"Zdążyć przed sądem". Profesorowie prawa oceniają "lex Kaczyński"
Polityczna usłużność oraz próba zapewnienia bezkarności oszczercom - takimi słowami projekt kontrowersyjnej zmiany przepisów nazywanej już "lex Kaczyński" komentują profesorowie prawa. Prof. Ewa Łętowska i prof. Zbigniew Ćwiąkalski w rozmowie z Wirtualną Polską nie szczędzą słów krytyki. Rzecznik PiS Rafał Bochenek zapowiedział, że w Senacie politycy tej partii zgłoszą poprawkę.
Ta sprawa wzbudza ogromne kontrowersje, od kiedy Patryk Słowik z Wirtualnej Polski ujawnił, jak na nowych przepisach, które właśnie uchwalił Sejm, skorzysta Jarosław Kaczyński. I jak dzięki zmianom nie będzie musiał płacić Radosławowi Sikorskiemu po przegranym procesie.
Po fali oburzenia, jaką wywołał tekst, Prawo i Sprawiedliwość zapowiada krok w tył. - Zgłosimy poprawkę - twierdzi rzecznik partii.
Profesorowie prawa, z którymi rozmawialiśmy, nie zostawiają jednak suchej nitki na przepisach uchwalonych przez Sejm.
- Kłamliwe pomówienie, za które mimo wyroku się nie przeprasza, było dotychczas dla sprawcy kosztowne. Przeprosiny bowiem należało opublikować w takim samym medium, rozmiarze i czasie, co pomówienie. A gdy sprawca był oporny, pokrzywdzony mógł sam dać anons i kosztami obciążyć osobę krnąbrnie opierającą się wyrokowi. Koszt takich przeprosin bywa bardzo wysoki. Ale usprawiedliwiały to i waga publicznego, kłamliwego pomówienia, i lekceważenie wykonania prawomocnego wyroku. Inna sprawa, że i operowanie cennikiem przez medium, gdzie miano wydrukować przeprosiny, powinno być rzetelne - komentuje dla Wirtualnej Polski prof. Ewa Łętowska, była Rzecznik Praw Obywatelskich oraz była sędzia Trybunału Konstytucyjnego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Kaczyński uniknie wyroku? "Sytuacja skrajnie chora"
- Nie dziwiłaby zatem nowelizacja podjęta w celu zapewnienia proporcjonalności kosztów publikacji. Jednak obecna nowela, której celem jest reforma zasad egzekwowania wyroków zobowiązujących do przeprosin, nie może być oceniana z pominięciem sytuacji, która ją spowodowała. Bez tego zmiana wprawdzie nadal byłaby nieudolnie zaprojektowana i kontrproduktywna, ale przynajmniej byłaby pozbawiona elementu politycznej usłużności, jaką niewątpliwie nosi - dodaje prof. Łętowska.
Również prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości, w rozmowie z Wirtualną Polską ocenia tę zmianę "zdecydowanie negatywnie".
- Rzeczywiście można podejrzewać, że jest to przepis uchwalony dla konkretnego przypadku. To praktycznie pozwoli na bezkarność oszczercom i osobom, które zniesławiają innych. Zapłacenie do 15 tys. zł oraz opublikowanie przeprosin w Monitorze Sądowym i Gospodarczym, którego praktycznie nikt nie czyta, zachęca do tego typu działań. Zarówno media, jak i osoby fizyczne, będą mogły dowolnie oczerniać inne osoby - komentuje prof. Zbigniew Ćwiąkalski.
- Jest jeszcze jeden punkt, który drażni: wsteczne działanie ustawy. Jeżeli ktoś nie wykonał wyroku, a był zobowiązany do jego wykonania, będzie mógł poczekać do wejścia w życie tych przepisów. Jego zobowiązanie zostanie wtedy zlikwidowane - podkreśla były minister sprawiedliwości.
Zmiana "pozbawia wyrok sensu"
Prof. Łętowska uważa, że zmiana oznacza utratę odstraszającego charakteru decyzji sądu. - Po pierwsze, publikacja przeprosin w urzędowym biuletynie dotyczącym kwestii gospodarczych nie zapewnia dotarcia przeprosin do osób, wobec których dokonano pomówienia. Pozbawia to wyrok sensu dla poszkodowanego. Tak samo działa rażące obniżenie kwotowe sankcji do 15 tys. zł. Zepsuto tu więc cały mechanizm egzekucyjny, pozbawiając go znaczenia dla poszkodowanego i odstraszającego charakteru dla sprawcy. Po drugie – w tle chodzi o niewykonany przez Jarosława Kaczyńskiego wyrok zobowiązujący go do przeprosin Radosława Sikorskiego za pomówienie o zdradę dyplomatyczną - ocenia prawniczka.
"Zdążyć przed sądem"
Według prof. Ćwiąkalskiego, wprowadzenie zmiany korzystnej dla Jarosława Kaczyńskiego, może pociągnąć za sobą w przyszłości kolejne podobne przypadki zmian w prawie. Prawnik zwraca uwagę, że to nie pierwszy raz, kiedy obecnie rządzący dostosowują do siebie lub interpretują prawo w sposób, w jaki dotąd nie było ono interpretowane.
Również prof. Łętowska widzi tu kolejną próbę dostosowania prawa do okoliczności politycznych. - To otwiera drogę do załatwiania szeregu innych spraw w innych dziedzinach prawa. Charakterystyczne i zadziwiające jest, że te zmiany są korzystne dla osób z ekipy rządzącej - mówi prof. Zbigniew Ćwiąkalski.
- Ułaskawienie panów Kamińskiego i Wąsika było związane z interpretacją przepisu w sposób, w jaki nikt nigdy wcześniej go nie interpretował. Ułaskawiano z nieprawomocnego wyroku - dodaje.
- Hasło "zdążyć przed sądem" to wspólna cecha serii działań legislacyjnych, w która wpisuje się obecna nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego. Gdy w jakiejś kwestii prawo i wyroki sądowe polegające na jego stosowaniu są niezgodne z interesem politycznym władzy lub jej piastunów - zmienia się prawo. Jednocześnie dbając, by sprawy w toku, niezakończone, zostały objęte przez nowe uregulowanie. Do tego dochodzi umożliwienie wzruszenia już zapadłych, niekorzystnych dla sprawcy decyzji - ocenia prof. Łętowska.
Rafał Mrowicki, dziennikarz Wirtualnej Polski