Zawieszony ksiądz znów krytykuje biskupów. "Długo będziemy musieli zmagać się z tym piętnem"
Ks. Wojciech Lemański po raz kolejny uderzył w hierarchów Kościoła. Tym razem ocenił stanowisko większości biskupów w sprawie uchodźców. Stwierdził, że kwestia ta "kompromituje polski Kościół" i pyta: "Ilu jeszcze uchodźców musi utonąć, żeby polski Kościół zrobił to, do czego namawia go papież Franciszek?". Duchowny odniósł się też nieprzychylnie do akcji "Różaniec do granic".
22.10.2017 | aktual.: 23.10.2017 12:28
Ks. Lemański gościł w sobotę w Poznaniu. Przybył tam na zaproszenie Komitetu Obrony Demokracji. Uczestnicy spotkania pytali go o różnice zdań w polskim Kościele i o sprawę pomocy uchodźcom. Przebieg rozmowy relacjonuje portal wyborcza.pl.
Duchowny stwierdził, że "lepiej byłoby, gdyby w sprawie uchodźców polscy biskupi mówili wspólnym chórem", bo "wtedy byliby niezwykle skuteczni". Przekonywał, że "polski Kościół wcale nie jest niechętny uchodźcom".
- Chodzi raczej o to, że Kościół jest milczący, przez co lepiej słyszany jest głos środowisk prawicowych, które biorą w obronę rządzących. Oni powołują się na głos Kościoła, kreują na wierniejszych Kościołowi niż papież Franciszek - tłumaczył Lemański.
Ksiądz ocenił wprost, że "kwestia uchodźców kompromituje polski Kościół i jeszcze długo będziemy musieli zmagać się z tym piętnem". - Ilu jeszcze uchodźców musi utonąć, żeby polski Kościół zrobił to, do czego namawia go papież Franciszek? - pytał.
Wymieniał też hierarchów, którzy - jego zdaniem - w sprawie pomocy uchodźcom idą za głosem papieża Franciszka. Są to, według Lemańskiego, nowy metropolita łódzki abp Grzegorz Ryś, biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek oraz biskup opolski Andrzej Czaja.
Chwali prymasa
Duchowny chwalił też prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka, który w ostatnim wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego" stwierdził "Jeśli usłyszę, że w Gnieźnie odbywa się jakaś manifestacja antyuchodźcza, i że na to wybierają się moi księża, to mówię krótko: każdy, który tam pójdzie, będzie suspendowany".
Przypomniał, że arcybiskup "już wcześniej występował w obronie polskiej Konstytucji".
- To było właściwie pierwsze wystąpienie hierarchy w obronie podstaw państwa prawa. Ale nie znalazł naśladowców. Prymas jest niezwykle osamotniony w Kościele. Gdy pojawia się taka wypowiedź biskupa, to trzeba ją nie tylko usłyszeć, ale też powtarzać - ocenił Lemański.
"Różaniec do granic"
Duchowny skrytykował też akcję "Różaniec do granic", czyli odbywające się w całej Polsce modlitwy w intencji obrony Polski przed "islamizacją".
"... Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie" - cytował fragmenty Ewangelii wg św. Mateusza. Przekonywał, że słowa te nie w smak są tym tym, którzy nie chcą w Polsce uchodźców.
Kara suspensy
Ks. Wojciech Lemański to były proboszcz parafii Narodzenia Pańskiego w Jasienicy. Nie pierwszy raz publicznie skrytykował hierarchów. Wcześniej negatywnie wypowiadał się m.in o języku, jakim posługują się biskupi ws. in vitro i bioetyki, krytykował także przejawy bogactwa duchownych. Ksiądz jest ponadto zaangażowany w dialog polsko-żydowski.
W 2013 r. metropolita warszawsko-praski abp Henryk Hoser nałożył na niego zakaz wypowiadania się w mediach. Zarzucił mu brak posłuszeństwa i głoszenie poglądów sprzecznych ze stanowiskiem Kościoła w Polsce. W tym samym roku Lemański został odwołany z funkcji proboszcza w Jasienicy.
W obu sprawach duchowny złożuł tzw. rekursy, czyli odwołania od decyzji arcybiskupa, ale zostały one przez Watykan odrzucone. W 2014 r. abp Hoser nałożył na niego karę suspensy, czyli zakazu odprawiania nabożeństw, udzielania sakramentów i nauczania katechezy.
Co dalej?
Również do tej sprawy ks. Lemański odniósł się na spotkaniu w Poznaniu. - Nadal uważam, że kara suspensy była niesprawiedliwa. Abp Henryk Hoser przechodzi na emeryturę. Biskup Romuald Kamiński (biskup, który ma prawo następstwa po abp. Hoserze - przyp. red.) odlicza, moim zdaniem, dni do przejęcia władzy w diecezji warszawsko-praskiej. Będę chciał z nim rozmawiać. Uważam, że są podstawy do tego, by zdjąć ze mnie karę suspensy - przekonywał.
Zapewnił jednak, że nie zamierza zmieniać swojej diecezji na inną, gdyż - jak ocenił - "byłaby to dezercja".