Zagroził Tatianie śmiercią. Przystawił jej do głowy pistolet
W trakcie okupacji części położonego w obwodzie kijowskim Makarowa Rosjanie zamieszkali w domu Tatiany, próbowali zabrać jej oszczędności i w końcu zagrozili śmiercią. - Przystawił mi do głowy pistolet. Powiedziałam, że przez cały ten czas będę patrzeć mu w oczy, żeby zapamiętał mój wzrok do końca życia - mówi Tatiana, 45-letnia mieszkanka Makarowa.
04.05.2022 | aktual.: 04.05.2022 08:07
- Przez miesiąc mieszkaliśmy z mężem w piwnicy własnego domu. Orki weszły na nasze podwórko i zakomunikowały, że będą mieszkać u nas, a my mamy wynosić się do piwnicy - wspomina kobieta. - Robili tam, co chcieli - dodaje.
Tatiana jest dyrektorką szkoły w liczącym przed wojną około 10 tysięcy mieszkańców Makarowie. Dziś budynek placówki jest zupełnie zniszczony, a jego pracownicy wraz z kilkoma wolontariuszami próbują usunąć lżejsze części zbombardowanej konstrukcji.
- Szukali pieniędzy. Wiedziałam o tym, dlatego wcześniej przykleiłam taśmą klejącą część naszych oszczędności do własnego ciała. To było kilkaset dolarów w kilku banknotach, którymi okleiłam brzuch - tłumaczy. - Na szczęście ich nie znaleźli - dodaje.
- Chcieli też zabić męża, jak robili to z wieloma mężczyznami, których podejrzewali o przynależność do armii. Jakoś udało mi się ich ubłagać - wspomina rozmówczyni.
Tatiana przyznaje, że "tylko cudem przeżyła ten miesiąc". - Poza groźbami najgorszy był brak jedzenia. W piwnicy jedliśmy tylko to, co wcześniej tam trzymaliśmy. Nie zdążyliśmy przecież zrobić żadnych zapasów - przyznaje.
Rozmowę przerywa dzwonek telefonu. Po krótkiej wymianie zdań kobieta przeprasza i mówi, że musi jechać na identyfikację zwłok swojej byłej pracownicy. - To dziewczyna, która zaangażowała się w pomoc przy ewakuacji mieszkańców miasta - wyjaśniają sprzątające szkolne podwórko kobiety. - Bus, którym pomagała wywozić ludzi, został ostrzelany. Przeżyła i wróciła do Makarowa, by kontynuować ewakuację innych; za kolejnym razem nie miała tyle szczęścia - dodają.
Samochód został ostrzelany. Zginęli na miejscu
Wielu mieszkańców regionu zginęło na drogach, którymi próbowali przedostać się w bezpieczniejsze części kraju.
- Ołeksandr wyjechał ze swoim przyjacielem poza miasto, by sprawdzić bezpieczeństwo dróg prowadzących na zachód Ukrainy. Do Makarowa zbliżali się już Rosjanie, w samym mieście słychać było odgłosy niedalekich walk. Chciał sprawdzić, czy będzie mógł bez większego ryzyka przewieźć swoją rodzinę - 45-letni Wowa przytacza historię pracującego w jego przedsiębiorstwie kierowcy.
- Jego samochód został ostrzelany, wraz z przyjacielem zginął na miejscu. Rosjanie umieścili później pod ich ciałami miny, auto stało w tym samym miejscu - na poboczu drogi - przez miesiąc, ich rodziny nie mogły zabrać zwłok. Dopiero po wyzwoleniu tego terenu ciała wydobyto z samochodu i pochowano - wspomina przedsiębiorca.
Rozpoczęta na początku marca okupacja części miasta zakończyła się w kwietniu, gdy Rosjanie wycofali się z zajmowanych wokół Kijowa obszarów. Szacuje się, że wskutek walk i ostrzału Makarów został zniszczony w około w 40 procentach.