Zaginęła matka czworga dzieci. "Trop urywa się przy sklepie"
Wkrótce miną dwa tygodnie, odkąd zaginęła matka czworga dzieci, 32-letnia Katarzyna Oldenburg z Debrzna. W rozmowie z Wirtualną Polską jej partner ujawnia, w jakim stanie była przed zaginięciem.
26.06.2024 | aktual.: 26.06.2024 13:17
Debrzno to 5-tysięczne miasteczko położone w województwie pomorskim, ale to nie oznacza, że zaginionej trzeba szukać wyłącznie w tym regionie. Debrzno leży bowiem przy granicy z województwem wielkopolskim, w kierunku wschodnim do granicy województwa kujawsko-pomorskiego jest stamtąd kilka kilometrów, a do zachodniopomorskiego kilkanaście.
Teoretycznie mogła być widziana w każdym z tych czterech województw lub wyjechać jeszcze dalej. Praktycznie, jak wynika z obecnych ustaleń, poszukiwana kobieta "wyparowała" sprzed sklepu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przeszukali miejscowe jeziora
Zaginiona mieszkała w Debrznie od dziecka. Zna je jak własną kieszeń. Jej partner kupił niedawno mieszkanie w tej miejscowości, wprowadzili się do niego w maju. Mają razem trzyletnie dziecko, ale Katarzyna ma też drugie dziecko z poprzedniego związku.
W czwartek 13 czerwca około godz. 8. kobieta wyszła z domu. O godz. 8.57 zarejestrował ją monitoring sklepu przy ul. Ogrodowej 4, niedaleko skraju miasta. Więcej wiarygodnych sygnałów na temat jej pobytu nie ma.
- Byłem wtedy w pracy – mówi Wirtualnej Polsce Krzysztof Knyba, partner 32-latki. - Z tego co wiem, to nic nie mówiła dzieciom o swoim wyjściu. Dostałem potem telefon, że Kaśka była u jednej ciotki, żaliła się jej 20 minut i wyszła. Nie wiem, dokąd się udała. Za cmentarzem są łąki. Być może poszła tam. Trop jest zgubiony, nikt nic więcej nie wie.
- Czemu się żaliła ciotce? - dopytujemy.
- Miała straszną depresję, a wcześniej wpadła w duże kłopoty finansowe. Zimą leżała półtora miesiąca w szpitalu w Bydgoszczy, a potem wróciła do Złotowa na miesiąc (tam znajduje się szpital, Złotów leży niedaleko Debrzna – przyp. red.).
- Czy coś wskazuje na to, żeby gdzieś wyjechała sama, z własnej woli?
- Nie. Trop urywa się koło sklepu. Tam coś kupowała, chyba wodę, i zarejestrowały ją tam kamery. Ten monitoring ustalono już w dniu zaginięcia. Potem były duże poszukiwania straży pożarnej i policji. Naprawdę się starali. Były drony i pies tropiący, potem następny pies, oba gubiły trop. Jeziora w Debrznie zostały przeszukane pierwszego dnia, potem jeszcze drugiego, a potem była jeszcze łódka z sonarem - relacjonuje ukochany Katarzyny.
"Mówiła, że ma wszystkiego dosyć"
Partner zaginionej mówi też, że nie zdarzało się jej znikać, kiedy była z nim w związku. Ale w środowy wieczór, który poprzedzał zniknięcie, była jego zdaniem dziwna.
- Wypaliła wtedy dużo papierosów na balkonie – wspomina mężczyzna. - Nie zauważyłem, żeby z kimś się ostatnio kontaktowała. Miała po prostu życiowe problemy i swoją straszną chorobę. Zawsze mówiła, że ma wszystkiego dosyć i że nie chce nikomu robić problemów. Była osobą uczuciową, przejmowała się byle czym, ale odkąd zamieszkaliśmy razem, powoli wszystko się już układało. A na depresję brała leki.
Pan Krzysztof zaznacza, że komórka Katarzyny została w domu, a dokumenty miała ze sobą. Wzięła też czarny, mały plecak. Najprawdopodobniej zabrała również swoje leki.
Mężczyzna nadmienia, że matka Katarzyny nie żyje od dwóch lat, a z pozostałymi krewnymi ze strony ojca i matki nie utrzymywała bliższych relacji. Podkreśla również, że w ich związku nie było kłótni i nic mu nie wiadomo, by w ostatnich dniach z kimkolwiek się pokłóciła.
- Ja i dzieci jesteśmy praktycznie całą jej rodziną – dodaje. - Nie wiem, co się stało. Niech wraca cała i zdrowa. Niech policja to rozwiąże.
Policja czeka na sygnały
"Pani Katarzyna w chwili zaginięcia ubrana była w szary, prążkowany, niezapinany sweter, w czarne getry, czarne buty płócienne, biały t-shirt. Miała ze sobą plecak koloru czarnego i założone okulary. Kobieta jest szczupłej sylwetki, 166 cm wzrostu, włosy ciemne blond, długie, lekko za ramiona" - czytamy w komunikacie policji.
Informacje o zaginionej można zgłaszać mundurowym z Człuchowa pod numerem 47 74 25 722 lub w dowolnej jednostce policji.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski