35. rocznica najtragiczniejszej katastrofy drogowej w historii
Pierwsze karetki dotarły na miejsce około 45 minut po wybuchu. Do tego czasu mieszkańcy Los Alfaques oraz ocalali wczasowicze na własną rękę udzielali pomocy poszkodowanym i swoimi prywatnymi autami rozwozili rannych do szpitali w Tarragonie, Walencji, a nawet - z powodu ogromnej liczby poszkodowanych - do odległej o 200 kilometrów Barcelony czy Madrytu. Szwajcaria i RFN natychmiast wysłały do Hiszpanii samoloty ratownicze. W akcji poszukiwania ofiar w zgliszczach brało udział także wojsko, jednak wielu osób nie udało się ocalić.
Do dziś nie zdołano ustalić dokładnej liczby zabitych. Na miejscu zginęło około 160 osób, w tym kierowca cysterny, zaś kolejne osoby zmarły w szpitalach lub w drodze do nich. Ogółem ofiar było - w zależności od źródeł - od 217 do 270, zaś kolejnych ponad 300 osób zostało rannych. W sumie ucierpiała więc ponad połowa mieszkańców kempingu. Z powodu ogromnego stopnia zniszczenia zwłok, wielu ofiar nie udało się zidentyfikować.