Zawinił lekarz? Tajemnicza śmierć 12-latki
Prokuratura Regionalna w Gdańsku bada sprawę śmierci 12-letniej Kateryny H. z Ustki. Śledczy sądzą, że do zgonu młodej Ukrainki mógł przyczynić się błąd lekarza.
7 marca pomorska policja otrzymała zgłoszenie o nieprzytomnej 12-latce. Matka dziecka poinformowała, że jej córka przestała oddychać.
- Na ulicę Legionów pojechał jeden zastęp Państwowej Straży Pożarnej, by pomóc Zespołowi Ratownictwa Medycznego przy reanimacji dziecka. Strażacy dostarczyli tlen z naszych zasobów, ponieważ zabrakło go w karetce - powiedział w rozmowie z portalem gp24.pl Piotr Basarab, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Słupsku.
Reanimacja młodej Ukrainki trwała ponad godzinę. Służby potwierdziły, że niestety nie udało się jej uratować. Prokuratura zdecydowała o zabezpieczeniu ciała do badań sekcyjnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: "Dziad" wyszedł z bunkra? Gen. Polko nie wierzy
Sprawę bada prokuratura
Lokalne media poinformowały, że na kilka dni przed śmiercią 12-latka zaczęła gorączkować. Badania nie wykazały niczego niepokojącego. "Jednak była podwyższona wartość CRP, co świadczyło o stanie zapalnym. Wyniki tych badań były gotowe dopiero we wtorek, a tego dnia około godziny 14.30 Kateryna zaczęła wymiotować, straciła przytomność i zmarła" - relacjonuje "Głos Pomorza".
Sekcja zwłok wykazała "sercopochodną niewydolność krążenia na tle zmian chorobowych w mięśniu serca". Pobrano wycinki histopatologiczne i krew dziewczynki do dalszych badań.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku prok. Paweł Wnuk przekazał w rozmowie z "GP", że w sprawie zabezpieczono dokumenty medyczne oraz przesłuchano świadków. Dodał, że śledztwo ma zostać przekazane do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
- Zwróciliśmy się o przejęcie sprawy do dalszego prowadzenia, ponieważ istnieje podejrzenie ewentualnego błędu medycznego. Natomiast z regulaminu prokuratury wynika, że jeśli w sprawach o błędy lekarskie osobami zmarłymi są dzieci, to te śledztwa prowadzi Prokuratura Regionalna w Gdańsku - wyjaśnił Wnuk.
Czytaj też:
Źródło: "Głos Pomorza"