PolitykaWyniki wyborów w PO pokazały podziały, ale partia się nie rozpadnie

Wyniki wyborów w PO pokazały podziały, ale partia się nie rozpadnie

Wyniki wyborów w PO pokazały, że rozłam w partii jest rzeczywisty i dużo głębszy niż spodziewał się Donald Tusk. W opinii politologów, Jarosław Gowin nie ma powodów aby opuszczać Platformę, ale podział może spowodować, że w przyszłości partia rozpadnie się. - Jeżeli spadki sondażowe będą się utrzymywały, jeżeli Platforma przegra plebiscyt - bo tak należy traktować referendum za odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz, jeżeli przegra wybory do Parlamentu Europejskiego, na pewno będą ujawniać się ruchy rozłamowe. W takim przypadku partia może podzielić los AWS - twierdzi dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Wyniki wyborów w PO pokazały podziały, ale partia się nie rozpadnie
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Marcin Bartnicki

23.08.2013 | aktual.: 23.08.2013 14:28

- Wynik jest korzystny zarówno dla Tuska, jak i dla Gowina. Z jednej strony Tusk potwierdza swój bezdyskusyjny prymat w Platformie. Jednocześnie Gowin wyrasta na znaczącego gracza - wyjaśnia dr Tomasz Godlewski, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Zwraca uwagę, że wynik wyborów w PO może przyczynić się do porażki całej partii, ponieważ pokazuje wyborcom, że rozłam istnieje nie tylko w medialnych spekulacjach, ale jest rzeczywisty.

W opinii dr. Rafała Chwedoruka, 20 proc. poparcia dla Gowina wskazuje, że przywództwo Donalda Tuska w partii jest dużo słabsze, niż wydawało się do tej pory. - To pokazuje, że zmiana świadomości społecznej i erozja poparcia dla Platformy, dociera do działaczy. Wśród tych głosujących były przecież tysiące ludzi pełniących funkcje radnych lub pracujących na niższych szczeblach administracji, tzn. ludzi stykających się na co dzień z wyborcami - mówi dr Chwedoruk.

Dobry wynik Gowina może wskazywać, że posłowie i senatorowie PO, stanowiący liczebnie niewielką część partii, mają nieco inne poglądy niż szeregowi członkowie Platformy. Jak zauważa dr Chwedoruk, w parlamencie za Gowinem stało dwóch posłów, w partii już co piąty jej członek. Działacze PO mogą czuć się zawiedzeni zaniechaniem liberalnych reform gospodarczych, dlatego zdecydowali się poprzeć Gowina, który w kampanii stawiał na powrót do bardziej liberalnego programu gospodarczego. Stanął w ten sposób w opozycji do Tuska. - Pamiętamy słowa premiera, który mówił, że bywa socjaldemokratą. To nie oznacza, że zmienił poglądy, ale że nie chce podejmować niepopularnych społecznie reform - wyjaśnia dr Chwedoruk. W opinii politologa, ten rozdźwięk, to dobra wiadomość, zarówno dla Grzegorza Schetyny, jak i dla ośrodka prezydenckiego.

Platforma nie chce głosować

Frekwencja w partyjnych wyborach na poziomie 51,12 proc., była niższa niż w ostatnich wyborach parlamentarnych. To zaskakujące, ponieważ można było spodziewać się, że obywatele posiadający partyjne legitymacje będą ponadprzeciętnie aktywni politycznie. Warto też zauważyć, że czas na oddanie głosu był znacznie dłuższy niż w wyborach parlamentarnych, ponadto członkowie PO mogli głosować zarówno korespondencyjnie, jak i przez internet.

- To ciekawy problem, bo partia, która w swojej partii ma obywatelskość, nie jest w stanie zmobilizować połowy swoich członków. Przez długi czas i różnymi technikami próbowano poprawić frekwencję, bezskutecznie. Moim zdaniem wyjaśnieniem nie może być pora wakacji, ponieważ nie wierzę, że członek Platformy, który powinien być zainteresowany życiem swojej partii, nie jest w stanie przez tak długi czas, nawet będąc na urlopie, wykonać jakiegokolwiek działania. Ludzie płacą rachunki będąc na urlopach i robią tysiące innych rzeczy - zauważa dr Godlewski.

Jak twierdzi politolog, może to oznaczać, że duża część członków PO istnieje tylko na papierze i nie bierze żadnego udziału w życiu partii. - Druga kwestia, to pytanie, jaki odsetek niegłosujących zrezygnował z udziału w wyborach, bo być może jest zwolennikami Schetyny. Widzimy, że ten rozłam w PO jest dużo głębszy niż tylko 80:20 między Tuskiem a Gowinem - zwraca uwagę dr Godlewski.

Nowa partia na gruzach PO

Eksperci są zgodni, że gdyby oponentem Donalda Tuska był Grzegorz Schetyna, a nie Jarosław Gowin, wynik byłby bardziej wyrównany, ale pozycja Tuska i tak nie byłaby zagrożona. Zrezygnowanie z kandydowania było jednak dla Schetyny korzystne. - W ten sposób, nie narażając własnego autorytetu, Grzegorz Schetyna i tak osiągnął swoje cele - mówi dr Chwedoruk.

W opinii obu politologów, Gowin nie ma w tej chwili powodów, aby opuszczać partię, na tworzenie własnej formacji jest jeszcze za wcześnie. - Gowin zrobi wszystko, aby pozostać w Platformie, ponieważ jest w tej chwili na wygodnej pozycji naczelnego krytyka działań Tuska, w dodatku legitymizowanego przez znaczącą część członków PO - zauważa dr Tomasz Godlewski. Zwraca też uwagę, że również premier, jak deklarował w wystąpieniu po ogłoszeniu wyników wyborów, nie będzie chciał pozbyć się oponenta, ponieważ zostałoby to uznane za zemstę.

Lepszym rozwiązaniem dla Gowina jest pozostanie w partii i systematyczne budowanie własnej frakcji, a ewentualny rozłam stanie się opłacalny dopiero, gdy kryzys poparcia dla PO jeszcze się pogłębi. - Moim zdaniem te wybory pokazują, że sukces Donalda Tuska w postaci utrwalenia swojego przywództwa, jest jednak sukcesem taktycznym. To znaczy, że Tusk może nie dotrwać do roku 2015 roku z legitymacją uzyskaną w roku 2013 - mówi dr Rafał Chwedoruk.

O wszystkim zdecyduje wynik przyszłorocznych wyborów do samorządów i do Parlamentu Europejskiego. - Jeżeli spadki sondażowe będą się utrzymywały, jeżeli Platforma przegra plebiscyt - bo tak należy traktować referendum za odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz, jeżeli przegra wybory do Parlamentu Europejskiego, na pewno będą ujawniać się ruchy rozłamowe. W takim przypadku partia może podzielić los AWS - twierdzi dr Godlewski.

Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (443)