Wypadek Beaty Szydło. Tusk: Winę zrzucili na ofiarę
"Doprowadzili do katastrofy, winę zrzucili na ofiarę, niszcząc jej życie, cały czas kłamali i zmuszali innych do kłamstw" - napisał na Twitterze Donald Tusk, komentując nowe doniesienia ws. wypadku z udziałem Beaty Szydło w 2017 r.
Do wypadku z udziałem Beaty Szydło doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Z ustaleń policji wynika, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której jechała ówczesna premier, wyprzedzała seicento. 20-letni Sebastian Kościelnik miał przepuścić pierwszy pojazd, po czym skręcił w lewo i uderzył w auto Beaty Szydło. Auto przewożące polityk PiS wjechało w drzewo.
W piątek "Gazeta Wyborcza" opublikowała materiał, w którym o szczegółach śledztwa opowiedział były funkcjonariusz BOR/SOP Piotr Piątek. Oficer jechał w pierwszym samochodzie rządowej kolumny, tuż przed audi A8, w którym znajdowała się Beata Szydło. Piątek ujawnił, że wraz z innymi ochroniarzami byłej szefowej rządu złożył podczas śledztwa fałszywe zeznania. Doniesienia skomentował szef PO Donald Tusk.
"Doprowadzili do katastrofy, winę zrzucili na ofiarę, niszcząc jej życie, cały czas kłamali i zmuszali innych do kłamstw, byle uniknąć odpowiedzialności. Zrobili tak całej Polsce, nie tylko Sebastianowi z seicento" - napisał na Twitterze były premier.
Wypadek Beaty Szydło. "Gazeta Wyborcza" ujawnia nowe fakty
W rozmowie z dziennikarzami Piotr Piątek stwierdził, że zdecydował się opowiedzieć o szczegółach śledztwa, ponieważ "ta sprawa nie dawała mu spokoju". - Są ludzie, którzy chcą, by prawda nie przedostała się do opinii publicznej. Fatalnie się z tym czuję, nie mogłem dłużej z tym żyć - powiedział "Gazecie Wyborczej" emerytowany oficer.
Do sprawy odniósł się także mec. Ryszard Kalisz, do którego oficer się zgłosił. - Pan Piotr Piątek zdecydował się na publiczne ujawnienie faktycznych okoliczności wypadku w Oświęcimiu. Chce żyć w prawdzie. Jego postawa jest wyrazem skruchy związanej ze złożeniem nieprawdziwych zeznań, wyrzutów sumienia spowodowanych świadomością, że oskarżona o spowodowanie wypadku została niewłaściwa osoba - oświadczył adwokat.
Z relacji byłego oficera BOR wynika, że gdy doszło do wypadku w lutym 2017 r., auta poruszające się w kolumnie miały włączone jedynie sygnały świetlne. Podczas śledztwa wszyscy funkcjonariusze zgodnie zeznali, że uruchomione były też sygnały dźwiękowe. - Generalnie wszyscy wiedzieliśmy, że nie mamy włączonych sygnałów dźwiękowych. Dla nas to była rzecz oczywista - mówi teraz chor. Piątek.
Zobacz też: Premier i Kaczyński zakładnikami Ziobry? Arłukowicz: Jest ubezwłasnowolniony politycznie