Z ziemi włoskiej do Polski, czyli jak marszałek Tomasz Grodzki narobił kłopotów wizerunkowych Platformie
Politycy opozycji w kuluarowych rozmowach nie ukrywają, że marszałek Senatu – wyjeżdżając do Włoch na urlop w czasie epidemii koronawirusa – zachował się – nie tylko politycznie – kompletnie niedojrzale. – Zaszkodził sobie i nam, narażając Platformę na ostrzał – narzeka kilku rozmówców WP z partii.
11.03.2020 | aktual.: 12.03.2020 10:09
– Opozycja oskarża rząd o zaniedbania w sprawie koronawirusa, a marszałek Grodzki jedzie, wraz z ochraniającymi go oficerami SOP, na narty do najbardziej zawirusowanego regionu UE. Skrajna niekonsekwencja i żarty z państwa oraz jego obywateli – uważa sympatyzujący z opozycją dr hab. Marek Migalski, startujący z list Koalicji Obywatelskiej w wyborach parlamentarnych.
ZOBACZ TEŻ: Tomasz Grodzki pojechał do Włoch. Krzysztof Śmiszek: wszystkie podstawowe reguły zostały złamane
Migalski zwraca głośno uwagę na to, o czym politycy Platformy publicznie mówić nie mogą – żeby nie narazić się na jeszcze większą krytykę ze strony rządzących. Po cichu jednak – w rozmowach "off the record" – rozmówcy z Koalicji Obywatelskiej marszałka Senatu mocno krytykują.
– Zachował się kompletnie niedojrzale. I zrobił nam problem, bo na widelcu mamy PiS i ministra zdrowia, który wcześniej też był na urlopie we Włoszech, a tu wyjeżdża nam Grodzki na nartach. Przyzwoity facet, ale w polityce bez instynktu samozachowawczego – mówi nam polityk PO z kierownictwa partii.
Z otwartą krytyką marszałka problemu nie mają politycy innych formacji opozycyjnych. – Trzecia osoba w państwie powinna być przykładem na to, jak zachowywać się w kryzysowej sytuacji. Szef Parlamentu Europejskiego udał się na dwutygodniową kwarantannę. Nie wychodzi z domu. A tu, w Polsce, mamy marszałka Senatu, który leci do Włoch na narty. Wszystkie reguły zostały złamane – nie kryje irytacji Krzysztof Śmiszek, jeden z liderów Lewicy i członek sztabu wyborczego Roberta Biedronia.
PiS idzie jeszcze dalej: domaga się dymisji marszałka Senatu. Senator PiS Stanisław Karczewski w środę na konferencji prasowej apelował do Grodzkiego, by ten zrzekł się pełnionej przez siebie funkcji. – Widać, że ta funkcja przerasta pana marszałka – twierdzą politycy PiS.
Wszystko to w związku z uważaną powszechnie za nierozważną decyzją prof. Tomasza Grodzkiego o wizycie we Włoszech, gdzie koronawirus zbiera śmiertelne żniwo i istnieje bardzo duże ryzyko zarażenia. W niektórych kręgach PO Grodzki swoim urlopem wywołał dużą irytację.
Koronawirus i podroż marszałka. Szef PO w rozmowie z WP broni Grodzkiego
Oficjalnie w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Grodzkiego broni szef Platformy Obywatelskiej. – Pan marszałek sprawdził, że w miejscu, w które jedzie, w promieniu 30 km od tego miejsca, nie było żadnych informacji na temat koronawirusa. A po powrocie się przebadał. Marszałek Senatu jest lekarzem, jest osobą odpowiedzialną. Ważne jest, żebyśmy wyciągali wnioski z tego, co można poprawić w funkcjonowaniu państwa. Chciałbym, żeby każdy Polak i Polka mogli zbadać się tak, jak mógł to zrobić marszałek Grodzki – mówi nam Borys Budka.
Kolega przewodniczącego Platformy z partii nie ma złudzeń: – Przecież nawet Borys wie, że Grodzki dał ciała i wystawił nas na ostrzał.
CZYTAJ TEŻ: Tomasz Grodzki pokazał wyniki ws. koronawirusa. PiS: "Ryzykował zdrowiem nie tylko własnym"
Marszałkowi Senatu – delikatnie rzecz ujmując – nie pomógł wywiad we wtorek 10 marca w "Kropce nad i". Gdy Monika Olejnik pytała prof. Grodzkiego o kontrowersyjny urlop w kraju najbardziej zaatakowanym epidemią w tej części świata, polityk dziennikarkę... skrytykował ("Chce mnie pani ukrzyżować?").
– Ręce mi opadły. Zwłaszcza, jak kolejni na Twitterze dołączali się do obrażania Moniki za proste, normalne pytania. Ego Grodzkiego znowu nie pomogło – narzeka jeden z polityków Platformy.
Następnie profesor w "Kropce..." stwierdził, że po powrocie z Włoch zrobił test na koronawirusa (wynik negatywny), a gdy red. Olejnik dopytywała, jak to wyglądało, Grodzki odpowiedział, że po prostu... poszedł na izbę przyjęć (polityk miał udać się do szpitala zakaźnego w Warszawie wykonać test, częściowo łamiąc kolejne zalecenia rządowe dotyczące przeciwdziałaniu rozprzestrzeniania się wirusa).
W międzyczasie marszałek Senatu sprawował swoje obowiązki, nie wiedząc, czy sam nie jest zarażony koronawirusem z powodu wizyty we Włoszech.
Co istotne, prof. Grodzki wyniki testu na koronawirusa otrzymał dopiero w poniedziałek wieczorem 9 marca, choć do Polski wrócił w piątek 6 marca przed posiedzeniem Senatu. Jak podkreślały media, nie wykonując żadnych badań pojechał bezpośrednio do siedziby izby wyższej parlamentu i przewodniczył jej obradom. Przez kilka kolejnych dni spotykał się między innymi z dziennikarzami, pracownikami Senatu, a także zagranicznymi dyplomatami, w tym ambasadorami.
Do dziś marszałek Senatu zapewnia: "Zachowałem się maksymalnie odpowiedzialnie".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl