Klasztor sprzedany. Rodzina lokalnego polityka nabywcą
Boromeuszki sprzedały klasztor w Lędzinach na Śląsku. Mieszkańcy na wieść o planowanej transakcji rozpoczęli zbiórkę podpisów pod petycją, żeby teren nie trafił w prywatne ręce. Wszystko na nic. Nieruchomość trafiła do bliskich lokalnego radnego.
Po 120-latach boromeuszki z Lędzin zdecydowały się na sprzedaż zakonnych dóbr w mieście. Siostry podjęły taką decyzję, gdyż jest ich coraz mniej i muszą zamknąć wobec tego klasztor. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", zabytkowy obiekt jest położony w samym środku miasta, na liczących ok. 2500 metrów kwadratowych działkach. Teren stanowi wobec tego łakomy kąsek pod względem inwestycyjnym.
O zamiarze sióstr boromeuszek dowiedział się lokalny pasjonat historii Marek Spyra, który postanowił nagłośnić sprawę. O samej sprzedaży usłyszał na spotkaniu z europosłanką PiS Izabelą Kloc. - To był festiwal moczki i makówki. Tam siostry poprosiły mnie o pomoc, żeby coś zrobić, bo one chcą sprzedać zabytkowy klasztor - relacjonuje w rozmowie z "Wyborczą" Spyra.
Pasjonat zaangażował się w sprawę i zorganizował spotkanie z mieszkańcami. Siostry ogłosiły, że nieruchomość trafi do tego, kto najwięcej zapłaci. Lokalna społeczność zdecydowała o rozpoczęciu zbiórki podpisów pod petycją, żeby klasztor stał się własnością publiczną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komisja Cenckiewicza na celowniku. "Zawsze wyciekały pieniądze"
Rodzina radnego kupiła klasztor
Akcja jednak się nie powiodła. Siostry wyceniły teren na 1,6 mln zł. Klasztor został sprzedany, cena pozostaje jednak tajemnicą. Nabywcą okazała się rodzina lokalnego polityka - pisze "Gazeta Wyborcza". Z księgi wieczystej wynika, że nieruchomość nabyło rodzeństwo Pawła Wanota, radnego z Lędzin.
Spyra wraz z mieszkańcami zwrócił się do wojewódzkiego konserwatora zabytków o wpis klasztoru do rejestru. Stanowi to mocniejszą formę ochrony terenu niż tylko adnotacja w gminnej ewidencji.
Co ciekawe, na najbliższym posiedzeniu "radni z Lędzin mają przyjąć uchwałę, która pozwoli gminie dofinansowywać remonty zabytków" - donosi "Wyborcza". - Przekonuje się nas, że chodzi tylko o remont Miejskiego Ośrodka Kultury dzięki rządowej dotacji, ale tak naprawdę to otworzy furtkę do swobodnego starania się o dotacje - przekonuje Spyra.
Rodzeństwo, które jest teraz właścicielem klasztoru, nie odpowiedziało na pytania przesłane przez gazetę. Radny Wanot wystosował oświadczenie, w którym zaprzecza, jakoby miał związek z proponowaną uchwałą.