Wyrzucenie na życzenie. Łukasz Rzepecki dokładnie zaplanował odejście z partii
Łukasz Rzepecki stał się bohaterem mediów, przyklaskują mu też politycy opozycji. Wszyscy biorą udział w promowaniu tego najmłodszego posła tej kadencji. Wyraźnie widać, że polityk czeka na wykluczenie z partii, próbując ugrać przy okazji jak najwięcej. Gorzej, że zaczyna się w tym wszystkim ocierać o śmieszność.
02.10.2017 | aktual.: 02.10.2017 14:07
Przez pierwsze kilkanaście miesięcy kadencji Łukasz Rzepecki był znany szerszej publiczności jedynie z tego, że jest najmłodszym posłem w obecnym składzie Sejmu. Jednak ostatnio jego gwiazda rozbłysła dzięki przeciwstawianiu się linii partii. Już wchodząc na ścieżkę sprzeciwu Rzepecki musiał wiedzieć, że na jej końcu jest tylko jedno: wyrzucenie z partii. Pierwszym i ostatnim ostrzeżeniem było odwołanie posła ze składu komisji ds. UE, jednak poseł postanowił pójść na zwarcie.
W tym czasie spróbował ugrać dla siebie jak najwięcej i na krótką metę niewątpliwie się udało: jest zapraszany do najpopularniejszych programów, poświęca mu się czołówki portali i żółte paski, dyskutują o nim dużo starsi i ważniejsi politycy z PiS i nie tylko. A młody poseł starał się jeszcze podgrzać atmosferę, najpierw organizując konferencję prasową przed Pałacem Prezydenckim, a później przed siedzibą PiS na Nowogrodzkiej. Poseł chciał spotkać się z Jarosławem Kaczyńskim, ale przeszkodą nie do pokonania okazała się już recepcja.
Przesada
Problem z takimi PR-owymi akcjami jest jeden: łatwo można przedobrzyć. I według niektórych komentatorów poseł Rzepecki zbliżył się do tej granicy, uderzając wprost w prezesa partii. Trudno brać na poważnie wezwania do ustąpienia ze stanowiska, które do 68-letniego prezesa partii kieruje 25-letni poseł, który jeszcze miesiąc temu potulnie głosował z godnie z linią ugrupowania. Bo wie, że wkrótce obiektywy kamer zwrócą się w inną stronę i kolejne 5 minut sławy może już nie nadejść.
Takie odejście, rozciągnięte w czasie i sprowokowane przez wyrzucanego, nie jest niczym nowym. Ostatnio ten szlak przeszedł Krzysztof Łapiński, dzisiaj rzecznik prezydenta. Był związany z partią przez kilkanaście lat, pracował przy kampaniach w 2015 roku i liczył na awans po wygranych wyborach, ale się rozczarował: pozostał szeregowym posłem.
Konflikt z PiS zaczął się, gdy rzeczniczka Beata Mazurek zablokowała mu występy w mediach. Z czasem Łapiński zaczął przyjmować zaproszenia bez proszenia centrali o zgodę, coraz odważniej krytykując partię (np. za sprawę Misiewicza)
. Łapiński był wszędzie: wywiady dla stacji telewizyjnych, radiowych, gazet i portali. Ale jego zachowanie było nieco nietypowe, bo nie czekał na wyrzucenie, ale w maju sam odszedł do Pałacu Prezydenckiego.
Kto za kim stoi?
Teraz to w Łapińskim dostrzega się inspiratora kolejnych ruchów Rzepeckiego. - Jest mi szkoda posła Rzepeckiego, ponieważ ktoś się nim bawi, ktoś pociąga za sznurki - stwierdził poseł PiS Arkadiusz Mularczyk w rozmowie z "Super Expressem". Rzepecki szybko odpowiedział na Twitterze. "Ujawniam kto mną steruje: caryca Katarzyna II. Arkadiuszem Mularczykiem steruje rozpiska głosowań i brief medialny. Neofici muszą pokazać, że są przydatni" - napisał, nawiązując do niedawnego transferu Mularczyka z Solidarnej Polski do PiS.
Wśród tych, którzy mieliby sterować Rzepeckim pojawia się też nazwisko Marcina Mastalerka. To były poseł PiS, który w 2015 roku stracił miejsce na liście decyzją samego Jarosława Kaczyńskiego. Na osłodę dostał posadę w państwowym Orlenie, kontrolowanym przez Wojciecha Jasińskiego, przyjaciela prezesa. Można więc podejrzewać, że działo się to przynajmniej za zgodą Kaczyńskiego. Niedawno Mastalerek odszedł z Orlenu i zaczął pracę w sektorze prywatym.
Człowiek Mastalerka
Zbiegło się to z doniesieniami o nieformalnej współpracy Mastalerka z prezydentem Andrzejem Dudą i jego rzecznikiem Krzysztofem Łapińskim. Niektórzy politycy PiS wprost obwiniali tych dwóch byłych PR-owców PiS o zbuntowanie prezydenta i zachęcenie go do walki o podmiotowość. Teraz Mastalerka obwinia się o zbuntowanie kolejnego polityka PiS.
I w przypadku Rzepeckiego coś może być na rzeczy, bo to właśnie Mastalerek wprowadzał go do polityki. Młody poseł był dyrektorem jego biura poselskiego, działał w kierowanej przez niego młodzieżówce, wreszcie to Mastalerek załatwił mu miejsce na liście wyborczej do Sejmu i pomagał w kampanii wyborczej.
Kiedy po wyborach 23-letni sejmowy debiutant dziękował za daną mu szansę, wymieniał nazwisko Mastalerka obok prezesa Kaczyńskiego i premier Szydło. Nie wiadomo, komu teraz zacznie dziękować Rzepecki. Zapewnia, że nie wybiera się do pracy w Kancelarii Prezydenta, choć jeszcze kilka tygodni temu otwarcie mówił, że jest częstym gościem w Pałacu Prezydenckim. Niewątpliwie młody poseł zadba o to, żebyśmy usłyszeli o jego dalszych politycznych planach.