Zarzuty dla twórcy Usecryptu. Pranie pieniędzy i zorganizowana grupa przestępcza
Paweł M., twórca komunikatora Usecrypt, polecanego swego czasu przez wielu celebrytów i reklamowanego jako "jeden z najbezpieczniejszych na świecie", usłyszał prokuratorskie zarzuty - wynika z informacji Wirtualnej Polski. Śledczy zarzucają mu m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej, oszustwa i pranie pieniędzy.
28.01.2024 | aktual.: 29.01.2024 10:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do niedawna Paweł M. uwielbiał, gdy było o nim głośno.
Na profilach w mediach społecznościowych, w tym na YouTube, promował siebie, swoje firmy i próbował sił jako podcaster w rozmowach m.in. z Olafem Lubaszenką.
W promocji komunikatora Usecrypt (Paweł M. przedstawia się jako jego założyciel) udział wzięli m.in. prezenter telewizyjny Filip Chajzer i prawnik-influencer Maciej Kawecki, a filmik reklamujący aplikację nagrał Patryk Vega. Popularny przed laty reżyser twierdził w tym wideo, że Usecrypt potrafi wykrywać program szpiegujący Pegasus, że aplikację chce kupić izraelski wywiad Mosad, a producent komunikatora ma wejść na amerykańską giełdę.
Żadne z tych twierdzeń nie znalazło potwierdzenia w faktach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PROMOCJA U RYDZYKA
Pawłowi M. nie były też obce kontakty z politykami. "Puls Biznesu" opisywał konferencję "Cyfrowa niepodległość. Polska myśl technologiczna. Od pomysłu do sukcesu", zorganizowaną w marcu 2018 r. przez Akademię Kultury Społecznej i Medialnej ojca Tadeusza Rydzyka.
Ówczesny premier Mateusz Morawiecki, sam o. Rydzyk oraz ówczesny szef MON Mariusz Błaszczak słuchali w pierwszym rzędzie, jak Paweł M. opowiada, że udało mu się stworzyć najbezpieczniejszy komunikator na świecie, który może konkurować z WhatsAppem.
Dziś wśród użytkowników Usecrypta nie brakuje polityków i ludzi związanych z władzą. Jak sprawdziliśmy - jako użytkownicy aplikacji wyświetlają się m.in. politycy Ryszard Czarnecki, Artur Soboń, Marcin Warchoł i Przemysław Wipler, były szef CBA Paweł Wojtunik czy prawniczka Sylwia Gregorczyk Abram.
Z czasem wokół biznesu Pawła M. zaczęły pojawiać się jednak wątpliwości.
W marcu 2021 r. trzy serwisy zajmujące się cyberbezpieczeństwem - "Niebiezpiecznik", "Zaufana Trzecia Strona" oraz "Informatyk Zakładowy" - wydały wspólne oświadczenie w sprawie Usecryptu. Szefowie tych serwisów - uznani specjaliści w branży - poinformowali, że w ostatnim czasie ich redakcje próbowano zastraszyć, wysuwano wobec nich fałszywe oskarżenia i "próbowano wywierać wpływ w celu ocenzurowania treści". A stać za tym miały - jak przekazali eksperci - osoby powiązane właśnie z Usecryptem.
Zdaniem trójki oskarżających działania te miały być reakcją na publikacje ich serwisów, które wykazywały niedoskonałości komunikatora. Nie wchodząc w techniczne szczegóły: z publikacji wynikało, że nowa aplikacja nie jest żadnym przełomem pod względem bezpiecznej komunikacji, a wręcz można znaleźć poważne luki w jej zabezpieczeniach.
W tym samym czasie w sieci pojawił się anonimowy list do Patryka Vegi.
W odpowiedzi na jego film zachwalający bezpieczeństwo Usecryptu autor listu udowadniał, że wbrew zapewnieniom reżysera zabezpieczenia aplikacji można dość łatwo przełamać.
"Puls Biznesu" napisał wtedy, że właściciel komunikatora doniósł do prokuratury na twórców "Niebezpiecznika", "Zaufanej Trzeciej Strony" i "Informatyka Zakładowego", zaś jednego z nich pozwał na drodze cywilnej. Doniesienie ostatecznie się nie potwierdziło, a pozew został wycofany z sądu.
WEJŚCIE NA GIEŁDĘ, KTÓREGO NIE BYŁO
Oprócz tego Usecrypt zaczął mieć też problemy z finansami.
Jak w marcu 2021 r. informował "Puls Biznesu", prawa do komunikatora zostały sprzedane spółce kontrolowanej przez amerykański fundusz Lazar Vision Fund, zarejestrowany w amerykańskim stanie Delaware, uchodzącym za raj podatkowy.
Spółka Usecrypt, która w międzyczasie zmieniła nazwę na V440, wyjaśniała, że komunikator został sprzedany ze względu na konflikt z mniejszościowymi akcjonariuszami spółki akcyjnej. Na oficjalnej stronie komunikatora wciąż można znaleźć filmy Pawła M. i linki do powiązanych z nim stron.
I tu znowu przywołajmy artykuł Eugeniusza Twaroga z "Pulsu Biznesu", który opisywał losy biznesów Pawła M.
W latach 2016-17 trzy spółki: Dron House, iME i właśnie Usecrypt - należące wówczas do spółki Largo Capital, kontrolowanej do 2019 r. przez Pawła M. - szykowały się do wejścia na giełdę. Rozpoczęła się sprzedaż akcji, a inwestorzy byli zachęcani m.in. zapewnieniem o odkupieniu papierów z odpowiednią premią.
Żadna ze spółek do dziś nie weszła na giełdowy parkiet. A Largo Capital w listopadzie 2023 r. została prawomocnie wykreślona z rejestru przedsiębiorców.
Inwestorzy, którzy nie odzyskali pieniędzy za akcje, złożyli zawiadomienie do warszawskiej Prokuratury Okręgowej.
- Sprawa dotyczy szkody na ponad 70 milionów złotych przy zakupie akcji firm Usecrypt, Drone House i iME - mówi WP mecenas Jacek Gaj, reprezentujący w tej sprawie ponad 30 poszkodowanych. Jak potwierdza w rozmowie z WP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Szymon Banna, śledztwo toczy się w kierunku artykułu Kodeksu karnego mówiącego o oszustwie.
PAWEŁ M. ZATRZYMANY. POWAŻNE ZARZUTY
W tym samym czasie śledczy z Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej z pomocą funkcjonariuszy z Centralnego Biura Śledczego Policji również zajęli się sprawą akcji oferowanych przez Largo Capital, a także inne powiązane z nią spółki. Wśród nich jest Kancelaria Finansowa Nikodemus.
To podmiot, o którego działalności najwięcej można poczytać na stronie założonej przez klientów poszkodowanych jej działalnością. Z opisu wynika, że oferowała ona m.in. akcje, obligacje i certyfikaty inwestycyjne powiązane z różnymi spółkami w Polsce i kilku innych krajach europejskich, które jednak - zdaniem niezadowolonych klientów - nie przyniosły obiecywanego zysku.
W styczniu 2023 r. Kancelaria Finansowa Nikodemus została wpisana na listę ostrzeżeń Komisji Nadzoru Finansowego z uwagi na przepis mówiący o prowadzeniu działalności w zakresie obrotu instrumentami finansowymi bez wymaganego pozwolenia.
Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski - w grudniu 2023 r. policjanci z CBŚP na polecenie śledczego z Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Gdańsku zatrzymali co najmniej pięć osób. Wśród nich prezesa Kancelarii Nikodemus, Tomasza L., oraz twórcę Usecrypta Pawła M.
Prokuratura odmówiła nam oficjalnie informacji na temat szczegółów śledztwa. Ale z informacji przekazanych nam przez gdański sąd, do którego trafiły wnioski o areszt wobec zatrzymanych, wynika, że mężczyźni usłyszeli m.in. zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej.
Jej działalność miała trwać od listopada 2013 r. do kwietnia 2021 r. Paweł M., Tomasz L., a także m.in. Robert K. i Jacek L. mieli popełniać przestępstwa polegające na oferowaniu do sprzedaży akcji, obligacji lub certyfikatów inwestycyjnych, od których nie zamierzali płacić należnych odsetek ani zwracać zainwestowanego kapitału - co oznaczałoby wprowadzenie inwestorów w błąd i doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia ich mieniem.
Paweł M. usłyszał też zarzut oszustwa, który miał polegać na tym, że w ramach przygotowanego planu wskazywał i polecał m.in. Tomaszowi L., Jackowi K., Jakubowi K. i Jarosławowi F. akcje i obligacje spółek, które miały być oferowane i sprzedawane inwestorom. Według śledczych spółki, które były zamieszane w przestępczy proceder, tworzyły mechanizm piramidy finansowej, gdzie zysk jednego inwestora był bezpośrednio zależny od wpłaty późniejszych uczestników.
Ostatni z zarzutów postawionych Pawłowi M. dotyczy prania brudnych pieniędzy. Mężczyzna miał przyjmować i przekazywać dalej majątek pomiędzy różnymi osobami oraz firmami, co ukryłoby jego przestępcze pochodzenie. Zarzut dotyczy kwoty nie mniejszej niż 36 mln zł. W tym wątku pojawiają się m.in. opisywana wcześniej firma Largo Capital, a także spółki z Cypru oraz Wielkiej Brytanii.
Sąd w Gdańsku nie przychylił się do wniosku prokuratury o areszt. Paweł M. ma raz w tygodniu stawiać się na komisariacie policji, ma też zakaz opuszczania kraju i zatrzymany paszport.
Paweł M. przez swoich prawników nie zgodził się na podawanie pełnego nazwiska. Jego pełnomocniczka przekazała, że "ze względu na prowadzone postępowanie przygotowawcze nie będziemy odpowiadać na pytania".
Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski
szymon.jadczak@grupawp.pl