Wybory parlamentarne 2019. 500 plus i Rafał Trzaskowski jako "kozioł ofiarny" PiS. Jarosław Kaczyński znalazł nowy "straszak"

Awantura o 500 plus. PiS znalazło "kozła ofiarnego", dzięki któremu chce wygrać wybory parlamentarne. Jest nim Rafał Trzaskowski, który ma "zmobilizować" zwolenników partii rządzącej do pójścia na wybory. Jarosław Kaczyński wraz ze sprzyjającymi sobie mediami na ostatnim odcinku kampanii przypuszcza na prezydenta Warszawy polityczny "nalot dywanowy". Ale spór ten – twierdzi opozycja – ma charakter wyłącznie propagandowy.

Wybory parlamentarne 2019. 500 plus i Rafał Trzaskowski jako "kozioł ofiarny" PiS. Jarosław Kaczyński znalazł nowy "straszak"
Źródło zdjęć: © East News | Marcin Rutkiewicz
Michał Wróblewski

01.10.2019 | aktual.: 01.10.2019 18:34

– Warszawiacy chcą sprawnych zarządców, którzy będą rozwijali miasto, a nie ideologów. Dla PiS-u Warszawa jest nieosiągalna, dlatego to miasto i jego władze są na celowniku tej partii – mówi Wirtualnej Polsce stołeczna radna Aleksandra Gajewska, była rzeczniczka kampanii prezydenckiej Rafała Trzaskowskiego.

Prezydent stolicy znów jest atakowany przez liderów Prawa i Sprawiedliwości. Tym razem polem konfliktu jest nie problem ścieków w Warszawie i kłopoty z oczyszczalnią Czajka, a program 500 plus. Według PiS, prezydent Warszawy celowo wstrzymuje wypłaty pieniędzy mieszkańcom stolicy, dając tym samym "dowód" na to, że Platforma Obywatelska jest przeciwna programowi. Oczywiście Trzaskowski wszystkiemu zaprzecza.

To plan partii rządzącej, by – poprzez negatywną kampanię wymierzoną w jednego z liderów opozycji – zmobilizować swoich zwolenników do pójścia na wybory. A PiS – jak pisaliśmy w poniedziałek w Wirtualnej Polsce – ma ku temu powody. I ma się czego obawiać.

Stąd stanowcza i szybka reakcja liderów partii.

500 plus. Cel: Trzaskowski

– Prezydent Trzaskowski prowadzi operację, która zmierza do tego, żeby nie wypłacać 500 plus. Wszystkie pieniądze, które są potrzebne, po to by te 500 plus w Warszawie było wypłacane, zostały przekazane władzom miasta – mówił w poniedziałek Jarosław Kaczyński, zwołując niespodziewanie konferencję prasową, na której wystąpił wraz z minister rodziny, pracy i polityki społecznej.

Prezydent Warszawy odpowiedział prezesowi: – Dopadł mnie nie lada zaszczyt. Aby mnie zaatakować, pofatygował się osobiście sam Jarosław Kaczyński. Pan prezes ma chyba obsesję na punkcie samorządów, a zwłaszcza Warszawy. Czy to tolkienowski kompleks dwóch wież? – drwił Trzaskowski.

I wyjaśniał: – Skąd tak silne wzmożenie po stronie rządzących? Stąd, że napisałem do premiera list. W liście zgłosiłem obawy co do tego, czy rząd i wojewoda mogą zagwarantować, że środki na wypłacanie 500 plus do końca roku na pewno będą zapewnione. Jak do tego listu odnosi się PiS i prezes? Ano tak, że znów gra swoją zdartą płytę: "opozycja odbierze 500 plus"...

Trzaskowski co do wyboru strategii kampanijnej przez PiS ma rację: partia rządząca – po analizach sztabu – postanowiła obrać za cel właśnie związane z PO władze Warszawy, tak, by przekonać wyborców, iż stołeczny ratusz – a więc opozycja spod znaku Platformy – chce odebrać ludziom 500 plus.

– Wszystko wskazuje na to, że instrumentalnie Rafał Trzaskowski chciał wykorzystać 500 plus do rozegrania emocji politycznych. Jeśli mówimy o sytuacji w Warszawie, gdzie część świadczeń nie została wypłacona na czas, to sprawa przedziwna. Wszystkie środki zostały przelane z budżetu na konto samorządu - ostatnia duża transza, kilkadziesiąt milionów złotych, 19 września. Dlaczego Trzaskowski tych pieniędzy nie wypłacił? Trudno mi go podejrzewać o złą wolę, może miał bałagan - ktoś czegoś nie dopilnował. Fakt faktem - nie poradził sobie z tym – mówił Wirtualnej Polsce w programie "Tłit" szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk.

Współpracowniczka Trzaskowskiego Aleksandra Gajewska broni włodarza stolicy: – Rafał jest dobrym, mądrym zarządcą i gospodarzem miasta. Wyciągnął rękę w kierunku władzy, która go obraża, szkaluje jego rodzinę, wespół z telewizją publiczną – mówi nam kandydatka do Sejmu z list KO.

Sam się nadstawia

Faktem jest, że PiS celowo chce wywołać u przynajmniej części Polaków obawy, że opozycja – jeśli przejęłaby władzę w kraju – zlikwiduje program 500 plus. Jak słychać w PiS, to ma być skuteczny "straszak", by skłonić wyborców prawicy do pójścia na wybory.

Od wielu tygodni celem "natarcia" rządzących jest stołeczny ratusz. I tak – jak słyszymy – ma być do końca kampanii. Politycy PiS uważają, że Rafał Trzaskowski jest "idealnie skrojonym" obiektem ataku. – I sam się bez przerwy nadstawia – twierdzi jeden z naszych rozmówców.

Trzaskowski się broni: – Nie robiłem z tego żadnej awantury politycznej. Napisałem list do premiera, ponieważ byłem zaniepokojony tym, że być może braknie pieniędzy w budżecie państwa [na wypłatę 500 plus w Warszawie] – mówił polityk w TVN24.

Jak przekonywał, w tej sprawie "kłamie i manipuluje" nie tylko PiS, ale także media publiczne.

Obraz
© TVP Info | WP

– Wychodzi Jarosław Kaczyński i atakuje, a później TVP to podbija. Tam jest wszystko zaplanowane i synchronizowane pomiędzy tym, co mówi rząd i stacje publiczne polskiej telewizji. Że to my jesteśmy problemem, jeżeli chodzi o 500 plus. A jest dokładnie odwrotnie. To my zwracaliśmy od wielu, wielu tygodni uwagę i wszystkie inny samorządy, że to rząd powoduje problemy – twierdzi prezydent Warszawy.

PiS idzie w zaparte.. – Warszawa wszystko dostała, pieniądze na konto wpłynęły, a Rafał Trzaskowski mówi, że tych pieniędzy nie ma. Albo jest to wyraz jakiejś nadzwyczaj frywolnej polityki finansowej, albo mamy tu do czynienia z bardzo brzydką grą przedwyborczą. Można zgadywać, że Rafał Trzaskowski, chcąc pomóc swojemu obozowi politycznemu, gra dziećmi, rodzinami, próbując wywołać jakiś sztuczny kryzys, za który chce obarczyć rząd PiS. To po prostu niegodne – przekonuje w Radiu Plus zastępca rzecznika PiS, członek sztabu partii rządzącej Radosław Fogiel.

Aleksandra Gajewska: – Niewątpliwie samorządowcy związani z obecną opozycją są na celowniku. PiS nie ma dostępu do dużych miast, bo ich mieszkańcy nie popierają PiS, więc PiS się mści. Próbują dokonać rozbioru samorządów, również poprzez ataki personalne, rodzinne, ohydne w formie i treści. To jest okropne, jak daleko są w stanie się posunąć.

Zachować czujność

PiS ma kontynuować obraną "strategię". – Kampania negatywna ma sens pod koniec kampanii, bo nie przedstawia się już nowych pomysłów. Te zostały zaprezentowane wcześniej. Mobilizuje się nie tylko przesłaniem pozytywnym, ale przede wszystkim "straszeniem" przeciwnikiem – tłumaczą PR-owcy.

– Trzeba było podjąć jeszcze bardziej stanowcze kroki w kierunku mobilizacji – tłumaczy nasz rozmówca z okolic sztabu wyborczego PiS. Jak dodaje, "będą kolejne".

Rozmawiamy w tygodniu, gdy dyskusje polityczne dotyczące kampanii rozgrzane są opublikowanym właśnie badaniem, wedle którego "bardzo zdeterminowanych", by zagłosować 13 października, wyborców PiS jest tylko... 39 proc. Dla porównania – "bardzo zdeterminowanych" wyborców Koalicji Obywatelskiej i Lewicy jest odpowiednio 69 i 94 proc.

– To fatalne dla PiS badanie – przyznaje jeden z naszych rozmówców. – Nie dajemy wyborcom poczucia, że wszystko jest rozstrzygnięte. A jednocześnie znaczna część wyborców tak właśnie myśli. Bo widzi sondaże, widzi słabą opozycję. I wielu sądzi, że do wyborów iść nie musi – zauważają politycy.

Dlatego sztab wyborczy Prawa i Sprawiedliwości właśnie w tym tygodniu – nie przypadkiem – postanowił zaprezentować nowy spot, który ma być przełomem w tej kampanii wyborczej.

Prawica kocha głównego bohatera spotu – Janusza "Siarę" Rewińskiego – dlatego to m.in. "czar" aktora ma sprawić, że wyborcy konserwatywni nie odpuszczą 13 października i pójdą do urn. A najnowsze badania wskazują, że może z tym być pewien problem.

Jak napisała na Twitterze Edyta Kazikowska z biura prasowego PiS: "Jeśli obóz propolski da się uśpić dobrymi sondażami, może gorzko zapłakać... Bądźmy czujni".

Stąd m.in. akcja wokół Rafała Trzaskowskiego i 500 plus. To także ma służyć mobilizacji wyborców PiS.

Politycy partii Kaczyńskiego jednocześnie muszą demobilizować oponentów.

– Przez te dwa tygodnie kampanii będzie się toczyła walka o uspokojenie elektoratu przeciwników, że jak ten elektorat nie pójdzie i nie zagłosuje, to nic złego się właściwie nie stanie. Stąd nagle PiS zaczął mówić o służbie zdrowia i uspokajać, że demokracja w Polsce nie jest zagrożona – uważa politolog prof. Sławomir Sowiński.

Obawy o niedostateczną mobilizację wyborców to jedna z największych bolączek Jarosława Kaczyńskiego. Według informacji WP, prezes spotyka się z szefami struktur, liderami sztabów regionalnych partii rządzącej oraz parlamentarzystami. – Na ostatniej prostej trzeba włączać piąty bieg, tymczasem niektórym wydaje się, że wyścig się już skończył – twierdzi jeden z naszych rozmówców.

Michał Wróblewski
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1511)