Wybory we Francji. Co się zmieni, jeśli wygra Marine Le Pen? "Efekt paniki w Europie"
- Wybór Marine Le Pen na prezydenta niewątpliwie spowodowałby efekt paniki w Europie - mówi Wirtualnej Polsce François-Bernard Huyghe z paryskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Strategicznych (IRIS). Polityka we wszystkich kluczowych obszarach - współpracy w ramach UE i NATO, a także w relacjach z Rosją Putina - przeszłaby ogromną modyfikację. Le Pen już tego nie ukrywa, a nawet coraz bardziej podkreśla. - To byłoby osłabienie Francji, Europy, ale też pokoju na naszym kontynencie - mówi nam Jack Lang, najbardziej znany minister kultury za czasów V Republiki.
22.04.2022 | aktual.: 22.04.2022 20:52
Aby zdać sobie sprawę, jakie emocje na arenie międzynarodowej wywołuje przejście liderki skrajnej prawicy do drugiej tury wyborów prezydenckich, a przede wszystkim ciągle niemałe szanse na końcowe zwycięstwo, wystarczy spojrzeć na reakcje zachodnich rządów. - Kanclerz Niemiec, a także premierzy Hiszpanii i Portugalii dali jasną wskazówkę, aby Francja zagłosowała na Macrona – zwraca uwagę w rozmowie z WP François-Bernard Huyghe. To odniesienie do artykułu, który ukazał się w piątkowym wydaniu dziennika "Le Monde". Olaf Scholz, Pedro Sanchez i Antonio Costa w niecodziennym wspólnym stanowisku przestrzegają przed dojściem Le Pen do władzy. Główne niebezpieczeństwo? Jak piszą, rywalce Macrona blisko do "tych (przywódców), którzy atakują naszą wolność i demokrację".
Autorzy wskazują wprost na Putina, jego chęć "pisania historii na nowo" i "brutalny atak na Ukrainę i jej społeczeństwo". "Obrazy z Mariupola, Buczy i Kramatorska przypominają o najczarniejszych okresach w historii Europy. Ale agresja Putina idzie jeszcze dalej. Rosja złamała najbardziej fundamentalną zasadę europejskiego porządku: siłą chce ustanawiać nowe granice" – piszą Scholz, Sanchez i Costa.
Nazwisko Le Pen nie pada wprost, ale kontekst jest jednoznaczny, skoro "skrajna prawica uczyniła z Putina model ideologiczny i polityczny". Dlatego szefowie trzech ważnych zachodnich rządów, ściśle współpracujących dzisiaj z Pałacem Elizejskim, jednoznacznie wskazują, że wybór w II turze nad Sekwaną jest kluczowy nie tylko dla Francji, ale dla całej Europy.
"To wybór między kandydatem demokratycznym, który wierzy, że Francja w Unii Europejskiej jest silniejsza i autonomiczna, a kandydatką skrajnej prawicy, stającą otwarcie po stronie tych, którzy atakują nasze fundamentalne wartości" – takie jest najważniejsze przesłanie kanclerza Niemiec oraz premierów Hiszpanii i Portugalii.
Frexit? Le Pen już o nim nie mówi. Ale jest inne poważne zagrożenie
Jakie konkretnie zagrożenie wiąże się z wyborem Le Pen? – Jej przeciwnicy wyrażają obawę, że może dojść, w najgorszej postaci, do tzw. frexitu, czyli wyjścia Francji z Unii Europejskiej. Choć liderka Zjednoczenia Narodowego już tak nie mówi i zmieniła swoje wcześniejsze stanowisko. Ale np. w łagodniejszej wersji jej zwycięstwo oznaczałoby najpewniej osłabienie Wspólnoty. Gdyby Le Pen znalazła się w Pałacu Elizejskim, reakcja Stanów Zjednoczonych też z pewnością nie będzie pozytywna. Można wręcz spodziewać się oskarżeń o to, że jest agentką Putina – mówi WP François-Bernard Huygue.
W zasadzie w każdym kluczowym dzisiaj elemencie polityki międzynarodowej wizja Le Pen znajduje się na antypodach tego, co proponuje Macron. Rację ma więc prof. Charles A. Kupchan z Uniwersytetu Georgetown, który twierdzi, że jej zwycięstwo byłoby nie tylko "politycznym trzęsieniem ziemi", ale przywołałoby zasadnicze pytanie o dalszy kształt projektu europejskiego.
O ile bowiem Le Pen wycofała się z chęci wyprowadzania Francji z Unii, to jej wizja "Europy suwerennych narodów", która miałaby zastąpić Wspólnotę nie ma wielkich szans na spełnienie bez zmiany traktatów. A do tego potrzeba jednomyślności. Program kandydatki skrajnej prawicy opiera się więc na tym, aby wprowadzać zmiany, które de facto będą projekt europejski rozsadzać od wewnątrz, jak choćby wpisanie do francuskiej konstytucji nadrzędności prawa krajowego na unijnym, wyjście ze strefy Schengen czy kompletną modyfikację w polityce imigracyjnej. W skrócie - pogwałcenie traktatów. Jaki byłby najbardziej prawdopodobny efekt? Paraliż Unii Europejskiej, bo nikt nie miałby dość siły, aby zmusić Le Pen do przestrzegania wspólnych reguł. Nie mówiąc o całkowitym zatarciu relacji francusko-niemieckich, które dla UE są ciągle fundamentalne.
Marine Le Pen nie zamierza też rozwiewać obaw w sprawie dalszego funkcjonowania NATO oraz relacji z Rosją Putina. Co więcej, widzi tu nawet pole do współpracy, po zakończeniu wojny w Ukrainie.
Słowa o opuszczeniu dowództwa wojskowego Sojuszu padły jeszcze przed kampanią, ale teraz jako kandydatka na prezydenta jeszcze wzmacnia ten przekaz, co w obecnej sytuacji geopolitycznej jest wyraźnie na rękę rosyjskiego dyktatora. Stosunki z Kremlem kładą się zresztą największym cieniem na polityce Le Pen. Z jednej strony zapewnia o "absolutnej solidarności" z narodem ukraińskim, ale z drugiej - jej partia jest w Parlamencie Europejskim przeciwko pomocy dla Ukrainy. Z jednej strony jest za sankcjami dla rosyjskich oligarchów, z drugiej – przeciwko unijnym sankcjom energetycznym wobec Rosji. A z rosyjskiej pożyczki dla swojej partii nie potrafi się przekonująco wytłumaczyć, przyciskana przez Macrona podczas ostatniej debaty. Do opinii publicznej znacznie bardziej przebił się przekaz, że rozmawiając z Putinem, Le Pen rozmawia "ze swoim bankierem".
"To scenariusz ciągle mniej prawdopodobny"
Czy zatem polityka, którą forsuje Le Pen, może się ziścić? Czy w poniedziałek rano Francja, a wraz z nią cała Europa obudzi się w zupełnie nowej rzeczywistości? – Ciągle wydaje się to mniej prawdopodobne, bo musiałaby nastąpić ogromna zmiana w porównaniu z ostatnimi sondażami. Poza tym, jest jeszcze jeden element, który też trzeba brać pod uwagę: społeczny i administracyjny sprzeciw. Można sobie wyobrazić sytuację, w której polityka zagraniczna wcale nie byłaby priorytetem dla Le Pen. Ale podkreślam, mówimy o scenariuszu, który przed II turą wydaje się ciągle mało prawdopodobny – mówi nam ekspert z Instytutu Spraw Międzynarodowych i Strategicznych w Paryżu.
Remigiusz Półtorak, dziennikarz Wirtualnej Polski, Paryż