"Z deszczu pod rynnę". Wściekli rolnicy o zmianie na stanowisku ministra rolnictwa
Protestujący rolnicy nie mają wątpliwości: zmiana na stanowisku ministra rolnictwa nie poprawi ich sytuacji. Wymieniany jako przyszły szef resortu poseł PiS Robert Telus nie wzbudza zaufania wściekłych właścicieli gospodarstw ze stowarzyszenia "Oszukana Wieś".
- To nic nie zmienia. Obawiamy się, że czeka nas jeszcze gorsza "oferta"- tak o zmianie na stanowisku ministra rolnictwa mówi Wirtualnej Polsce lider organizacji "Oszukana Wieś" Wiesław Gryn.
Michał Kołodziejczak z AgroUnii dodaje, że przyszły minister rolnictwa Robert Telus nie rozwiąże problemu rolników. - Nie zrobił nic jako szef sejmowej komisji rolnictwa. Nie wpływał na Kowalczyka. I to jest skandal - mówi nam aktywista rolniczy i polityk.
Minister rolnictwa Henryk Kowalczyk podał się do dymisji. Jak informowała nieoficjalnie Wirtualna Polska, a także inne redakcje - jak Interia, która o dymisji Kowalczyka pisała jako pierwsza - nowym szefem resortu ma zostać poseł PiS Robert Telus.
Jak tę zmianę i ostatnie decyzje oceniają protestujący rolnicy? - Z deszczu pod rynnę - mówią.
Lider "Oszukanej wsi": Trzeba mieć jaja, żeby stanąć przed chłopami
- Nie cieszymy się z tego, bo to niewiele zmieni. Problem nie leży w ministrze. Problem leży w całej ekipie rządzącej. I ten problem dotyka nie tylko rolników, ale całego społeczeństwa - mówi WP Wiesław Gryn.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wskazuje, że Telus "jako szef komisji rolnictwa powinien sam rozliczać ministra Kowalczyka i wzywać go na dywanik". - Przecież pan Telus siedział w tej komisji z ramienia suwerena. On powinien pana Kowalczyka przeczołgać, powiedzieć mu: "Heniek, to robisz źle, weź się za to i za to". Nie robił tego. Więc o czym my mówimy? Gdzie on był?! Telus jest współwinny! - uważa Gryn.
Jak podkreśla lider "Oszukanej Wsi", dymisja Kowalczyka i awans Telusa to jedynie "gra na czas, by problem odwlec". - To premier powinien zająć się tym i wziąć sprawy w swoje ręce. Nowy minister nic nie zmieni, bo to nie on podejmuje decyzje. Jego awans pokazuje, jak krótką ławkę ma PiS - wskazuje Gryn.
Jak mówi, ruch z mianowaniem nowego ministra to "wołanie o 100 dni spokoju". - My nie damy rządowi ani jednego dnia! Tu trzeba ostro ruszać z kopyta! - grzmi lider "Oszukanej wsi". I przyznaje, że nowy minister nie będzie miał poparcia rolników.
"Trzeba mieć jaja"
- Linia całego rządu musi się zmienić. Bo oni utknęli w jakichś wyobrażeniach rolnictwa z XIX wieku. Oni nie zdają sobie sprawy, jak dzisiaj wygląda rolnictwo. To nie jest rolnictwo z dożynek. To są poważne, duże gospodarstwa, które dziś ledwo stoją na nogach - tłumaczy Wiesław Gryn.
I przyznaje: - Okrągły stół? Nic nie dał. Pozorowane ruchy. Rządzącym na razie najlepiej wychodzą konferencje prasowe. Napchali nam bylejakości z Ukrainy [w postaci zboża - przyp.red.] i nie potrafią sobie z tym poradzić. A to jest odpowiedzialność premiera Morawieckiego. Powinien się ostro wziąć do roboty, a nie pozorować kosmetyczne zmiany.
Czy w tej sprawie powinien zabrać głos Jarosław Kaczyński? - Proszę pana, proszę mnie nie rozśmieszać. Najpierw trzeba mieć coś do powiedzenia. I mieć jaja, żeby stanąć przed chłopami - mówi Wiesław Gryn.
Lider AgroUnii: PiS nie ma ludzi znających się na rolnictwie
Michał Kołodziejczak również wskazuje, że wymiana ministra rolnictwa nic nie da. - To będzie kontynuacja biernej polityki Kowalczyka. Pudrowanie problemu, a nie jego rozwiązywanie. Robert Telus to nawet nie jest fachowiec, on tylko bawi się rolnictwem, a w rzeczywistości rolnictwa nie zna - mówi o nowym kandydacie na ministra rolnictwa lider AgroUnii.
Faktem jest jednak, że Telus ma kilkudziesięciohektarowe gospodarstwo rolne pod Łodzią. Jest majętnym rolnikiem, o czym świadczą jego zarobki wykazane w oświadczeniu majątkowym. Uprawia m.in. kukurydzę, pszenicę, żyto i owies. Sam nie sprzedał zboża w ubiegłym roku i stracił. - Dzięki temu będzie miał więcej zrozumienia dla rolników niż Heniek - powiedział nam jeden z polityków PiS.
Michał Kołodziejczak nie wierzy jednak w kompetencje przewodniczącego Telusa i przekonuje, że w szeregach PiS brakuje ludzi, którzy znają się na rolnictwie. - Poza tym - wskazuje lider AgroUnii - kandydatura na nowego ministra rolnictwa powinna zostać skonsultowana ze związkami, zwłaszcza tymi, które protestują. Tymczasem nic takiego nie ma miejsca.
- PiS idzie w zaparte, pokazuje, że totalnie nie ma pomysłu, jak rozwiązać problem - twierdzi Kołodziejczak.
Jak zauważa, "Kowalczyk narobił szkód, a nie będzie mógł zostać rozliczony". - A już skandalem będzie, jeśli pozostanie ministrem bez teki - twierdzi rolniczy aktywista.
Dymisja Henryka Kowalczyka ma związek z nasilającymi się protestami rolników. Oburzenie środowisk wiejskich wzbudziła między innymi sprawa niekontrolowanego importu do Polski ukraińskiego zboża. To spowodowało, że w tej chwili polscy rolnicy mają ogromny problem ze sprzedażą zboża w korzystnej cenie.
"Stoją na granicy bankructwa"
Czym rolnikom podpadł minister Kowalczyk? - Bagatelizował problem, uspokajał, zapewniał, że wielkich kłopotów z tego nie będzie. Zboże z Ukrainy miało wyjechać z Polski za granicę, ale zaległo u nas. I jest dramat - mówili nam działacze związani z PiS.
Jeden z nich twierdził: - Błędem gorszym niż zbrodnia było urabianie rolników, żeby nie sprzedawali zboża, bo jego ceny będą rosły. W PiS wszyscy muszą się za tę sprawę tłumaczyć. Rolnicy nam przez to żyć nie dadzą.
Inny działacz: - Z terenu słychać żal. Tam są rolnicy, którzy nabrali kredytów, którzy twierdzą, że stoją na granicy bankructwa. Tym ludziom trzeba pomóc.
Dlaczego Kowalczyka nie zastąpi Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa? - To jak wpuszczenie lisa do kurnika. Rolnicy lubią "Ardana", ale w PiS nie wszyscy mu już ufają. Nawet w kierownictwie partii się go obawiają. Taki człowiek w resorcie to za duże ryzyko w kampanii - usłyszeliśmy.
Ardanowski, jak pisała Wirtualna Polska, ma też problem z aferą Eskimosa. Siedem osób, w tym zarząd spółki Eskimos, która na polecenie byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego dostała państwowe poręczenia na wielomilionowe kredyty, usłyszało w prokuraturze zarzuty wyłudzenia. "Tak kończy się program interwencyjnego skupu jabłek, który miał być wsparciem dla polskich rolników" - pisali reporterzy WP.
To właśnie Ardanowski, jako minister rolnictwa, wymyślił w 2018 r., że państwo skupi od rolników 500 tysięcy ton jabłek. Miało to zahamować spadek ceny tych owoców w skupie, związany z klęską urodzaju. I to Ardanowski, "bez żadnego trybu", wskazał, że akcję ma zorganizować krakowska spółka Eskimos.
Kaczyński wydał "rozkaz". Kto "podniósł ciśnienie" rolnikom?
Jak pisaliśmy niedługo przed dymisją Kowalczyka, dla Jarosława Kaczyńskiego załagodzenie nastrojów wśród rolników jest dziś priorytetem. Prezes PiS miał wysłać jednoznaczny sygnał do polityków obozu władzy, że mają powstrzymać wewnętrzne spory o zboże z Ukrainy i robić wszystko, by rozwiązać problem i "nie konfliktować wsi".
Temat problemów z ukraińskim zbożem był jednym z kluczowych podczas spotkania ścisłych władz PiS w poniedziałek 3 kwietnia. To wtedy po raz ostatni przed Wielkanocą zebrało się Prezydium Komitetu Politycznego PiS.
Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, Jarosław Kaczyński o sporze rządu z rolnikami mówił też w czasie partyjnej odprawy z pełnomocnikami okręgowymi partii z całej Polski, którzy w centrali partii przy Nowogrodzkiej stawili się kilka godzin wcześniej. Obszernie na ten temat pisaliśmy w Wirtualnej Polsce.
- Nasi wyborcy mają w rodzinach wkurzonych rolników, którzy są w ciężkiej sytuacji. My nie możemy eskalować negatywnych nastrojów, tylko tłumaczyć, jaka jest sytuacja, co już zrobiliśmy i co zamierzamy zrobić dalej - mówił nam jeden z działaczy PiS. Przyznał, że problematyczny jest fakt, że "zbliża się Wielkanoc i rolnicy pozostaną z problemem przy świątecznych stołach".
Inny nasz rozmówca dodawał w rozmowie z WP: - W mediach sytuację ma tłumaczyć wicepremier Kowalczyk, ale wrażenie w partii jest takie, że Heniek nie daje rady. I że trzeba go wymienić.
Tak też się stało.
Kaczyński wróci na trasę z przekazem do rolników
Jak relacjonujemy od kilku dni w Wirtualnej Polsce, znaczące spadki cen zbóż wywołują ostre protesty rolników w Polsce. Wiąże się to z niekontrolowanym napływem na nasz rynek zboża z Ukrainy, co wpływa na dużo niższe ceny polskiego zboża i tym samym zubożenie polskich rolników.
- To powinno być już dawno załatwione. Jak zwykle działania są spóźnione, a konsekwencje tego możemy ponieść w kampanii - przyznaje rozmówca z obozu władzy.
O wsparciu dla rolników, jak się dowiadujemy, ma mówić prezes PiS Jarosław Kaczyński po powrocie do objazdu Polski. Stanie się to - jak nieoficjalnie słyszymy - po Wielkanocy.
Prezes zdaje sobie sprawę, że jeśli jego formacja nie wygra na wsi w sposób zdecydowany, a rolnicy "odpłyną" do Konfederacji, lub nie pójdą na wybory, to PiS o utrzymaniu władzy będzie mogło zapomnieć.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski