Zakonnica w Indiach jest oskarżona o handel dziećmi. Katolickie sierocińce są pod lupą władz
Policja w Indiach odzyskała 4 dzieci sprzedanych przez zakonnicę i pracownika katolickiego domu opieki. Podejrzanych aresztowano. Władze nakazały kontrolę wszystkich sierocińców prowadzonych przez Misjonarki Miłości Matki Teresy z Kalkuty.
20.07.2018 | aktual.: 21.07.2018 09:04
Policja we wschodnich Indiach poinformowała o zatrzymaniu katolickiej zakonnicy ze Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości i pracownika domu opieki prowadzonego przez misjonarki. Oboje są podejrzani o sprzedanie przynajmniej 4 dzieci. Wszystkie odnaleziono u rodzin, które je adoptowały. Nowi rodzice mogli nie wiedzieć, że łamią prawo.
Instytucja prowadzona przez zakon Matki Teresy z Kalkuty, w której wybuchła afera, udziela pomocy ubogim, samotnym kobietom w ciąży. Rząd w New Delhi nakazał kontrolę w sierocińcach i domach opieki prowadzonych przez Misjonarki Miłości. Zakonnice mają też miesiąc na zarejestrowanie wszystkich swoich instytucji zajmujących się dziećmi w federalnym systemie adopcyjnym.
- Podejmiemy stanowcze działania, jeżeli stwierdzimy, że ktokolwiek prowadzi takie domy opieki niezgodnie z prawem – powiedziała Arti Kujur odpowiedzialna za ochronę praw dzieci w stanie Jharkhand, w którym ujawniono nieprawidłowości. Władze liczą na to, że raport będzie gotowy już w sierpniu.
W Indiach wielokrotnie dochodziło do przypadków adopcji dzieci za łapówki. W procederze tym uczestniczyły szpitale i domy opieki. Ten rodzaj korupcji, który w praktyce oznacza handel noworodkami, wynika z tego, że wiele rodzin musi bardzo długo czekać na dziecko. Rocznie w Indiach przeprowadza się nieco pond 3 tys. legalnych adopcji, tymczasem w "kolejce" czeka ok. 15 tys. chętnych par.
- Społeczeństwo oczekuje od kobiet potomstwa – mówi Wirtualnej Polsce Joanna Mazumdar, Polka od 6 lat mieszkająca w Indiach. – Przedłużenie rodu jest bardzo ważne, a problemy z posiadaniem dzieci nie są czymś, o czym się publicznie rozmawia. To jest społeczeństwo tabu i wiele rzeczy pozostaje w kręgach najbliższej rodziny – dodaje.
Mazumdar dodaje, że brak własnego potomstwa jest dla indyjskich kobiet sytuacją bardzo trudną. Jej zdaniem można sobie wyobrazić przypadki nieprawidłowości wielkim kraju, w którym żyje ponad 1,3 mld. ludzi, zwłaszcza że od małżeństw oczekuje się dzieci, a o ich braku otwarcie się nie mówi.
Prasa indyjska informowała o sytuacjach, gdy lekarz mówił matce o śmierci noworodka. Dziecko jednak żyło, a nieuczciwi lekarze wystawiali mu fałszywe dokumenty i sprzedawali do adopcji. Niekiedy dzieci takie były wywożone za granicę. Najczęściej ofiarami porywaczy i przemytników dzieci padają samotne, ubogie matki.
W odpowiedzi ponad dwa lata temu rząd federalny stworzył centralny rejestr, w którym zarejestrować się muszą wszystkie instytucje zajmujące się adopcją. Według New Delhi ponad 4 tys. instytucji, w tym te należące do Misjonarek Miłości, nadal nie koordynuje swoich działań i nie włączyło się do systemu CARA (Central Adoption Resource Authority).
Nowy system ma automatycznie dobierać rodziców i dzieci. Zdaniem władz ograniczy to nadużycia, do których dochodziło, gdy to sierocińce i agencje adopcyjne samodzielnie podejmowały decyzje. Tymczasem rodzice skarżą się na bezduszność nowego rozwiązania. Rodzice otrzymują propozycję zaadoptowania dziecka, a decyzję muszą podjąć w ciągu 48 godzin. Jeżeli odrzucą trzy kolejne propozycje, to spadają na koniec listy.
System CARA nie pokonał czarnego rynku adopcyjnego. Długa lista oczekujących na legalną adopcję powoduje, że nie brak ludzi gotowych zapłacić za wpisanie własnego nazwiska na akcie urodzenia obcego dziecka. Zdarza się też, że ubodzy rodzice świadomie sprzedają noworodki.
Misjonarki Miłości formalnie przestały organizować adopcję w Indiach już trzy latach temu. W ten sposób katolickie zgromadzenie wyraziło sprzeciw wobec prawa ułatwiającego adopcję przez ludzi samotnych czy małżeństwa rozwiedzione bądź w separacji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl