Wybory parlamentarne. Listy wyborcze dzielą Koalicję Obywatelską
"Parlamentarzyści+" - tak roboczo kształt list wyborczych PiS określają politycy partii rządzącej. W przypadku Platformy Obywatelskiej jest inaczej: nie wszyscy posłowie i senatorowie tej partii ponownie wystartują w wyborach. Grzegorz Schetyna musi ustąpić miejsca koalicjantom i innym środowiskom. A to budzi konflikty w partii. Nie tylko w lokalnych strukturach, ale i Sejmie.
Wtorek, piąte piętro budynku na Wiejskiej w Warszawie, gdzie znajduje się słynna kawiarnia "Czytelnik". To tam "pisały się" listy wyborcze Koalicji Obywatelskiej. I to tam ich liderów przedstawił przewodniczący PO Grzegorz Schetyna.
Niewielka salka w biurze krajowym Platformy. Tłok, kilkunastu dziennikarzy. Wychodzi Schetyna, obok niego Barbara Nowacka i Katarzyna Lubnauer. Szef Platformy wyciąga kartki, przewraca je, wyczytuje nazwiska ludzi, którzy wystartują z pierwszych miejsc na listach wyborczych w 41. okręgach.
Wszystko wygląda nieco chaotycznie i jakby było przygotowywane "na chybcika". - Sam się gubię, skąd kto startuje, co to ma być? - dziwi się formą przedstawienia list przez Schetynę jeden z dziennikarzy.
Uwagę przyciągają jedynie nazwiska, których na listach KO mało kto się spodziewał: jak dziennikarza sportowego Tomasza Zimocha czy byłego ministra i bohatera afery taśmowej Bartłomieja Sienkiewicza. Albo wieloletniego prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca, związanego niegdyś z SLD.
Schetyna ustępuje koalicjantom: Inicjatywie Polskiej, Nowoczesnej i Zielonym. Ich liderki i liderzy są wyraźnie zadowoleni. A przynajmniej sprawiają takie wrażenie.
Czego nie sposób powiedzieć o tych pominiętych - działaczach, parlamentarzystach, ludziach z organizacji pozarządowych. A jest ich sporo. - Konflikty w partii dopiero się zaczną - przekonują nasi rozmówcy.
Dość wspomnieć choćby marginalizację czy "wycięcie" Henryki Krzywonos, Jarosława Wałęsy, Julii Pitery czy Michała Boniego.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Zobacz także: Czarzasty bezlitosny dla Schetyny: lord destruktor
Nic nowego
Do wrzenia doszło zanim jeszcze Schetyna skończył odczytywać listę kandydatów na "szpicach" list wyborczych KO.
Zamiast "nowego otwarcia" i "pozytywnego przesłania", które miało płynąć z tego wieczoru (Koalicja Obywatelska "jedynki", "dwójki" i "trójki" na listach przedstawiła dopiero po godz. 18.), show skradli niezadowoleni: najpierw popularna prezydent Łodzi Hanna Zdanowska (zrezygnowała z angażowania się w kampanię Koalicji Obywatelskiej, bo - jak mówi - czuje się "zawiedziona" składem list), potem - Iwona Hartwich, społeczniczka, matka niepełnosprawnego Jakuba, liderka sejmowego protestu osób z niepełnosprawnościami.
- Po Zdanowskiej odwrócą się kolejni - wieszczy rozmówca z Platformy.
Hartwich miała być numerem 3 na liście wyborczej KO do Sejmu, ostatecznie otrzymała miejsce nr 7 - co ją ponoć zaskoczyło.
Gdy wyraziła swoje oburzenie ("czuję się oszukana przez PO"), Schetyna miał się mocno zdenerwować.
Jak mówią politycy Platformy, rezonowanie sprawy Hartwich w mediach zaskoczyło lidera Platformy. Dlatego... po kilkunastu godzinach zapewnił w rozmowie z PAP, że ponownie będzie rekomendować kandydaturę Hartwich na numer 3 na liście w Toruniu.
Mimo że w rozmowie z WP szef kujawsko-pomorskich struktur PO Tomasz Lenz mówi: - Szkoda, gdy ktoś myśli tylko o sobie, a nie o odsunięciu PiS od władzy. Nie było mowy o żadnym trzecim miejscu dla pani Hartwich.
- Grzegorz się mocno zdenerwował sytuacją. Myślał, że wszystko przez Lenza jest dogadane. Rozważaliśmy różne scenariusze, w tym najmniej strat. Bo Iwona by startowała z innego komitetu, a Czarzasty by jej dał wszystko. I walił w nas, że oszukujemy - tłumaczy nasz rozmówca.
- I co, teraz Arka Myrchę "Schet" będzie wycinać? Bo Hartwich? To jest niepoważne - irytuje się jeden z młodych polityków Platformy. To Myrcha jeszcze we wtorek był kandydatem nr 3 w Toruniu. Z mediów dowiedział się, że mogłaby zastąpić go ostatecznie Hartwich.
- Mam nadzieję, że Iwona zachowa się jak trzeba i będzie wiedziała, co zrobić. Że propozycji Schetyny po prostu nie przyjmie, bo ja sobie nie wyobrażam teraz zamiany dobrego parlamentarzysty, jakim jest Myrcha, na osobę niemającą pojęcia o pracy posła - komentuje polityk PO (sam Myrcha tych doniesień komentować nie chciał).
Ale - jak się dowiadujemy nieoficjalnie - Hartwich przyjęła propozycję Schetyny. I wystartuje z list Koalicji Obywatelskiej.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Partia na porażkę
Przypadek Hartwich tylko zwiastuje kolejne konflikty. - Pan poczeka na sierpień - zapowiada polityk opozycji, związany niegdyś z PO. - Oni się na tych listach pozabijają - dopowiada.
- Wrzutki w mediach, przecieki, nadawanie na swoich konkurentów z list. Za chwilę to wszystko będzie, myślę, że już jest - opowiada nasz rozmówca w Sejmie.
Dodaje: - Przecież od tych miejsc zależy przyszłość tych ludzi: pieniądze, kariery, pozycja zawodowa, etaty dla znajomych.
Inny dorzuca: - Ta ekipa to nie jest projekt na zmiecenie PiS. Nie są na to przygotowani. "Schet" cementuje projekt na opozycję. Mieć swoich ludzi obok i przetrwać te lata. Taki jest cel. Dla niego listy to narzędzie do panowania. I zabezpieczenie się na wypadek zagrożeń.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Pokazujemy jednemu z posłów na korytarzu sejmowym w środę tweeta Grzegorza Schetyny. Jak zapewnił lider PO: "Listy kandydatów Koalicji Obywatelskiej to nie efekt targów partyjnych, tylko wybór najlepszych ludzi do rozwiązania problemów ważnych dla Polek i Polaków. Są samorządowcy, aktywiści, wybitni specjaliści, ekolodzy. Jest wiele kobiet i polityków młodszych".
Nasz rozmówca odchodzi z uśmiechem.
Zobacz także: Jerzy Wenderlich na listach u Schetyny. Szczerze zdradza powody
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl