Wyjechał z Polski jako wróg. "Drago" Dzieran zaliczył 100 misji w Navy Seals

Wyjechał z kraju w młodości, został komandosem Navy Seals. Thomas "Drago" Dzieran w programie Wirtualnej Polski "Didaskalia" opowiedział o swoich losach, drodze do USA oraz o życiu i pracy w nowej ojczyźnie. - Jestem dumny z Polski, jak pomaga Ukrainie - podkreśla rozmówca Patrycjusza Wyżgi.

Thomas "Drago" Dzieran, emerytowany komandos Navy Seals
Thomas "Drago" Dzieran, emerytowany komandos Navy Seals
Źródło zdjęć: © WP.PL

- Ukraina oddziela agresora od reszty Europy. Dla mnie to Termopile dzisiejszych czasów, a król Sparty Leonidas to Wołodymyr Zełenski. Jestem dumny z Polski, z tego, jak pomaga, ale wprowadzenie prawdziwych sankcji i więcej uzbrojenia dla tych dzielnych ludzi mogłoby pomóc - podkreśla Thomas "Drago" Dzieran, gość programu "Didaskalia".

Urodził się w PRL

"Drago" przebył niezwykłą drogę: dzieciństwo spędził w PRL-u, w czasach ogromnej biedy i niedostatku. Ostatecznie swój los związał z amerykańskim Navy Seals - siłami specjalnymi amerykańskiej marynarki wojennej.

Przekonuje, że ciężkie życie w komunistycznym klimacie uczyniło z niego zagorzałego antykomunistę. I z tych doświadczeń i siły woli - korzystał później w armii.

Thomas "Drago" Dzieran opowiada o przemocy, która często towarzyszyła relacjom międzyludzkim w szkole czy w dzielnicy. - W takim środowisku żyłem - zastrzega, tłumacząc, że nie pochwala tego i dziś ma na to inne spojrzenie. Konieczność samoobrony w wielu sytuacjach spowodowała, że jako nastolatek zainteresował się sztukami walki. Mieszkał w Zielonej Górze, gdzie zapisał się do sekcji bokserskiej. Potem, po przeprowadzce do Łodzi, gdy mamie, która samotnie wychowywała jego i dwójkę rodzeństwa, udało się zamienić mieszkanie, zaczął trenować inne techniki walk i działać w klubie taekwondo.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Solidarność". Aspiracja do lepszego świata

Gdy w życiu jego mamy, a potem też i jego, pojawiła się "Solidarność", przyszły komandos, wraz z kolegami z klubu, sami wzięli na siebie zadania obstawiania demonstracji, chronienia działaczy przed ubeckimi bojówkami. 13 grudnia nie został internowany - komunistyczna "sprawiedliwość" dopadła go dopiero po tym, jak wpadł podczas kolportowania ulotek, które pisały prawdę o stanie wojennym, propagandzie służb i polityce generała Jaruzelskiego. Dostał za działalność antypaństwową wyrok trzyletniego pozbawienia wolności. Trafił do Hrubieszowa.

- Pierwsze chwile za kratami nie były przyjemne. Wrzucili mnie do celi. Gdzieś tam usiadłem, nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. O piątej rano zapalili światło, przynieśli śniadanie. Wtedy zrozumiałem, że do przetrwania potrzebna mi będzie umiejętność walki - opowiada mężczyzna w programie "Didaskalia".

Minęło sporo czasu, zanim więzienne relacje się pozmieniały. Pobyt w zakładzie karnym okazał się krótszy niż trzy lata. O amnestię dla więźniów politycznych walczył papież Jan Paweł II, zażądał wypuszczenia osób z wyrokami za działalność antypaństwową.

Thomas "Drago" Dzieran wspomina, że w czasie pobytu w Hrubieszowie poznał wielu wartościowych ludzi, profesorów, inżynierów, intelektualistów, artystów. Od nich czerpał wiedzę, wartości etyczne i patriotyzm. Dla 21-latka to była najważniejsza szkoła - opowiada.

Konsekwencje tej działalności i relacje w podziemiu opozycyjnym bywały źródłem problemów. Służby bezpieczeństwa nie dawały mu spokoju. Zaczął myśleć, że Polska nie jest miejscem do życia i coraz poważniej zastanawiać się nad wyjazdem na stałe do USA.

Amerykański sen i początki

- Patrzyłem na Amerykę i myślałem "może tam?". Nie wierzyłem, że ten kraj mnie przyjmie, że mi się uda - mówi. Drogę do wymarzonego kraju otworzył przed nim antykomunistyczny epizod i wyrok za działalność antypaństwową. Dostał paszport w jedną stronę, nie spodziewał się więc, że jeszcze kiedykolwiek zobaczy swoją rodzinę. Wierzył, że system upadnie, ale nie sądził, że będzie to za jego życia. Ale sprawy poszły inaczej. Zobaczył swoją mamę, choć po wielu latach. Spotkał się z nią wtedy, gdy przyjechał do dawnej ojczyzny szkolić polskich komandosów - relacjonuje gość "Didaskaliów".

Podróż do USA odbyła się pod opieką amerykańskich służb, które pomagały polskim opozycjonistom, opuszczającym kraj na zawsze. Dostał mieszkanie, pracę, wsparcie sponsorów, którzy pokazywali mu miasto, "uczyli" Ameryki, obyczajów, społecznych klimatów, dali impuls do nauki języka angielskiego.

- Wszystko, co mam, zawdzięczam Ameryce i ludziom stamtąd. Amerykańscy przyjaciele pomagali mi cały czas. Gdy dostałem swoją pierwszą pracę sprzątacza w szkole kościelnej, czułem się jak król. Dzwoniłem do mamy, że mam już mam swój apartament i stać mnie na wszystko. Mama płakała ze szczęścia - mówi "Drago".

Do wojska. Serce kazało

Rozmówca Patrycjusza Wyżgi miał coraz lepszą pracę, został mechanikiem samochodowym, zaczął skakać ze spadochronem i został instruktorem skoków. Dopiero gdy dostał obywatelstwo amerykańskie i zaczęła się wojna w Zatoce, postanowił wstąpić do wojska, by zapłacić nowej ojczyźnie za tę wolność i za wspaniałe życie. Chciał służyć dwa lata, został dwadzieścia.

W trakcie zdecydował o przejściu do Navy Seals. - W marynarce wojennej mogłem wspomagać mój kraj najlepiej, jak potrafiłem. Zaoferowano mi pracę, bo dobrze zdałem egzaminy. Moje podanie do komandosów zostało w końcu pozytywnie rozpatrzone. Nie odbyło się to bez komplikacji, ale wreszcie się udało - opowiada "Drago".

"Wyszkolenie GROMu było takie jak NAVY SEALS" - didaskalia#28

Nowa Polska

Gość Patrycjusza Wyżgi ma na koncie ponad sto misji bojowych. Prowadził wiele akcji z żołnierzami Gromu. Nabrał w czasie takich wojennych akcji zaufania do polskich komandosów. To było dla niego niezwykłe, nowe spotkanie z Polską.

Kontakt z krajem jest dla niego źródłem dumy. Jak podkreśla, Ameryka jest jego ojczyzną, której wszystko zawdzięcza, ale Polskę też ma w sercu. Najbardziej zadziwiają go metamorfozy, jakie przeszedł jego dawny nadwiślański kraj. I porównanie obrazów z pamięci z tymi z obecnych czasów.

- Kto by pomyślał, że ja, wyjeżdżający jako kryminalista, będę mógł to zobaczyć. Ten kontrast z szarą Polską, niebezpieczną Polską za komunistów, którą zostawiłem. Przyjeżdżam do wolnego kraju, gdzie ludzie żyją w taki sposób, w jaki sobie życzą - mówi Thomas "Drago" Dzieran.

Wybrane dla Ciebie