Protest przed komisariatem. Przemówiła Joanna, ludzie zaczęli krzyczeć
Po godzinie 18 rozpoczęły się protesty przed siedzibami policji w związku ze sprawą Joanny. Protestujący zebrali się m.in. w Krakowie, Warszawie, Gdańsku, Poznaniu czy Rzeszowie. - Bardzo dziękuję, ale zapamiętajmy, że jeszcze są dziewczyny, które nie są silne - mówiła w Krakowie pani Joanna.
Na zgromadzeniu w Krakowie przed komisariatem przy ul. Królewskiej pojawiła się pani Joanna. - Cześć, jestem pani Joanna - przywitała się kobieta, po czym po raz kolejny opowiedziała swoją historię.
Jednak zanim do tego doszło, zwróciła uwagę, że zgromadzenie zabezpieczają ci sami policjanci, którzy uczestniczyli we wcześniejszej interwencji z jej udziałem. Wtedy tłum zaczął skandować wulgarne okrzyki w kierunki policji.
- Jeszcze nie wszyscy wiedzą, co tak dokładnie było. Wzięłam tabletkę poronną, wiedziałam jak to zrobić, żeby to było zgodne z prawem. Wiedziałam, że nie złamałam prawa. Jak to wszystko wyszło? Rzecznik policji opublikował nagranie, w którym jest pokazane jak moja lekarka mówi, że rozmawia z kimś z ratownictwa medycznego, a tak naprawdę rozmawiała z policją. Okłamała mnie, złamała tajemnicę lekarską - powiedziała Joanna.
Tłum zareagował na to krzykiem "hańba".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Trochę krwawiłam, ale ja nie dlatego dzwoniłam do lekarki. Bardzo szybko policja mi weszła do mieszkania. Zostałam zawieziona na SOR, karetkę eskortowały radiowozy. Jakbym chciała bombę gdzieś podłożyć - dodała.
- Lekarze się za mną wstawiają, a policja mnie otacza. Wtedy jeszcze nie rozumiałam, jak bardzo to nie jest okej. Ale wyszło oświadczenie sądu w tej sprawie, że policja utrudniała pracę lekarzom. Nie rozumiem dlaczego to wszystko miało miejsce. Ja nie potrzebowałam pomocy ginekologicznej, dzwoniłam do psychiatry. Zawieźli mnie na ginekologię, miałam badanie ginekologiczne. Tam się stała rzecz dla mnie straszna, bo kazali mi po badaniu ginekologicznym rozebrać się do naga, kucać, robić przysiady, kaszleć. Ja nie chciałam tego robić. Pytali o mój telefon. Nie chciałam tego zrobić, ale powiedzieli, że jak nie oddam telefonu, to oni sami go zabiorą - mówiła i stwierdziła, że "tam już nie była człowiekiem". - Ja tam już byłam zaszczutym zwierzęciem - wykrzyczała, niemal płacząc.
- Zostałam z nimi sam na sam. Bałam się, że oni mnie dotkną. Bałam się, że będą chcieli sprawdzić, że nie mam czegoś w odbycie. Oddałam im ten telefon, żeby mnie nie dotykali. Bo to byłoby jak gwałt - powiedziała.
Zgromadzeni w Krakowie na jej słowa zareagowali krzykiem: "Jak wam nie wstyd".
Pod koniec przemówienia pani Joanna przyznała, że nie potrzebuje już pomocy. - Ja teraz się nie boję, ja już nie potrzebuję troski. Są inne osoby, które potrzebują troski, które żyją w małych miejscowościach, na wsiach. Nie robicie nic złego, nie musicie się nigdy wstydzić. Ten wstyd się wam narzuca - podsumowała.
Wydarzenie zorganizował Ogólnopolski Strajk Kobiet. Do Krakowa przyjechała m.in. Marta Lempart, a także przedstawicielki Lewicy. Lempart podczas wystąpienia stwierdziła, że "byli naiwni w stosunku do ofiar przemocy policyjnej, która nie zaczęła się wczoraj".
Sprawa Joanny z Krakowa
Sprawę pani Joanny pierwszy raz we wtorek 18 lipca nagłośniły "Fakty" TVN, wywołując falę oburzenia, szczególnie ze względu na zachowanie policji.
W czwartek komendant główny policji Jarosław Szymczyk na konferencji prasowej stwierdził, że w związku ze sprawą pani Joanny "zaatakowano jego ludzi". Zaprezentowane zostały następnie nagrania rozmów lekarki pani Joanny z dyżurnym numeru 112.
Szef policji zapowiada, że kontrola ws. interwencji funkcjonariuszy dotyczącej pani Joanny skończy się w ciągu kilku dni. - Moje oczekiwanie jest takie, abyśmy do końca tego tygodnia zakończyli proces kontrolny sprawozdaniem i końcowymi wnioskami - powiedział w Polskim Radiu gen. Jarosław Szymczyk.
Czytaj też: