Wypadek rządowej kolumny z udziałem premier w Oświęcimiu. Prokuratura znów odmawia śledztwa ws. zniszczenia kluczowych dowodów

Prokuratura Okręgowa w Nowym Sączu ponownie odmówiła wszczęcia śledztwa ws. uszkodzenia dowodów – między innymi płyt DVD z zapisem monitoringu – które mogły okazać się niezbędne do wyjaśnienia wszystkich okoliczności wypadku rządowej limuzyny z udziałem premier Beaty Szydło – ustaliła Wirtualna Polska. Kolejne odrzucone zawiadomienie – pierwsze pochodziło od obrońcy kierowcy seicento – złożył przedstawiciel opozycji.

Wypadek rządowej kolumny z udziałem premier w Oświęcimiu. Prokuratura znów odmawia śledztwa ws. zniszczenia kluczowych dowodów
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | PAP
Michał Wróblewski

05.02.2020 | aktual.: 05.02.2020 13:35

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Postanowienie w tej sprawie – w odpowiedzi na wniosek złożony we wrześniu ub. roku przez polityka Platformy Obywatelskiej – śledczy wydali 16 stycznia 2020 r. Prokuratura zatem konsekwentnie odmawia zajęcie się sprawą, która dla samych śledczych jest niewygodna.

Prokuratura w Nowym Sączu informuje w piśmie, które posiada Wirtualna Polska, iż odmawia śledztwa w sprawie: "uszkodzenia w nieustalonym okresie pomiędzy 13 lutego 2017 roku a czerwcem 2019 roku w nieustalonym miejscu dokumentów (…) w postaci trzech płyt DVD" (chodzi m.in. o zapis monitoringu z miejsca wypadku – przyp. red.) oraz w sprawie "niedopełnienia obowiązków w nieustalonym okresie pomiędzy 13 lutego 2017 roku a czerwcem 2019 roku w nieustalonym miejscu przez funkcjonariuszy publicznych wykonujących czynności służbowe w toku śledztwa Prokuratury Okręgowej w Krakowie".

Obraz
© WP.PL | WP

Prokuratura, która prowadziła postępowanie dotyczące uszkodzonego, kluczowego dowodu w sprawie wypadku limuzyny byłej premier, nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. O uszkodzonych płytach z materiałami wideo jako pierwszy informował portal tvn24.pl w ubiegłym roku. Dziennikarze pisali kilka tygodni temu, iż śledczy odmawiali działań ws. uszkodzonych dowodów również na wniosek obrońcy kierowcy seicento.

Prokuratura umywa ręce

Przypomnijmy: zawiadomienie do prokuratury w sprawie uszkodzenia dowodu złożył m.in. obrońca oskarżonego kierowcy seicento Sebastiana Kościelnika mecenas Władysław Pociej, a także poseł Platformy Obywatelskiej Michał Szczerba.

Obraz
© PAP | PAP

Polityk w zawiadomieniu złożonym we wrześniu ub. roku – skierowanym do prokuratora generalnego – pisał o "uzasadnionym podejrzeniu przestępstwa przez bliżej nieokreślone osoby polegającego na tym, że nie dopełniając ciążących obowiązków nie zabezpieczyły w sposób właściwy i wystarczający dowodów w sprawie wypadku z udziałem rządowej kolumny przewożącej byłą Prezes Rady Ministrów Beatę Szydło, do którego doszło w lutym 2017 r. w Oświęcimiu” (pismo publikujemy poniżej).

Obraz
© WP.PL | WP
Obraz
© WP.PL | WP

Decyzja Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu o odmowie wszczęcia śledztwa została podjęta po ponad półrocznym postępowaniu sprawdzającym.

Dziwne okoliczności zniszczenia płyt

Wirtualna Polska dotarła do ustaleń dotyczących jednej z płyt, która została zniszczona, a która mogła być kluczowym dowodem. Płyta miała zostać uszkodzona tak, by nie móc odczytać kluczowych zapisów nagrania.

Obraz
© PAP | PAP

– Płyty z monitoringu nie da się odtworzyć. To nie było tak, że ktoś ją zadrapał. Ta płyta została nadłamana. To nadłamanie nie jest z brzegu, ale od środka. Czyli zniszczono pierwsze minuty monitoringu, najważniejszy zapis nagrania. Zniszczono pierwsze ścieżki CD od środka – twierdził w rozmowie z WP śledczy znający kulisy sprawy, pragnący zachować anonimowość.

Rozmówca WP wyjaśniał: – Monitoring został przejęty postanowieniem policjanta z 13 lutego, czyli trzy dni po wypadku. Policja w Oświęcimiu zabezpieczyła nagranie, zapoznała się i sporządziła notatkę. Miesiąc później, a dokładnie 15 marca, płyta jest oficjalnie badana przez Laboratorium Kryminalistyczne, które stwierdza, że płyta jest uszkodzona i nie da się jej odtworzyć. To w ciągu tego miesiąca doszło do uszkodzenia płyty. Prokuratura nie musiała daleko szukać. Pytanie, czy chciała – zastanawia się informator zbliżony do śledztwa.

Warto przypomnieć, że fakt zniszczenia nośników potwierdził Sąd Okręgowy w Krakowie. – Nie da się jednoznacznie stwierdzić, kiedy i w jakich okolicznościach doszło do ich uszkodzenia. Na jednej z płyt, zgodnie z opisem znajdującym się na kopercie, znajdował się materiał stacji TVN24 z programu "Czarno na Białym". Na drugiej płycie znajdował się zapis monitoringu, z którego został sporządzony przez policję protokół oględzin i przekazany do dyspozycji sądu – mówiła kilka miesięcy temu rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie sędzia Beata Górszczyk.

Reporter WP Sylwester Ruszkiewicz zaś ujawnił w październiku ub. roku, że w sprawie pojawiła się kolejna wątpliwość. Po wypadku samochodowym z udziałem rządowej limuzyny w Oświęcimiu jedno z nagrań z monitoringu mogło zostać sfabrykowane. Jak ustaliła Wirtualna Polska, zawiadomienie w tej sprawie trafiło do Sądu Rejonowego w Oświęcimiu, w którym toczy się proces kierowcy Seicento Sebastiana K.

Wypadek limuzyny rządowej z byłą premier

10 lutego o godzinie 18:30 w Oświęcimiu doszło do wypadku samochodowego, na skutek którego ucierpiała premier Beata Szydło. Rządowy pojazd, którym przemieszczała się premier, zderzył się z seicento kierowanym przez 21-letniego Sebastiana K., po czym uderzył w drzewo.

Niedługo po zdarzeniu policja poinformowała, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i zderzył się z autem szefowej rządu, które uderzyło w drzewo.
W wypadku ranna została szefowa rządu oraz dwaj funkcjonariusze BOR - kierowca i szef ochrony premier. Beata Szydło najpierw trafiła do szpitala w Oświęcimiu, gdzie została przebadana. Jak poinformował ówczesny rzecznik rządu Rafał Bochenek, lekarze stan premier ocenili jako dobry. Następnie szefowa rządu została przetransportowana do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.

Sebastian Kościelnik został oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku. Nie przyznał się do winy. W trakcie procesu przesłuchano kilkudziesięciu świadków i tylko jeden z nich zeznał, że rządowe limuzyny miały włączone sygnały świetlne i dźwiękowe.

Komentarze (1)