Zaginiona 32-latka nie żyje. Prokuratura potwierdza znalezienie ciała
32-letnia Katarzyna Oldenburg z Debrzna, która zaginęła dwa miesiące temu, nie żyje. To jej ciało znaleziono w lipcu w lesie koło Złotowa w Wielkopolsce - potwierdza szef Prokuratury Rejonowej w Złotowie, prok. Sebastian Drewicz w rozmowie z Wirtualną Polską.
Do zaginięcia 32-latki doszło dwa miesiące temu. Niecały miesiąc temu, 21 lipca, jedna z osób spacerujących po lesie koło Złotowa, znalazła ciało w stanie rozkładu, prawdopodobnie kobiety.
- Osoby przebywające w kompleksie leśnym powiadomiły nas o znalezieniu ludzkiego ciała. Zostało ono zabezpieczone do badań pod nadzorem prokuratury. Przeprowadzono sekcję zwłok i pobrano próbki. Czekamy na wyniki ekspertyz, by potwierdzić tożsamość - mówił w lipcu Damian Pachuc z policji w Złotowie w rozmowie z Wirtualną Polską, która już wcześniej informowała o sprawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rajskie wakacje zamieniły się w koszmar. Nagrania z hiszpańskiego kurortu
- Zwłoki znalezione w lesie koło Złotowa należą do zaginionej Katarzyny Oldenburg z Debrzna - poinformował w piątek szef Prokuratury Rejonowej w Złotowie, prok. Sebastian Drewicz, cytowany przez "Gazetę Wyborczą".
- Na tę chwilę mamy potwierdzone, że to jest rzeczywiście ta osoba. W toku jest postępowanie dot. art. 155 kk, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci, weryfikujemy jeszcze pewne okoliczności - potwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską prok. Drewicz, dodając, że obecnie nie może udzielić więcej informacji na ten temat.
Zaginięcie 32-latki. Policja zorganizowała obszerne poszukiwania
Kobieta, według relacji jej bliskich, ostatnio cierpiała na ciężką depresję. 13 czerwca około godz. 8. wyszła z domu. Wzięła ze sobą dokumenty i mały, czarny plecak.
O godz. 8.57 zarejestrował ją monitoring sklepu przy ul. Ogrodowej 4 w Debrznie, nie wiadomo, co od tej pory działo się z kobietą.
- Byłem wtedy w pracy - mówił w czerwcu Wirtualnej Polsce partner 32-latki. - Z tego co wiem, to nic nie mówiła dzieciom o swoim wyjściu - powiedział i dodał, że dostał potem telefon, że kobieta była u swojej ciotki. - Nie wiem, dokąd się udała. Za cmentarzem są łąki. Być może poszła tam. Trop jest zgubiony, nikt nic więcej nie wie - tłumaczył.
Policjanci zorganizowali obszerne poszukiwania, używając m.in. psów tropiących i sprawdzając pobliskie jeziora.
Jak mówił o poszukiwaniach partner kobiety: - Trop urywa się koło sklepu. Tam coś kupowała, chyba wodę, i zarejestrowały ją tam kamery. Ten monitoring ustalono już w dniu zaginięcia. Potem były duże poszukiwania straży pożarnej i policji. Naprawdę się starali. Były drony i pies tropiący, potem następny pies, oba gubiły trop. Jeziora w Debrznie zostały przeszukane pierwszego dnia, potem jeszcze drugiego, a potem była jeszcze łódka z sonarem - informował mężczyzna.
Czytaj również: