"Wiedziałam, że cieszy się z każdego nawrócenia"
"Ludzie opowiadali też Mariannie Popiełuszko, że w stanie wojennym jej syn przyjmował ich u siebie na żoliborskiej plebanii, że opiekował się rodzinami internowanych i uwięzionych.
Wraz z upływem czasu matka dowiadywała się coraz więcej o tym, czym jej syn zajmuje się w Warszawie. (...) Martwiła się jednak o jego bezpieczeństwo, bała się, by nic mu się nie stało. Zwłaszcza że dotarło do niej, że ksiądz Jerzy uczestniczy także w procesach sądowych działaczy Solidarności, by podtrzymywać ich na duchu, a przez to naraża się komunistom.
Zaczynały jednak do niej dochodzić informacje, że popularność kazań jej syna irytowała władze państwowe. Że zarzucają one Kościołowi, iż odprawiając Msze za Ojczyznę, ksiądz Popiełuszko zajmuje się polityką.
- A ja wiedziałam, że on się cieszy z każdego nawrócenia - przyznaje."
Cieszyła się, gdy udawało mu się wpaść do domu na dzień lub dwa. Doceniała to, że nie zaniedbywał rodziców nawet wtedy, gdy już go śledzono i szykanowano, gdy jeździł w otoczeniu 'aniołów stróżów' ".