Wyznanie matki: mój 5‑letni syn ma broń
Karabin maszynowy na baterie, pistolet czy plastikowy dynamit to niektóre z zabawek 5-letniego Dominika z Łodzi. – Często chodzi po domu i wykrzykuje „pif-paf”. Jak kogoś złapie, to „zabija”. Najczęściej ofiarą pada pies – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską mama Dominika, Ania.
Ania przyznaje, że nie kupowałaby synowi broni, gdyby nie jej ogólnodostępność. Sklepy z zabawkami oferują broń nawet dla 3-latków. W zestawie, na przykład, małych policjantów jest pistolet, rewolwer z kaburą i cztery strzałki. Koszt zestawu to 10 zł.
Aż 71% Internautów biorących udział w ankiecie Wirtualnej Polski negatywnie ocenia dostępność plastikowej broni dla dzieci. Blisko co czwarty badany (24%) uważa, że to dobrze, a 5% – nie ma w tej kwestii zdania. W ankiecie wzięło udział 2091 osób.
Zabawa w zabijanie
Producenci prześcigają się w wymyślaniu modeli broni dla dzieci. Na jednym z największych portali aukcyjnych w Polsce można kupić tzw. Broń Kosmity. Jak sugeruje opis przy produkcie, jej posiadacz mógłby być łowcą potworów, który musi stawić czoła – uwaga! – obcym, zakłócającym odbiorniki telewizji kablowej. Broń ma 28 cm, a jej koszt to 54 zł za sztukę. Innym zaskakującym pomysłem producentów militariów dla dzieci jest karabin ze światłem, dźwiękiem i wibracją. 30-centymetrowa broń zasilana jest bateriami. Jej koszt to 20,99 zł.
Ania mówi, że wiele razy myślała o wyrzuceniu militarnych zabawek. Jej zdaniem Dominik strzelałby wtedy z innych przedmiotów, jak marchewka czy kij od szczotki. Podobne doświadczenia ma Ewa, mama 6-letniego Michasia: – Chociaż nie pozwalam synowi na trzymanie w domu plastikowej broni, to i tak, kiedy odwiedzają go kuzyni, chłopcy chwytają za dinozaury i udają, że jeden zabija drugiego.
Rówieśnicy Dominika najczęściej bawią się pistoletami i, modną ostatnio, bronią rycerską. Często i chętnie bawią się uzbrojeni w miecze, którymi walczą w imię obrony dobra. Zdaniem Ani nie da się uchronić dziecka przed militarnymi zabawkami. Szczególnie, że w grach komputerowych, telewizji, radiu czy prasie pełno jest agresji i krwi. – Prawie każdy kolega Dominika bawi się bronią lub gra na komputerze w strzelanie. Tego procesu „zabijania” nie da się już zatrzymać – mówi Ania.
Karabiny na kulki
„To bardzo skomplikowana sprawa” – odpowiada Iwona Chądrzyńska, psycholog dziecięcy, zapytana przez Wirtualną Polskę o to, czy sprzedaż zabawek imitujących broń powinna być zabroniona. Zabawki militarne od zawsze cieszyły się dużym powodzeniem wśród maluchów.
Zdaniem Chądrzyńskiej zabawy w strzelaninę, zwłaszcza wśród chłopców, są etapem naturalnego rozwoju. Nie ma w tym nic złego, jeśli takie zabawy akceptuje rodzic. Również wtedy, kiedy zostaną określone wyraźne granice, które dziecko zna i których przestrzega. – Koniecznie trzeba porozmawiać z dzieckiem o tym, że to tylko zabawa i ten, kto nie chce się bawić, nie musi tego robić. Wytłumaczyć mu, że nie powinno się używać przedmiotów, które drugiej osobie faktycznie mogą zrobić krzywdę. Jak choćby, modne ostatnio wśród kolegów mojej ośmioletniej córki, karabiny na kulki – mówi Chądrzyńska.
Psycholog zaprzecza, że zabawa bronią przez małe dzieci związana była z agresją i jako taka stanowiła symptom nieprawidłowo rozwijającej się osobowości: – Nie jest tak, że z latającego z pistoletem w dłoni chłopca od razu wyrośnie agresywny mężczyzna.
Nie rób z broni tabu
Internauta o nicku mamaw komentarzach do ankiety Wirtualnej Polski przestrzega przed robieniem z militarnych zabawek tematu tabu. Jej zdaniem rozbudzimy w ten sposób apetyt u dziecka i pragnienie posiadania przez niego broni. Wspomina, jak koledzy jej syna, którzy nie posiadali zabawek-militariów, zrobili je z dziurkacza i zszywaczy. Jej opinię podziela Chądrzyńska: – Zdarza się, że militarne zabawki są w rodzinie tematem tabu, przedmiotem najwyższej krytyki, a nawet powodem histerii. Podobne zachowania zwiększają u dziecka pragnienie posiadania. A tego, by przed snem maluch marzył o karabinie maszynowym, z pewnością nie chce żaden rodzic.
Zbyt częste bawienie się przez dzieci imitacją broni, mówi Chądrzyńska, jest niebezpieczne. Tak się dzieje, kiedy maluch nie bawi się w nic innego poza wojną, ciągle strzela do innych, bywa agresywny, a dotychczasowa zabawa przekształca się w formę dokuczania, czy wręcz znęcania się nad innymi. Przy czym zwykle połączone jest to z ogromną radością spowodowaną „zabiciem kolegi”.
Tak Tak pisze, że jako dziecko bawił się pistoletami, a nie wyrósł na mordercę. Zauważa, że dziewczynki bawią się lalkami, a mimo to niektóre z nich zabijają swoje nienarodzone dzieci. Psychologowie tłumaczą, że każda zabawka może być niebezpieczna, bo to dziecko, jako inicjator, decyduje o sposobie jej użycia. Zabawa lalkami to naturalny etap rozwoju u dziewczynek (niekiedy również u chłopców). Kiedy jednak dziewczynki tworzą sobie wizję dorosłej, chorobliwie chudej kobiety – podobnie jak w przypadku chłopców nagminnie bawiących się bronią – również może dojść do tragedii.
Co myślisz o zabawie dzieci bronią? Wypowiedz się!