Zanim w sprawie migracji będzie za późno [OPINIA]
Wbrew pozorom, rolą Kościoła nie jest umacnianie tożsamości narodowej ani tym bardziej walka cywilizacyjna, ale… głoszenie Ewangelii. Atmosfera niechęci, hejtu, niekiedy wręcz agresji wokół migrantów i uchodźców stawia przed Kościołem wielkie wyzwania. Jego głos jest potrzebny, zanim dojdziemy do pierwszych pogromów - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Jeśli zna się historię i mechanizmy powstawania przemocy, to nie sposób nie zauważyć, że znajdujemy się w bardzo niebezpiecznym momencie społecznym. Kilka ostatnich lat to czas, w którym liczba migrantów i uchodźców w Polsce sięgnęła dwóch, może nawet trzech milionów, a to oznacza, że już prawie dziesięć proc. mieszkańców naszego kraju to właśnie przybysze. Liczba jest tu kluczowa, bo przy takim odsetku pojawiają się już wszystkie koszty społeczne migracji, a społeczeństwo polskie musiało się z tym błyskawicznie oswoić.
Tymi problemami sprawnie gra - co też trzeba jasno powiedzieć - Federacja Rosyjska, a wojna hybrydowa i realny konflikt interesów Niemiec i ich sąsiadów (bo rzecz nie dotyczy tylko Polski) sprawia, że temat migracyjny staje się niezmiernie żywy.
Opozycja, czyli PiS i Konfederacja, a także związane z nimi tradycyjne i nowe media, trafnie odczytali te emocje i zaczęli je nie tylko rozgrywać, ale i nakręcać. Efekt? W Polsce zaczyna się pojawiać antymigracyjna fobia, agresja i wrogość, która wynika z ogromnych lęków podsycanych przez przekaz polityków, w ustach których migranci stają się zagrożeniem dla polskiej tożsamości, gwałcicielami, którzy krzywdzą kobiety, przestępcami itd.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Atak Izraela na kościół w Gazie. Głos Watykanu prosto z Lublina
I niestety skutki tego podsycania, eskalowania, kolejnych fake newsów już widać. Kilka dni temu pobito mężczyznę, bo uznano, że rzekomo robi zdjęcia dzieciom. Okazało się, że policja nic mu nie udowodniła, a telefon był "czysty". Innym razem, w innej miejscowości, dwóch mieszkańców (od dawna żyjących w Polsce), ale o "nieodpowiednim" wyglądzie, chciało podjechać do sklepu, ale spanikowana ekspedientka sklep zamknęła i opisała sprawę w social mediach. Wieść o napadzie poszła w świat i choć później kobieta przeprosiła,i wszystko wyjaśniła, to news zataczał kolejne kręgi.
Istotnym elementem tego krajobrazu jest również idąca w Polskę opinia, że "zaniepokojeni" obywatele mają prawo brać sprawy we własne ręce, bo służby zawodzą.
Wicemarszałek Krzysztof Bosak sugeruje, że rozmaitym obywatelskim formacjom trzeba dać specjalne uprawnienia, a inni sugerują, że dla obrony przed zagrożeniem migracyjnym trzeba przyznać specjalne uprawnienia wojsku, Straży Granicznej i policji, tak by łatwiej było używać im przemocy. Ułatwić trzeba też rzekomą samoobronę, która ma stać się uprawnionym działaniem obywateli.
I tak - podgrzewając emocje i przyznając obywatelom uprawnienia do stosowania przemocy, a także depersonalizując uchodźców i migrantów - buduje się atmosferę pogromową.
Najpierw jest podsycany irracjonalny lęk, potem agresja, brak zaufania do państwa i wreszcie chęć obrony oraz branie spraw we własne ręce, które bardzo łatwo jest spotęgować jeszcze większym lękiem. A na końcu - szczególnie w świecie niesprawdzonych pogłosek, które stają się błyskawicznie newsem wrzucanym do mediów społecznościowych - wystarczy iskra, by wywołać przemoc, a nawet śmierć niewinnego. Wystarczy poczytać o pogromach przed i po wojnie, by wiedzieć, jak to działa.
Kościół, który ma pamięć o wiele dłuższą niż politycy, jest można powiedzieć - wezwany, by przed tym realnym (pamiętajmy, że wojna w byłej Jugosławii czy rzeź w Rwandzie uświadamiają, że niestety wciąż jesteśmy zdolni do mordów i przemocy) zagrożeniem wciąż ostrzegać. Można powiedzieć, że to Kościół i jego liderzy są do tego szczególnie powołani. Istotą Kościoła nie jest wzywanie do obrony tożsamości, nie jest walka cywilizacyjna, nie jest umacnianie narodu w walce przeciwko komuś, ale… służba najsłabszym. Jezus przypominał, że miarą religijności jest to, co uczyniliśmy naszym braciom, bliźnim.
Słowa Jezusa skierowane do jego uczniów, a przekazane przez Ewangelię św. Mateusza, są niezmiernie w tej kwestii pouczające. "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie" (Mt 25, 41-43) - czytamy w Ewangelii. I nic tam nie ma o tym, że gdy widzimy przybysza mamy go wyrzucić, albo że powinniśmy stworzyć ruch, którego celem jest… obrona przed nim. Nauczanie Kościoła też jest jasne w tej sprawie. "W Kościele nikt nie jest obcy, każdy migrant, również ten nielegalny uznawany jest jako brat i siostra, znajdując we wspólnocie chrześcijańskiej poczucie braterstwa" - pisał Jan Paweł II. A Papieska Rada Cor Unum za czasów pontyfikatu Jana Pawła II w dokumencie poświęconym migracji wskazywała, że: "przedstawienie jasnego, pozytywnego wizerunku uchodźców jest szczególnie potrzebne w tych krajach, w których ich obecność jest wykorzystywana do celowego odwracania uwagi od innych poważnych problemów krajowych lub zagranicznych".
Listę papieskich i magisterialnych wypowiedzi (Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka) dotyczących migracji można ciągnąć długo, a jej przypominanie jest kluczowe w sytuacji, gdy w mediach i w polityce migranci i uchodźcy są depersonalizowani i demonizowani do osiągania własnych celów.
Czy Kościół w Polsce spełnia tę rolę? Jako całość niestety nie. To politycy podający się za wiernych synów Kościoła najmocniej - i to wbrew nauczaniu Kościoła - nakręcają spiralę niechęci do migrantów i uchodźców. Część biskupów - by wymienić tylko biskupa Meringa i Długosza - wpisuje się w taką nagonkę. A inni, w zdecydowanej większości, milczą. Milczenie to jest zaś braniem nam siebie współwiny za to, co może się wydarzyć. W takim momencie głos Kościoła musi być słyszany.
I trzeba odnotować, że przynajmniej dwóch hierarchów stara się to zadanie wypełniać. Pierwszym jest kardynał Grzegorz Ryś, który jasno - w omawianym przeze mnie dla Wirtualnej Polski liście do wiernych - wskazał, jakie jest chrześcijańskie nauczanie w sprawie uchodźców i przestrzegł przed mową nienawiści. "… katolicka nauka społeczna (na którą tak wielu się powołuje…) wyraźnie stwierdza, że KAŻDY CZŁOWIEK ma prawo wybrać sobie miejsce do życia; i ma prawo w tym miejscu być uszanowanym w swoich przekonaniach, kulturze, języku i wierze. Chrześcijaństwo nie jest religią plemienną, lecz - jak uczy Sobór - objawieniem 'jedności całego rodzaju ludzkiego' - napisał kardynał. "Potrzebujemy Jezusowego języka - Jezusowego sposobu wypowiedzi. Proszę, jeśli decydujecie się uczestniczyć w dyskusjach - a już zwłaszcza publicznych - na temat właściwej relacji do uchodźców i migrantów - to chciejcie to czynić w głębokim zjednoczeniu z rzeczywistą nauką Chrystusa i Kościoła. Jeśli zaś nie - to proszę: miejcie odwagę przynajmniej w takich wpadkach zamilknąć i nie dokładać ognia do tak rozpalonej rzeczywistości. Póki co, panujący dyskurs zarówno godzi w przybyszów, jak i przetrąca inicjatywy, motywacje i siły tych, którzy chcą im pomóc" - podkreślił kard. Ryś.
Wcześniej podobne stanowisko zajął biskup Krzysztof Zadarko, odpowiadający w KEP za migrantów. "Sposób, w jaki traktujemy przebywających w Polsce uchodźców i migrantów, jest testem autentyczności naszej chrześcijańskiej postawy. W znajdujących schronienie w naszym kraju uchodźcach z Ukrainy i innych krajów odkrywamy ewangeliczną figurę pobitego i znękanego człowieka, wobec którego mamy obowiązek stać się miłosiernymi Samarytanami. Apelujemy o wzmacnianie wrażliwości serc na ich problemy oraz odrzucanie populistycznych prób antagonizowania Polaków i Ukraińców" - wskazał biskup. "Apelujemy o powrót do języka szacunku, prawdy i troski o dobro wspólne – języka, który buduje, a nie dzieli. Niech to będzie język wolny od demagogii i manipulacji. Język szacunku to również przekaz prawdy o wkładzie w gospodarkę, a także nasze życie społeczne i religijne, legalnie przebywających w Polsce obywateli innych państw" - uzupełnił.
Te dwie niezmiernie ważne wypowiedzi, które uzupełnić można kilkoma dodatkowymi elementami homilii, to jednak głos odosobniony. Brakuje jasnego stanowiska Prezydium KEP, jego przewodniczącego, o wspólnym liście całego episkopatu nie wspominając. Oby to milczenie nie stało się w przyszłości przyczyną hańby.
Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".