Wyrok ws. zabójstwa Pawła Adamowicza

Sąd skazał Stefana Wilmonta na karę dożywotniego pozbawienia wolności za zabicie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Z uwagi na interes społeczny sąd pozwolił na ujawnienie wizerunku i nazwiska skazanego. - Stefan Wilmont nie jest chory psychicznie. (...) jest osobą skrajnie niebezpieczną i nieobliczalną - oświadczyła sędzia Aleksandra Kaczmarek.


Gdański sąd wydał wyrok ws. Stefana Wilmonta oskarżonego o zabójstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza
Gdański sąd wydał wyrok ws. Stefana Wilmonta oskarżonego o zabójstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Wojciech Strozyk/REPORTER
Rafał Mrowicki

Sąd uznał, że Wilmont miał ograniczoną poczytalność w momencie zamachu. Podziela tym samym opinie drugiego i trzeciego zespołu biegłych w tym zakresie. Oskarżony uśmiechał się w momencie odczytywania przez sąd listy obrażeń, które zadał Pawłowi Adamowiczowi. - To zbrodnia bez precedensu w powojennej historii Polski - podkreśliła sędzia Aleksandra Kaczmarek.

Zdecydowano, że warunkowe zwolnienie nie będzie możliwe wcześniej niż 40 lat po rozpoczęciu odbywania kary. Sąd zdecydował się ujawnić nazwisko Stefana Wilmonta, bo potrzeba obrony jego dóbr osobistych nie jest już aktualna. Sąd wyraził zgodę na publikację wizerunku, mając na uwadze medialny charakter zbrodni, której ten się dopuścił. Wyrok jest nieprawomocny.

- Wbrew stanowisku obrony dożywocie w systemie terapeutycznym ma sens, ponieważ oskarżony jest człowiekiem młodym. Oskarżony mimo młodego wieku jest osobą w wysokim stopniu zdemoralizowaną. Od dziecka sprawiał problemy wychowawcze. (...) Jego osobowość ulegała erozji - zaznaczyła sędzia.

Wyrok ws. zabójstwa Adamowicza

- Najistotniejsze było ustalenie motywu. Badanie zdrowia psychicznego oskarżonego determinowało czas trwania postępowania przygotowawczego. Niezbędne było przygotowanie opinii przez trzy zespoły biegłych psychiatrów i psychologów - podkreśliła sędzia Kaczmarek.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Zaobserwowano (u Wilmonta - red.) zaburzenia komunikacji międzyrówieśniczej. W oskarżonym narastało poczucie inności. W wielodzietnej rodzinie był pozostawiony sam sobie. Jedynym sposobem radzenia sobie było wycofanie się. Zaburzenia zachowania przyjęły charakter buntu (...). Oskarżony nigdy nie zdobył wykształcenia podstawowego i żył na uboczu. Jedynym oparciem były gry komputerowe - stwierdziła sędzia.

- W czasie odbywania przez Wilmonta kary pozbawienia wolności za rozbój, Paweł Adamowicz (od 1998 r.) był nieprzerwanie prezydentem Gdańska. Nic nie wskazuje, by o Stefanie Wilmoncie słyszał. W 2001 r. był jednym z założycieli PO, do której należał aż do zawieszenia swojego członkostwa w 2015 r. Stefan Wilmont często wskazywał, że winna jego karze jest PO, która rządziła w tamtym czasie. Mówił, że ma rachunki do wyrównania. Nikt nie traktował tych słów poważnie - zwróciła uwagę sędzia.

- Traktowano go jako osobę spokojną. Słowa syna potraktowała poważnie tylko jego matka, która poinformowała policję. Ze Stefanem Wilmontem przeprowadzono rozmowę. Nie był w stanie określić swoich planów po opuszczeniu zakładu karnego. Zapowiedział, że nagłośni swoją sprawę w telewizji. Nie był zainteresowany formami pomocy oferowanymi przez zakład karny - zaznaczyła.

- 13 stycznia 2019 r. w Gdańsku odbywał się finał WOŚP. Planowano światełko do nieba. W finale brał udział prezydent Paweł Adamowicz. Prezydent wypowiedział wówczas swoje ostatnie w życiu słowa - mówiła dalej sędzia.

Sąd: Wilmont działał sam. Nie ma dowodów, by ktoś z nim współpracował

Sędzia podkreśliła następnie, że po ataku "Wilmont paradował triumfalnie na scenie". - Następnie przyłożył nóż do prowadzącego finał Andrzeja Stawickiego. Wbił mu nóż w brzuch, żądając mikrofonu. Po zabraniu mikrofonu oskarżony wykrzyczał słowa: "Nazywam się Stefan Wilmont. Siedziałem niewinnie w więzieniu. Platforma Obywatelska mnie torturowała. Dlatego właśnie zginął Adamowicz" - kontynuowała sędzia.

Następnie podkreśliła, że "na nożu stwierdzono DNA Stefana Wilmonta i Pawła Adamowicza. Stefan Wilmont, wchodząc na scenę nie posiadał identyfikatora, był trzeźwy i nie znajdował się pod wpływem środków odurzających". - Działał całkowicie sam. Nie ma dowodów, by ktoś z nim współpracował. Informacje medialne na ten temat są nieprawdziwe - podkreśliła sędzia Aleksandra Kaczmarek.

Kwestią kluczową dla sądu, jak wskazano, było ustalenie stanu zdrowia psychicznego oskarżonego i stopnia jego poczytalności. To z opinii zespołu biegłych, pod kierunkiem prof. Janusza Heitzmanna, wynika, że działanie oskarżonego "wynikało z zaburzeń".

Sąd: Stefan Wilmont nie jest chory psychicznie

Po ewentualnym zwolnieniu z zakładu karnego, wskazała sędzia, Wilmont będzie musiał zostać przebadany psychiatrycznie. Biegli z zespołu prof. Heitzmanna nie stwierdzili choroby psychicznej u skazanego.

- Stefan Wilmont nie jest chory psychicznie, o czym świadczy fakt, że urojenia występowały epizodycznie. Schizofrenia jest procesem przewlekłym. Przeprowadzone badania nie wykazały uszkodzenia centralnego ośrodka nerwowego. U Stefana Wilmonta nie było objawów koniecznych do stwierdzenia schizofrenii - dodała sędzia.

W ocenie sądu Wilmont zabił Pawła Adamowicza w sposób zasługujący na szczególne potępienie. Działał z zamiarem bezpośrednim dokonania zabójstwa, o czym świadczą wypowiedziane przez niego na scenie słowa.

Sąd: wiązanie zamachu na Adamowicza z polityką ma charakter nadinterpretacji

- Przedmiotowa sprawa nie była sprawą polityczną - stwierdziła sędzia. - Wiązanie zamachu z polityką ma charakter nadinterpretacji. Skrajność jego poglądów nie była związana z poglądami politycznymi. Występuje tu element zemsty, który nie ma uzasadnienia. Paweł Adamowicz nie miał z osobą oskarżonego nic wspólnego. W mniemaniu oskarżonego był osobą znaczącą, której zabicie będzie głośne - dodała sędzia Aleksandra Kaczmarek.

W ocenie sądu Stefan Wilmont nie został skrzywdzony przez wymiar sprawiedliwości, ani przez Pawła Adamowicza. Został skazany za trzy przestępstwa. - Potraktowanie go w sposób specjalny ze względu na młody wiek, nie znajdowało uzasadnienia - wskazała sędzia.

Sędzia wyliczyła również, że w czasie procesu użyto wobec Stefana Wilmonta siedmiokrotnie środków przymusu bezpośredniego. Wskazała, że nie widać u niego woli zmiany. Widać lekceważący stosunek do prawa. - Widać za to rzeczywisty brak jakiejkolwiek skruchy, co podkreślała oskarżycielka posiłkowa Magdalena Adamowicz, podkreślając, że utrudnia jej to zakończenie żałoby - zwróciła uwagę sędzia.

Sąd: kara dożywocia dla Wilmonta jest sprawiedliwa

- W odniesieniu do Stefana Wilmonta kara dożywotniego pozbawienia wolności jest karą sprawiedliwą. Istnieje możliwość powtórzenia takiego zachowania. Wyniki jego badań psychiatrycznych były zaskakująco dobre. Był dobrze przygotowany do zbrodni, zdawał sobie sprawę, że ofiara będzie grubo ubrana ze względu na środek zimy. Wygłosił swój manifest, który z pewnością był wcześniej przemyślany. Wybrał moment przy uśpieniu czujności uczestników koncertu, przeżywających doniosłe wydarzenie. Doskonale wybrał miejsce, przez które wejdzie na scenę - podkreśliła sędzia.

- Jego działanie było zdeterminowane, świadome i z rozmysłem. Nie dał pokrzywdzonemu szans na obronę. Jego zbrodnia jest przerażająca. W przypadku oskarżonego kara dożywocia nie jest prymitywnie pojmowanym odwetem. Tylko taka kara jest w stanie zabezpieczyć społeczeństwo przed sprawcą. Wilmont jest osobą skrajnie niebezpieczną i nieobliczalną. Jego wizje nie mają charakteru chorobowego - oświadczyła sędzia Aleksandra Kaczmarek.

Wilmont skazany na dożywocie. "Sąd nie dostrzegł opamiętania"

Zdaniem sądu Stefan Wilmont dobrze wie, co robi. Zasypywał sąd listami, których treść świadczy o tym, że jest dobrze zorientowany w rzeczywistości - wskazała sędzia, a następnie podkreśliła, że rodzina Pawła Adamowicza nie doświadczyła z jego strony do dziś żadnej skruchy.

- Na sali sądowej nie przeprosił wdowy nawet w sposób koniunkturalny. Sąd nie dostrzegł opamiętania ani żalu. To wydarzenie nie było wstrząsem jedynie dla rodziny i osób najbliższych (Adamowiczowi - red.). Z uwagi na stanowisko Pawła Adamowicza, było to przerażające zdarzenie na skalę miasta i całej Polski. Zachwiało się poczucie bezpieczeństwa tysięcy osób - podkreśliła sędzia.

Z uwagi na nieprawomocność wyroku prokuratura i oskarżyciele chcą, by Stefan Wilmont pozostał w areszcie tymczasowym do wyroku w drugiej instancji lub do osadzenia go w więzieniu. Obrona nie wnioskuje o nic. Pozostawia tę kwestię sądowi. Sąd przedłuża areszt do 13 września.

W sposób szokujący głos zabrał na koniec sam Stefan Wilmont. Powiedział, że "areszt nie ma znaczenia, bo i tak wszyscy skończą na oddziale terapeutycznym, na którym on będzie doktorem".

Zapadł wyrok ws. zabójstwa Adamowicza. Rodzina zabrała głos

- Nikt nie przywróci życia Pawłowi. Nasz ojciec nie dożył do wyroku. Mówi się, że czas leczy rany, ale z każdą rozprawą te tragiczne obrazy, których byliśmy świadkami, one powracają. To nie jest łatwe. Wyrok pierwszej instancji kończy pewien etap - oświadczył po ogłoszeniu uzasadnienia wyroku brat zamordowanego. - Nie wiem jak długo będzie trwało zamykanie żałoby - dodał.

- Pamięć o Pawle pozostanie i mam nadzieję, że pamięć o sprawcy zaginie. O to proszę, nie pokazujcie sensacji, bo tylko na tym jemu zależy - powiedziała obecna w sądzie Magdalena Adamowicz, żona Pawła Adamowicza. Oświadczyła, że nie chce odpowiadać na kolejne pytania dziennikarzy.

Dopytywany przez dziennikarz brat Adamowicza, dodał, że "Stefan W. dostał fiksacji na tle PO". - Sąd był łagodny przytaczając opinię, zostawmy to. Rodzina przeżyła swoje, ale ten człowiek... Rokowania są zdecydowanie negatywne, on może zagrażać zdrowiu i życiu innych ludzi - dodał.

Piotr Adamowicz został zapytany o obecność na sali rozpraw matki Stefana Wilmonta. - Ona się kontaktuje za pomocą zaprzyjaźnionego portalu, była jej koleżanka i rzekoma ciocia. Taką drogę wybrali - stwierdził. - Nie mam nic do powiedzenia Stefanowi W. On do mnie pisał dziwne rzeczy, jego to... mówiąc potocznie, jego to podnieca - podkreślił Piotr Adamowicz. - Ona ma też grono sympatyków... To najtragiczniejsza, drastyczna zbrodnia zabójstwa w najnowszej historii naszego kraju - dodał, kończąc rozmowę z dziennikarzami.

Sprawa zabójstwa Adamowicza

W poniedziałek 13 marca wygłoszono mowy końcowe. Prokuratura domagała się kary dożywotniego pozbawienia wolności za zabójstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, dwóch lat więzienia za odebranie mikrofonu i grożenie nożem konferansjerowi finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Prokuratura domagała się również pozbawienia Stefana Wilmont praw publicznych na 10 lat.

Ponadto prokuratura domagała się zadośćuczynienia po 100 tys. zł na rzecz dwóch córek oraz żony Pawła Adamowicza, 60 tys. zł dla Piotra Adamowicza (brat) i 60 tys. zł dla Teresy Adamowicz (matka Piotra i Pawła Adamowiczów), a także 10 tys. zł dla pokrzywdzonego Andrzeja Stawickiego.

Obrońca Stefana Wilmonta domagał się z kolei umorzenia postępowania z uwagi na niepoczytalność oskarżonego (wskazała na nią tylko jedna z trzech opinii biegłych psychiatrów). Obrona liczyła również, w przypadku uznania winy, na nadzwyczajne złagodzenie kary i wymierzenie jej w wymiarze 15 lat pozbawienia wolności oraz na odstąpienie od kosztów postępowania.

Śmierć Pawła Adamowicza

Stefan W. ugodził nożem ówczesnego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza 13 stycznia 2019 r. - podczas gdańskiego finału WOŚP. Napastnik wszedł na scenę i parokrotnie zaatakował, po czym ogłosił, że zrobił to, ponieważ siedział "niewinny w więzieniu" przez Platformę Obywatelską. Prezydent Gdańska zmarł dzień później w szpitalu.

Proces zabójcy rozpoczął się w marcu 2022 r. Wcześniej sporządzono trzy opinie biegłych psychiatrów. Pierwsza wskazywała na niepoczytalność Stefana Wilmont. Dwie kolejne wskazywały na ograniczoną poczytalność, co oznaczało, że Wilmont mógł stanąć przed sądem. Na pierwszą opinię powołuje się obrona, która przed końcem procesu domagała się sporządzenia czwartej opinii biegłych. Sąd nie wyraził na to zgody.

Podczas procesu przesłuchano m.in. osoby przebywające na scenie w momencie ataku na Adamowicza i organizatorów gdańskiego finału WOŚP, a także pracowników służby więziennej, którzy wcześniej mieli do czynienia ze Stefanem Wilmontem.

Zabójstwo Adamowicza. Stefan Wilmont "nie czuje się winny"

Podczas procesu Stefan Wilmont nie odzywał się często. Dopiero podczas jednej z ostatnich rozpraw odpowiadał głównie "tak" i "nie". Na sali sądowej był z nim kontakt wzrokowy. Na jednej z rozpraw nagle zerwał pagon z munduru policjanta, który siedział obok niego.

Na ostatniej rozprawie, podczas której wygłoszono mowy końcowe, uśmiechał się i twierdził, że nie czuje się winny.

- Chciałbym powiedzieć, że nie ma żadnych dowodów. Ja się do winy nie przyznaję. Bóg mi świadkiem, że to nie moja wina. (Jestem - red.) najbardziej poczytalny w Gdańsku. Nigdy w życiu nie ćpałem i nie piłem alkoholu - mówił Stefan Wilmont.

"Adamowicz był ofiarą propagandy"

Zarówno prokuratura jak i prawnicy reprezentujący rodzinę Pawła Adamowicza podkreślali, że czyn popełniony przez Stefana Wilmont był brutalny i został zaplanowany.

- Działanie Stefana W. charakteryzowało się wyjątkową brutalnością, drastycznością oraz całokształtem okoliczności wskazującym, że ofierze zadano znacznie większe cierpienie niż było to konieczne do przełamania jego oporu i dokonania zabójstwa - mówiła prokurator Aleksandra Nickel-Rogowska.

- Sprawca dokonał publicznej egzekucji na niewinnej osobie. Ofiara nie była całkowicie nieznana oskarżonemu. Adamowicz był ofiarą nienawistnej propagandy, stał się celem ataku, bo prezentował odmienną opcję polityczną - mówił prof. Zbigniew Ćwiąkalski reprezentujący rodzinę Pawła Adamowicza.

Żona Pawła Adamowicza: nie czuję nienawiści

Magdalena Adamowicz w poniedziałek po raz pierwszy stawiła się w sądzie na procesie zabójcy swojego męża. Zwróciła uwagę, że zamachowiec nie wykazywał skruchy ani nie przeprosił. Podkreśliła, że zabójca wiedział, kto jest celem jego ataku, a po dokonaniu zbrodni położył się na ziemię - czekając na zatrzymanie przez policję.

- Wysoki sądzie, ja Magdalena Adamowicz, żona Pawła Adamowicza, nie czuję nienawiści do mężczyzny, który zabił mojego męża, ale proszę z całej mocy, z całego mojego serca, aby człowiek został sprawiedliwie osądzony, bo nadzieja na sprawiedliwy wyrok była i wciąż jest tym, co chroni mnie przed nienawiścią - mówiła w mowie końcowej Magdalena Adamowicz.

- Kara powinna być surowa, bo oskarżony nie okazał skruchy i nie prosił o przebaczenie. Brak skruchy u mordercy nie pozwala nam zakończyć żałoby - dodała.

Piotr Adamowicz, poseł i brat zamordowanego prezydenta Gdańska, mówił o "publicznej egzekucji". Zwrócił uwagę, że Stefan Wilmont zaplanował miejsce, termin oraz to, kto padnie celem jego ataku. Podkreślał też triumfalne gesty zabójcy po dokonaniu ataku na Adamowicza.

Źródło: WP Wiadomości, PAP

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie