Żartowniś na gdańskim lotnisku. Spotkały go poważne konsekwencje
Obsługa lotniska im. Lecha Wałęsy w Gdańsku miała do czynienia z pasażerem o dość specyficznym poczuciu humoru. 40-letni mężczyzna, podczas kontroli przed lotem do Hamburga, zażartował, że przewozi w walizce bombę. Szybko pożałował swoich słów.
Funkcjonariusz Straży Granicznej wykazał się profesjonalizmem i poważnie potraktował usłyszaną deklarację. Gdy sprawdził bagaż 40-latka, na szczęście okazało się, że wewnątrz nie ma żadnego niebezpiecznego ładunku. Nie oznacza to jednak, że mężczyzna mógł spokojnie udać się w zaplanowaną podróż.
Pasażer-żartowniś otrzymał mandat, a informacja o jego nietypowym poczuciu humoru została przekazana kapitanowi samolotu, do którego chciał wejść. Ten stanowczo odmówił wpuszczenia mężczyzny na pokład, uznając, że jego obecność mogłaby stanowić zagrożenie dla pozostałych pasażerów lotu do Hamburga.
Tym razem to nie celnikom, ale 40-latkowi nie było do śmiechu. Mimo że miał wykupiony bilet lotniczy, został zmuszony zorganizować sobie podróż do Niemiec innym środkiem transportu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ponury żart 23-latka. Oznajmił, że ma bombę
Podobnych "żarów" w przeszłości było więcej. W poniedziałek na Bali 23-letni student oznajmił tuż przed startem samolotu linii Super Air, że ma ze sobą bombę.
O całej sytuacji stewardesa opowiedziała pilotowi. W efekcie wszyscy pasażerowie linii zostali ewakuowani i skierowani do stanowiska odprawy w celu dokładnej rewizji bagażów.
Student został zatrzymany przez ochronę lotniska, a o sprawie poinformowano miejscową policję. Jak donoszą jednak lokalne media, żartownisiowi nie przedstawiono żadnych zarzutów, choć zgodnie z indonezyjskim prawem lotniczym dezinformacja zagrażająca bezpieczeństwu lotu jest przestępstwem zagrożonym karą do jednego roku pozbawienia wolności.
Przeczytaj też:
Źródło: polsatnews.pl/WP Wiadomości