Zajeżdżają drogę, pukają się w głowę. A potem nagle tragedia. Ekspert grzmi
Trzech młodych mężczyzn zginęło w sportowym renault, które rozbiło się na słupie energetycznym w Harmężach pod Oświęcimiem. Na razie nie znamy przyczyn sobotniego wypadku. - Nauczyć się i zdać egzamin, a nauczyć się i umieć jeździć, to są dwie różne rzeczy - mówi WP dr Maciej Kulka, właściciel szkoły nauki jazdy.
12.08.2023 | aktual.: 12.08.2023 20:38
Była godzina 3.30, kiedy małą miejscowość Harmęże pod Oświęcimiem przeszył głośny huk. Ludzie wybiegli zobaczyć, co się stało i to oni w pierwszej kolejności ruszyli na pomoc trzem młodym chłopakom. Kierowca sportowej wersji Renault Megane na zakręcie stracił panowanie nad autem, następnie wypadł z jezdni i uderzył w betonowy słup energetyczny.
- W wyniku tego uderzenia śmierć poniosły trzy osoby. Byli to mężczyźni: kierujący 21-latek z powiatu pszczyńskiego, pasażerami byli 17-latek i 23-latek - mówi WP aspirant sztabowy Małgorzata Jurecka, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Oświęcimiu. - Osoby te były reanimowane, najpierw przez świadków zdarzenia, którzy byli na miejscu. Następnie na miejscu byli policjanci, strażacy, pogotowie ratunkowe. Niestety, życia tych mężczyzn nie udało się uratować - dodaje.
Na tę chwilę nie można powiedzieć, czy kierowca był trzeźwy. Będą to ustalali biegli, na podstawie wyników badań krwi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sobotnia tragedia pod Oświęcimiem przywodzi na myśl ostatni głośny wypadek z Krakowa. W obu przypadkach kierowcy jechali sportową wersją Renault Megane. Auto w Harmężach było z wypożyczalni i miało silnik o mocy 300 KM.
Czy takie auto przerosło umiejętności kierowcy? To może uda się dopiero ustalić. W podobnym wypadku w nocy z 14/15 lipca kierujący sportowym renault wypadł z al. Krasińskiego i uderzył w betonowy mur na bulwarze Czerwieńskim. Tam zginęło czterech młodych ludzi, a nagrania monitoringu wskazują, że kierowca poruszał się bardzo szybko. Poza tym kierujący Patryk P. w chwili wypadku był pijany.
Obowiązkowe szkolenia, martwy przepis
- Kurs na prawo jazdy nie wystarczy. Tak naprawdę zaostrzamy kryteria egzaminu, a zdać egzamin to wcale nie oznacza umieć jeździć - mówi w rozmowie z WP dr Maciej Kulka, biegły sądowy i właściciel szkoły nauki jazdy z Lublina.
I przypomina, że od lat jest gotowa nowelizacja ustawy o kierujących pojazdami, według której młody kierowca w okresie od czwartego do ósmego miesiąca od uzyskania prawa jazdy, musiałby przejść dodatkowe szkolenia. - Chodziło o to, żeby zobaczyli, co to jest prawdziwy poślizg, co to jest prędkość, co to oznacza 10 kilometrów mniej; żeby mieli zajęcia na płycie poślizgowej, dodatkowe szkolenia - wylicza Kulka.
Nauczyciel nauki jazdy ubolewa, że uchwała przyjęta przez Sejm i Senat do dziś nie weszła w życie. - To była ustawa procedowana w specjalnym trybie. My, jako ośrodki szkolenia, byliśmy powołani do zespołu, który pracował przy ministrze, wypracowaliśmy pewne kompromisy - mówi. - Chodziło o to, żeby młody kierowca zobaczył, że powyżej pewnej prędkości, choć nie wiem jak byś miał wypasione auto, to i tak nie jesteś w stanie zrobić nic w sytuacji hamowania. Chodziło o budowanie świadomości - dodaje.
Obowiązkowe szkolenia pozostały martwym przepisem, bo jak tłumaczył się dwa lata temu resort infrastruktury, nie było wdrożonych odpowiednich rozwiązań technicznych.
Tymczasem, jak pokazują policyjne statystyki, kierowcy w wieku 18-24 lat w 2022 roku byli sprawcami 3059 wypadków. Zginęło w nich 281 osób, a 3910 zostało rannych.
Egzamin na prawo jazdy to za mało
Jak podkreśla właściciel lubelskiej szkoły nauki jazdy, wielu rodziców przyprowadzających na kurs swoje dzieci, jedyne o co pyta, to czy uda się zdać za pierwszy razem. - Co z tego, że ktoś zda prawo jazdy za pierwszym razem, jak się zabije i jeszcze kolegów. A inny będzie zdawał pięć, sześć razy i będzie świetnym kierowcą. Ważne jest to, żeby kierowca się nauczył, doceniał zagrożenia, potrafił je rozpoznać i nie przekraczał bariery niebezpiecznej - mówi Maciej Kulka.
Dodaje, że zewsząd na młodych kierowców czekają negatywne przykłady zachowań. Poczynając od braku reakcji miejskich służb na nieprawidłowo zaparkowany samochód, po niebezpieczną jazdę. - My jako szkoły nauki jazdy jesteśmy chyba jedynymi użytkownikami drogi, którzy jeżdżą zgodnie z przepisami. Każdy na nas trąbi, każdy nas "olewa", wyprzedza, zajeżdża drogę, puka się palcem w głowę, poucza cię - wylicza Maciej Kulka.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj także: