Zakonnicy dokończą dzieło? Mogą śmiało zbierać środki na "Muzeum Rydzyka"
Ministerstwo kultury nie widzi podstaw, by robić problemy ojcu Rydzykowi i jego współbraciom, jeśli samemu uzbierają środki na dokończenie muzeum w Toruniu. Nie będzie również ingerowało w to, co się w nim znajdzie, niezależnie od tego, co będą chcieli w nim pokazywać redemptoryści. Podatnicy wydali na to ponad 200 mln zł.
09.11.2024 15:47
Po tym, jak nowy rząd zablokował środki na dokończenie Muzeum Pamięć i Tożsamość w Toruniu, otoczenie ojca Rydzyka zapowiedziało, że rozważy zorganizowanie pieniędzy na własną rękę.
- Jeśli nie otrzymamy brakującej kwoty, to myślę, że będziemy szukać jej w formie pożyczki z banku czy jakichś innych środków. Nie zatrzymujemy tempa wykonania - zapowiedziała w październiku na antenie TV Trwam Lidia Kochanowicz-Mańk, zajmująca się finansami toruńskich redemptorystów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W tamtą dyskusję w telewizyjnym studiu włączył się również telefonicznie ojciec Rydzyk, stwierdzając: - To muzeum jest państwowe. Myśmy nie popełnili przestępstwa. Służymy bezinteresownie Kościołowi i Polsce, my, redemptoryści.
Zapytaliśmy ministerstwo kultury, które w rzeczywistości dotuje całe przedsięwzięcie z pieniędzy podatników, czy zakonnicy mogą w tym zakresie działać na własną rękę, skoro oficjalnie będzie to muzeum państwowe. Okazuje się, że mogą, a obie strony negocjowały w tym roku tę kwestię, skupiając się szczególnie na wystawie stałej, bo to głównie na nią brakuje pieniędzy.
"Przepisy ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej pozwalają instytucjom kultury na finansowanie zadań ze środków prywatnych. Możliwość pozyskania finansowania jej ze środków prywatnych jest zgodna z prawem. Dyrektor muzeum deklarował w kwietniu tego roku gotowość wykonania ekspozycji stałej na poziomie ok. 60 procent oraz jej otwarcie na jesieni przyszłego roku" - odpowiedział nam resort.
Zapytaliśmy również, czy ministerstwo będzie mogło ingerować w ostateczny kształt wystawy. Okazuje się, że tu też redemptoryści mają zielone światło.
"Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie ingeruje w programy instytucji kultury ani w scenariusze wystaw czy propozycje muzealiów wystawianych przez muzea – jest to wyłączna kompetencja dyrektorów muzeów" - czytamy w odpowiedzi od ministerstwa kultury. Resort nie odpisał nam na pytanie, czy rozważa w najbliższym czasie samodzielne dokończenie tej inwestycji lub odblokowanie środków.
Podatnicy wydali na to muzeum fortunę
Redemptoryści dostali w 2017 r. w dzierżawę działki Skarbu Państwa, zobowiązując się, że wybudują tam muzeum. To atrakcyjne tereny w zachodniej części Torunia, między Wisłą i wylotówką na Bydgoszcz, gdzie mieli już swój kościół, uczelnię, a także budowali geotermię i mieli w planach Park Pamięci Narodowej z tężniami solankowymi (podatnicy zasponsorowali te przedsięwzięcia w kolejnych latach dzięki decyzjom rządu PiS).
Sprawa od początku miała kontrowersyjny charakter, ponieważ zarówno ówczesny wojewoda z rządu PiS, jak i ówczesny prezydent Torunia, działali błyskawicznie, załatwiając wszystkie formalności w zaledwie 11 dni. Nie mieli nawet pojęcia, jakiego typu muzeum ma tam powstać (dopiero kilka lat później wyklarowało się, że instytucja ma upamiętniać dzieje polskiego chrześcijaństwa, myśli Jana Pawła II oraz ratowanie przez Polaków Żydów w czasie II wojny światowej).
W ostatnich latach minister kultury w rządzie PiS Piotr Gliński zdecydował, że muzeum powstanie za 224 mln zł z pieniędzy podatników. Teoretycznie zakonnicy mają je prowadzić wspólnie z resortem, ale praktycznie mieli wolną rękę w realizacji pomysłu. Stwierdzili, że jedną z kluczowych sal poświęcą historii Radia Maryja oraz wiążącej się z tym martyrologii, zaś dyrektorem muzeum ustanowili ojca Jana Króla, prawą rękę ojca Rydzyka. Powstający obiekt został okrzyknięty przez media "muzeum Rydzyka".
Po wielu perturbacjach rok temu oficjalnie otworzyli muzeum przy udziale czołowych polityków PiS i hierarchów kościelnych, a potem ogłosili, że pokłócili się z wykonawcą i nie mogą dokończyć części muzealnej budynku, więc nie wiadomo, kiedy będzie można je zwiedzać. Pieniędzy brakuje przede wszystkim na wystawę stałą.
Duchowni doszli do wniosku, że można zrobić z muzeum inny użytek. 8 lutego ujawniliśmy w Wirtualnej Polsce, że zaczęli w nim organizować odpłatne wydarzenia kulturalne, mimo że mieli zakaz prowadzenia działalności komercyjnej. Chodzi o spektakle, koncerty i pokazy filmowe. Cena wstępu to przeważnie kilkadziesiąt złotych, chociaż za koncert noworoczny i recital fortepianowy duchowni pobierali prawie 100 zł.
Ponadto wyszło na jaw, że w muzeum powstała olbrzymia aula, która wygląda jak pokaźna sala koncertowa na kilkaset miejsc, choć przy staraniach o środki ojcowie przekonywali, że będzie to "audytorium", mimo że tą nazwą określa się głównie sale wykładowe (do wykładów nadal używają auli w swojej uczelni, która sąsiaduje z muzeum).
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski