Ta grupa może przesądzić o wyborach. Dziś są wściekli na PiS
- Jeśli zawalimy rozmowy z rolnikami, a Heniek nie uniesie problemu, to Konfederacja zacznie nas "dojeżdżać" - mówi Wirtualnej Polsce jeden z polityków PiS. Na wsi rośnie frustracja.
28.03.2023 | aktual.: 28.03.2023 20:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Heniek" to Henryk Kowalczyk. Minister rolnictwa, wicepremier i jeden z najważniejszych dziś przedstawicieli rządu Mateusza Morawieckiego. - Heniek został wicepremierem, bo prezes chciał wysłać sygnał dla rolników: wasz interes to dla nas priorytet. I co? Posypało się - narzeka jeden z działaczy.
W obozie władzy rośnie niepokój w związku ze skalą problemów na wsi. - Komunikacja rządu z rolnikami mnie przeraża. Chciałbym spotkać się z decydentami PiS i zwrócić im uwagę, że powinni zmienić swoją politykę - mówi Wirtualnej Polsce poseł Jarosław Sachajko.
Polityk Kukiz’15 - obecnego sojusznika PiS w Sejmie - mówi na głos to, co wielu działaczy partii Jarosława Kaczyńskiego przyznaje w nieoficjalnych rozmowach.
Rolnicy nie chcą "pokazówek"
Na Kowalczyka spadły problemy w związku z kryzysem zbożowym wywołanym napaścią Rosji na Ukrainę. Polskę zalały tony zboża z Ukrainy, przez co jego cena na polskich giełdach spadła poniżej tysiąca złotych za tonę.
Efekt? Rolnicy tracą na tym miliony, bo ukraińskie zboże zalegające w Polsce jest dużo tańsze. Dlatego dziś domagają się natychmiastowego zablokowania importu zboża z Ukrainy oraz wprowadzenia cła. Chcą też dalszego wyeksportowania zboża, aby uwolnić magazyny na przyszłe żniwa. - Dajemy na to rządowi dwa tygodnie - mówi w rozmowie z Money.pl Wiesław Gryn ze stowarzyszenia "Oszukana Wieś".
Czym rolnikom podpadł minister Kowalczyk? - Bagatelizował problem, uspokajał, zapewniał, że wielkich kłopotów z tego nie będzie. Zboże z Ukrainy miało wyjechać z Polski za granicę, ale zaległo u nas. I jest dramat - mówią nam działacze związani z PiS.
Jeden z nich twierdzi: - Błędem gorszym niż zbrodnia było urabianie rolników, żeby nie sprzedawali zboża, bo jego ceny będą rosły. W PiS wszyscy muszą się za tę sprawę tłumaczyć. Rolnicy nam przez to żyć nie dadzą.
Inny działacz: - Z terenu słychać żal. Tam są rolnicy, którzy nabrali kredytów, którzy twierdzą, że stoją na granicy bankructwa. Tym ludziom trzeba pomóc.
Zapytaliśmy o to samego wicepremiera Kowalczyka. Nie odpowiadał na naszą wiadomość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W "Sygnałach Dnia" w Programie Pierwszym Polskiego Radia minister rolnictwa zapowiedział zorganizowanie "okrągłego stołu" z rolnikami. Spotkanie ma odbyć się w środę 29 marca w Warszawie. Ale nawet w PiS twierdzą, że niewiele to da. - Rolnicy nie są głupi. Nie zgodzą się na pokazówki. Oni chcą konkretów i rozwiązania problemu. To poważny problem polityczny przed wyborami - mówi jeden z polityków partii rządzącej.
I przyznaje, że "słyszy z terenu", że coraz więcej rozczarowanych wyborców zaczyna się orientować na Konfederację. - Najgorsze jest to, że oni nie mają dla rolników żadnych propozycji, żadnego programu, a mimo wszystko wzbudzają zainteresowanie i przyciągają uwagę. Nie ponoszą za nic odpowiedzialności, a my tak. Trzeba się z tym zmierzyć - przyznaje rozmówca WP.
Jajkiem w ministra. "To atak na państwo"
Wicepremier od rolnictwa został pierwszym w tej kampanii politykiem PiS, który w bezpośrednim starciu musiał się zmierzyć z gniewem rolników. W Jasionce Henryk Kowalczyk został obrzucony jajkami.
Jak się okazało - a co wiele mediów przemilczało - za tą akcją stał związany z Konfederacją Tomasz Buczek, regionalny pełnomocnik Ruchu Narodowego. - To będzie nasz kolejny problem w kampanii. Konfederacja stara się wykorzystać emocje na wschodniej ścianie. Jest aktywna także na Podkarpaciu - zwracają uwagę nasi rozmówcy.
Co na to PiS? W nieoficjalnych rozmowach można nawet usłyszeć, że "nie ma się rolnikom co dziwić". Jarosław Sachajko z Kukiz’15 mówi z kolei, że "atak na polskiego wicepremiera to atak na polskie państwo". Większość rozmówców z obozu władzy przekonuje, że przeciwnicy PiS kłopoty rolników "wykorzystują cynicznie", bo "chcą zbić na tym kapitał polityczny".
Są też tacy politycy PiS, którzy wolą zdystansować się od sytuacji. Jak poseł z Podkarpacia Piotr Uruski. - Nie czuję się kompetentny, by oceniać te zachowania. Każdy sam powinien sobie wyciągnąć wnioski. Nie chciałbym być w tej sprawie arbitrem. Niech społeczeństwo samo to oceni - powiedział Wirtualnej Polsce.
Inny z polityków PiS mówi nam, że nie może wraz z innymi kolegami zbyt mocno krytykować protestujących rolników, bo to tylko "pogorszy sytuację". Nawet jeśli te protesty są - jak mówi - "inspirowane politycznie". - Organizacja "Oszukana wieś" to w dużej mierze ludzie związani z Konfederacją. Uczepili się nas jak rzep psiego ogona i do wyborów nie puszczą. Kowalczyk ma przes…ne, bo gdziekolwiek się pojawi, to oni za nim pojadą. A on nie ma temperamentu walczaka. Kimś takim jest Ardanowski, ale nie Heniek. Heniek to spokojny człowiek.
Jan Krzysztof Ardanowski (zawieszony swego czasu w PiS za sprzeciw wobec "piątki dla zwierząt") od miesięcy jest wymieniany jako kandydat na ministra rolnictwa, ale - jak słyszymy w PiS - byłoby z tego więcej kłopotów niż korzyści. - To jak wpuszczenie lisa do kurnika. Rolnicy lubią "Ardana", ale w PiS nie wszyscy mu już ufają. Nawet w kierownictwie partii się go obawiają. Taki człowiek w resorcie to za duże ryzyko w kampanii. No, ale nic nie jest przesądzone. Jeśli Heniek się wywali, to "Ardan" może to wziąć - mówi o potencjalnej zmianie w resorcie rolnictwa jeden z prominentnych polityków PiS.
Inny mówi tak: Ardanowski ma ostry temperament, zawsze stawia na swoim, ale przynajmniej mógłby uspokoić najbardziej wściekłych rolników, których gniew zagospodarowują dziś Konfederacja z AgroUnią.
"PiS nie może uciekać przed rolnikami"
Dla PiS to spory kłopot. A rywalizacja z Konfederacją w bastionach prawicy to bardzo duże ryzyko. A jak wiadomo, rolnicy są dla partii rządzącej kluczową grupą wyborców. Czy straconą? Na pewno nie. Ale w tych wyborach każdy głos będzie się liczył, więc odpływ nawet części rolników może oznaczać dla PiS nawet utratę władzy.
Wiceprzewodniczący sejmowej komisji rolnictwa Jarosław Sachajko z Kukiz’15 w rozmowie z WP przestrzega partię rządzącą: - Jeśli politycy PiS nie będą mówić prawdy rolnikom i przedstawiać konkretnych rozwiązań, to Konfederacja będzie na tym zyskiwać. Rządzący nie mogą od rolników uciekać, tylko z nimi rozmawiać.
Jak twierdzi Sachajko, rolnicy są wyczuleni na fałsz i liczą na merytoryczną, konkretną rozmowę. - PiS musi dziś zdefiniować ich problemy. I je rozwiązywać. Przedstawić wizję na rolnictwo. My w tym chcemy pomóc. W najbliższym czasie Kukiz’15 przedstawi projekt ustaw, które mogą uporządkować sytuację w rolnictwie - przyznaje nasz rozmówca.
Sachajko - przymierzany swego czasu do stanowiska wiceministra rolnictwa - nie kryje, że Konfederacja jest problemem dla rządzących. - Ta formacja cynicznie wykorzystuje złą koniunkturę w rolnictwie, która jest na całym świecie. Ceny produktów rolniczych spadają wszędzie. To jeden z elementów wojny hybrydowej Rosji. Żaden polski polityk nie powinien się w tę wojnę wpisywać - przekonuje polityk Kukiz’15.
Zwraca uwagę, że "Konfederacja przed każdymi wyborami wszędzie próbuje szukać elektoratu, nie zważając przy tym na zdrowy rozsądek". - Przypomnę tylko, że w 2019 roku Konfederacja również miała swój "zespół rolny", który rozpadł się na niespełna rok po wyborach. Działacze z tego zespołu skarżyli się później, że Konfederacja ich oszukała i wykorzystała. Tym razem może być podobnie - uważa Sachajko.
Kaczyński uładzi sytuację? "Nie ma czystej karty"
Politycy PiS starają się łagodzić napięcia w relacjach z rolnikami. Najbardziej poszkodowani rolnicy województw podkarpackiego i lubelskiego otrzymali dopłaty po 250 zł do tony zboża, ale nawet sami działacze partii rządzącej przyznają nieoficjalnie, że to "kropla w morzu potrzeb".
Zobacz także
Bardzo prawdopodobne jest, że po powrocie na kampanijną trasę uspokojenie sytuacji weźmie na siebie Jarosław Kaczyński. To jedyny polityk obozu władzy, który realnie może wpłynąć na nastroje rolników.
Szkopuł w tym, że prezes PiS także nie ma czystej karty w relacjach z rolnikami. W ubiegłym roku Kaczyński zapewniał rolników, że ukraińskie zboże nie jest dla nich żadnym zagrożeniem, gdyż "jego odbiorcy są w północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie". - Zaufał rządowi, że sprawa zostanie załatwiona. Nie została. A na tłumaczenia nie ma czasu, trzeba działać - mówi polityk PiS.
Co z Henrykiem Kowalczykiem? PiS na razie nie planuje wymieniać ministra. Wniosek o jego odwołanie złożyło PSL, ale to tylko - przynajmniej na jakiś czas - umocni pozycję Kowalczyka. PiS bowiem przyjęło zasadę, że broni swoich ministrów w Sejmie. Poza tym za Kowalczykiem murem stoją politycy Solidarnej Polski i środowisko skupione wokół Beaty Szydło. Sam Jan Krzysztof Ardanowski przyznał, że będzie głosował w obronie Kowalczyka.
Niemniej nawet wśród polityków Zjednoczonej Prawicy słychać, że wicepremier od rolnictwa "nie udźwignął sytuacji". Z drugiej zaś strony - mówi jeden z polityków PiS - czemu się dziwić? - Kowalczyk nie może liczyć na wsparcie żadnego z wiceministrów, bo tam tak naprawdę mało kto się zna na rolnictwie. Za wszystko muszą tłumaczyć się działacze PiS, a wiceministrowie moszczą się w Warszawie - narzeka nasz rozmówca z partii rządzącej.
Problem z ukraińskim zbożem i frustracją rolników pozostanie. A działacze Konfederacji i AgroUnii nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
O tym, jak pogarszają się nastroje wśród rolników, pisaliśmy w Wirtualnej Polsce w październiku ubiegłego roku. Tekst na ten temat można przeczytać TUTAJ.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl