Wypadek Beaty Szydło w Oświęcimiu. Sąd czeka na ważną opinię biegłych
Czy ktoś ingerował w zapis jednej z kamer monitoringu wypadku z udziałem Beaty Szydło w Oświęcimiu? To mają ustalić biegli. Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, sąd zlecił w tej sprawie uzupełniającą opinię i czeka na jej wyniki. To dlatego rozprawa, która miała odbyć się 14 listopada została odwołana.
- Czwartkowa rozprawa została odwołana. Sąd postanowił dopuścić do uzupełniającej opinii biegłych, która jest w trakcie procedowania. Z racji tego, że przy sporządzaniu opinii biegli korzystają z akt sprawy, akta te nie wróciły jeszcze do sądu. Kolejnego terminu jeszcze nie wyznaczono – mówi Wirtualnej Polsce Daria Pichórz z biura prasowego Sądu Okręgowego w Krakowie.
Rozprawa miała się odbyć 14 listopada o 9.30 w Sądzie Rejonowym w Oświęcimiu.
O jaką opinię biegłych chodzi? Jak ustaliła Wirtualna Polska, dotyczy ona zawiadomienia złożonego na początku października przez obrońcę Sebastiana K. – mecenasa Władysława Pocieja. - Wniosek dowodowy pełnomocnika oskarżonego zarejestrowany został 2 października. Dwa dni później sąd wydał postanowienie w przedmiocie zabezpieczenia przedmiotów mogących stanowić dowód w sprawie - potwierdza prezes oświęcimskiego sądu Elżbieta Witkowska.
Wrzawa wokół rodziny Beaty Szydło. Stanowcza reakcja prezydenckiego rzecznika
Zdaniem prawnika, jedno z nagrań monitoringu wypadku z udziałem Beaty Szydło mogło zostać sfabrykowane. Chodzi o nagranie z monitoringu z miejsca oddalonego ok. 80-90 metrów od miejsca wypadku. Z nagrania wynikało, że kolumna rządowych pojazdów poruszała się tuż przed wypadkiem z prędkością ok. 50-60 km/h.
- Co innego okazuje się po wnikliwej analizie monitoringu, a dokładniej analizie ruchomego obrazu. Po analizie obrazu okazuje się, że samochody rządowe początkowo poruszają się, by przez kilka ujęć stać w miejscu. Po chwili znowu jednak ruszają. Taka sytuacja powtarza się kilka razy, podczas gdy wszystkie pozostałe obrazy w tym czasie są w ruchu. Ktoś mógł zrobić to celowo, by można było poinformować, że samochody Biura Ochrony Rządu poruszały się z dozwoloną prędkością – mówi nam osoba znająca kulisy sprawy.
Jej zdaniem, można było tego dokonać poprzez rozcięcie taśmy filmowej w kilku miejscach i wklejeniu tych samych klatek, które zostały już wyświetlone wcześniej.
To, czy ktoś ingerował w zapis z monitoringu wyjaśniają właśnie biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Do chwili wydania ich opinii - rozpraw sądowych nie będzie.
Uszkodzona płyta z monitoringiem
A to nie jedyna wątpliwość w głośnym procesie. Przypomnijmy, w połowie września dowiedzieliśmy się, że jeden z kluczowych dowodów - płyta z nagraniem monitoringu - została uszkodzona. Prokuratura i sąd zaczęły przerzucać się odpowiedzialnością. Zdaniem mecenasa Władysława Pocieja, "bardzo prawdopodobne jest, że utracono możliwość ustalenia bezpośredniego świadka zdarzenia".
Chodzi o kierowcę samochodu, który znajdował się za seicento, a którego nie nagrano. Pełnomocnik Sebastiana K. zaapelował, by potencjalny świadek pojawił się w sądzie, by ustalić jego wersję wydarzeń.
Innego zdania była prokuratura. Według prokuratora okręgowego z Krakowa Rafała Babińskiego, "od początku było wiadomo, że ten dowód nie ma żadnego znaczenia dla dalszego biegu sprawy, bo to nagranie nie obejmuje miejsca zdarzenia przejazdu kolumny".
Mimo to mecenas Pociej zawiadomił w tej sprawie prokuraturę. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa wpłynęło do śledczych kilka miesięcy temu. Od tamtej pory, jak ustaliła WP, trwają nadal czynności sprawdzające.
Przypomnijmy, do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Sebastian K. przepuścił pierwszy rządowy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto wiozące ówczesną szefową rządu. Prokuratura zarzuciła K. nieumyślne spowodowanie wypadku. Według większości świadków, rządowa kolumna jechała z dużą prędkością i bez sygnałów dźwiękowych i świetlnych.
Kierowca walczy o sprawiedliwość
W połowie marca ub.r. krakowska prokuratura okręgowa wystąpiła do sądu w Oświęcimiu z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania. Śledczy chcieli wyznaczenia Sebastianowi K. okresu próby wynoszącego rok. Mężczyzna miałby też zapłacić 1,5 tys. nawiązki. Sebastian K. i jego pełnomocnik nie zgodzili się na propozycję prokuratury. Proces toczy się przed Sądem Rejonowym w Oświęcimiu od października ubiegłego roku. W sprawie zeznawała już m.in. była szefowa rządu Beata Szydło i oficerowie BOR. Ich zeznania jednak sąd utajnił.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl