Na początku myślał o zakonie, wybrał Warszawę
"Marianna Popiełuszko dobrze pamięta, że jej syn nie od razu postanowił zostać księdzem diecezjalnym. Początkowo myślał o zakonie. Pod wpływem lektury pisma "Rycerz Niepokalanej", które czytywał u babci w Grodzisku, marzył o wstąpieniu do klasztoru Franciszkanów w Niepokalanowie. Tam żył i pracował św. Maksymilian Kolbe, który od dawna tak bardzo mu imponował."
"Pani Marianna chętnie słuchała później opowieści syna o tym, jak z Dworca Wileńskiego w Warszawie dojechał tramwajem do centrum miasta. Była ciekawa, jak wyglądało seminarium i jakie są pierwsze wrażenia jej dziecka - przyszłego księdza."
"Tymczasem kleryk Popiełuszko na dwa lata trafił do jednostki wojskowej w Bartoszycach. Pani Marianna nie miała wtedy pojęcia, co naprawdę działo się w wojsku z kandydatami na księży. Nic nie wiedziała o znęcaniu się psychicznym i fizycznym, o tym, że klerycy byli poddawani systematycznej ateizacji oraz politycznej indoktrynacji. Ksiądz Jerzy, oszczędzając matce cierpień, nigdy szczegółowo jej o tym nie opowiadał."
- Zniszczyli mu zdrowie w wojsku, przedtem nie chorował - przyznaje matka. Tuż po opuszczeniu jednostki jej syn trafił do Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie.
Jak dowiadujemy się z książki, trudno było jej słuchać wspomnień kolegów księdza Jerzego, gdy opowiadali o tym, jak musiał boso stać w śniegu na mrozie za karę, ponieważ odmawiał różaniec.