Wypadek Beaty Szydło. Wiemy, co się działo z uszkodzonym nagraniem
Nowe informacje ws. wypadku byłej premier Beaty Szydło w Oświęcimiu. Wirtualna Polska dotarła do ustaleń dotyczących płyty, która została zniszczona, a która mogła być kluczowym dowodem. Płyta została tak uszkodzona, by nie móc odczytać kluczowych zapisów nagrania.
Przypomnijmy, w połowie września dowiedzieliśmy się, że jeden z kluczowych dowodów - płyta z nagraniem monitoringu - została uszkodzona. Prokuratura i sąd zaczęły przerzucać się odpowiedzialnością. Głos zabrał wówczas obrońca Sebastiana K., kierowcy Seicento. Zdaniem Władysława Pocieja, "w jego przekonaniu bardzo prawdopodobne jest, że utracono możliwość ustalenia bezpośredniego świadka zdarzenia". Chodzi o kierowcę samochodu, który znajdował się za seicento, a którego nie nagrano. Pełnomocnik Sebastiana K. zaapelował, by potencjalny świadek pojawił się w sądzie, by ustalić jego wersję wydarzeń.
Innego zdania była prokuratura. Według prokuratora okręgowego z Krakowa Rafała Babińskiego, "od początku było wiadomo, że ten dowód nie ma żadnego znaczenia dla dalszego biegu sprawy, bo to nagranie nie obejmuje miejsca zdarzenia przejazdu kolumny".
Mimo to mecenas Pociej zawiadomił w tej sprawie prokuraturę. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa wpłynęło do śledczych kilka miesięcy temu. Od tamtej pory, jak ustaliła WP, trwają nadal czynności sprawdzające.
Wirtualnej Polsce udało się porozmawiać z jednym ze śledczych, który pracuje przy sprawie. Chciał pozostać anonimowy.
- Płyty z monitoringu nie da się odtworzyć. To nie było tak, że ktoś ją zadrapał. Ta płyta została nadłamana. To nadłamanie nie jest z brzegu, ale od środka. Czyli zniszczono pierwsze minuty monitoringu, najważniejszy zapis nagrania. Zniszczono pierwsze ścieżki CD od środka - mówi nam osoba znająca kulisy sprawy.
- Monitoring został przejęty postanowieniem policjanta z 13 lutego, czyli trzy dni po wypadku. Policja w Oświęcimiu zabezpieczyła nagranie, zapoznała się i sporządziła notatkę. Miesiąc później, a dokładnie, 15 marca płyta jest oficjalnie badana przez Laboratorium Kryminalistyczne, które stwierdza, że płyta jest uszkodzona i nie da się jej odtworzyć. To w ciągu tego miesiąca doszło do uszkodzenia płyty. Prokuratura nie musi daleko szukać. Ale najwyraźniej nie chce... - mówi nam nasz rozmówca.
Przypomnijmy, że fakt zniszczenia nośników potwierdził Sąd Okręgowy w Krakowie. - Nie da się jednoznacznie stwierdzić, kiedy i w jakich okolicznościach doszło do ich uszkodzenia. Na jednej z płyt, zgodnie z opisem znajdującym się na kopercie, znajdował się materiał stacji TVN24 z programu "Czarno na Białym". Na drugiej płycie znajdował się zapis monitoringu, z którego został sporządzony przez policję protokół oględzin i przekazany do dyspozycji sądu - mówiła rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie sędzia Beata Górszczyk.
Ktoś ingerował w nagranie?
Jak ujawniliśmy w czwartek, w sprawie pojawiła się kolejna wątpliwość. Po wypadku samochodowym z udziałem Beaty Szydło w Oświęcimiu jedno z nagrań z monitoringu mogło zostać sfabrykowane. Jak ustaliła Wirtualna Polska, zawiadomienie w tej sprawie trafiło w ostatnich dniach do Sądu Rejonowego w Oświęcimiu, w którym toczy się proces kierowcy Seicento Sebastiana K.
- Chodzi o nagranie z monitoringu z miejsca oddalonego ok. 80-90 metrów od miejsca wypadku. Z nagrania wynikało, że kolumna rządowych pojazdów poruszała się tuż przed wypadkiem z prędkością ok. 50-60 km/h. Co innego okazuje się po wnikliwej analizie monitoringu, a dokładniej analizie ruchomego obrazu – mówi nam osoba znająca kulisy sprawy.
- Po analizie obrazu okazuje się, że samochody rządowe początkowo poruszają się, by przez kilka ujęć stać w miejscu. Po chwili znowu jednak ruszają. Taka sytuacja powtarza się kilka razy, podczas gdy wszystkie pozostałe obrazy w tym czasie są w ruchu. Ktoś mógł zrobić to celowo, by można było poinformować, że samochody Biura Ochrony Rządu poruszały się z dozwoloną prędkością – mówi nam nasz informator.
Jego zdaniem, można było tego dokonać poprzez rozcięcie taśmy filmowej w kilku miejscach i wklejeniu tych samych klatek, które zostały już wyświetlone wcześniej.
Czy ktoś ingerował w zapis z monitoringu? Teraz będzie musiał wyjaśnić to sąd. W ubiegłym tygodniu pismo w tej sprawie do sądu w Oświęcimiu złożył obrońca Sebastiana K. Domaga się ponownej analizy nagrania z filmu.
Przypomnijmy, do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Sebastian K. przepuścił pierwszy rządowy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto wiozące ówczesną szefową rządu. Prokuratura zarzuciła K. nieumyślne spowodowanie wypadku. Według większości świadków, rządowa kolumna jechała z dużą prędkością i bez sygnałów dźwiękowych i świetlnych.
Kierowca walczy o sprawiedliwość
W połowie marca ub.r. krakowska prokuratura okręgowa wystąpiła do sądu w Oświęcimiu z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania. Śledczy chcieli wyznaczenia Sebastianowi K. okresu próby wynoszącego rok. Mężczyzna miałby też zapłacić 1,5 tys. nawiązki. Sebastian K. i jego pełnomocnik nie zgodzili się na propozycję prokuratury. Kolejna rozprawa ma odbyć się pod koniec roku.
Sprawą uszkodzonej płyty zajmuje się prokuratura w Nowym Sączu. Od czwartku nie odpisała nam na zadane pytania. Z kolei Sąd w Oświęcimiu, przed którym toczy się rozprawa, napisał nam, że "udostępnienie informacji publicznej na wniosek następuje bez zbędnej zwłoki, nie później jednak niż w terminie 14 dni od dnia złożenia wniosku”.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl