premier Beaty Szydło. Sekretarz stanu zarabia ponad 10 tys. zł brutto. Na rękę dostaje niecałe 9 tys. zł - wyjaśnił.

Były wiceminister został również zapytany o wypowiedzi Ryszarda Terleckiego, który jest niechętny nowej ustawie i sugerował, że mogła powstać za pieniądze spoza ministerstwa. - To było niefortunne wyrażenie, pan premier oczekuje od pana marszałka wręcz przeprosin za te slowa - przyznał.

I zapewnił, że nadal czuje się dobrze w środowisku PiS-u. - Potencjał senatu nie jest wystarczająco wykorzystywany, ja kilka razy, na palcach jednej ręki można to policzyć, dałem temu wyraz - przyznał.

Źródło: RMF FM

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (210)