Wybory korespondencyjne w maju, żadna zmiana Konstytucji. Jarosław Kaczyński ma jasny cel
Ani PiS, ani Andrzej Duda nie chcą zmiany Konstytucji proponowanej przez Jarosława Gowina. Nawet jeśli publicznie politycy partii rządzącej twierdzą inaczej. Cel Jarosława Kaczyńskiego jest jeden: wybory prezydenckie w maju 2020 roku.
Projekt nowelizacji ustawy zasadniczej wymyślony przez Gowina (a nie przez PiS) zakłada, że wybory w maju 2020 roku się nie odbędą, kadencja prezydenta zostanie wydłużona z 5 do 7 lat, a on sam nie może ubiegać się o reelekcję.
Z taką propozycją wyszedł 10 dni temu lider Porozumienia. Gowin nie chce wyborów w maju 2020 roku z uwagi na pandemię COVID-19. Tyle że były minister nauki nie uzyska realnego poparcia ws. zmiany Konstytucji ani od swoich kolegów z koalicji rządzącej, ani od opozycji.
Twierdzenie, że PiS zamiast przeprowadzić wybory za miesiąc – do których dąży Jarosław Kaczyński – chce zmienić Konstytucję i wybory prezydenckie zorganizować dopiero w 2022 roku, jest nieprawdziwe. A takie spekulacje wciąż się pojawiają.
Wybory koresponencyjne. Zmiana Konstytucji? PiS tego nie chce
Środa 15 kwietnia, tuż po godz. 21. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski zamieszcza na Twitterze emocjonalny wpis: "ALARM! PiS wrzucił projekt ustawy o zmianie Konstytucji!!!!! Zapisy: Kadencja Prezydenta przedłużona do 7 lat. Duda rządzi do 2022 r. Wybory majowe odwołane!!!!" [pisownia oryginalna - red.].
Wrażenie jest takie: PiS, "pod osłoną nocy", forsuje projekt zmiany Konstytucji, po to tylko, by przedłużyć kadencję urzędującej głowy państwa. Robi to rzekomo "nagle", "nieoczekiwanie". Nie jest to prawda – wbrew twierdzeniom części komentatorów i redakcji nie do końca zorientowanych w temacie.
Projekt nowelizacji Konstytucji (szczegóły TUTAJ), którego rzekomo autorami mieli być posłowie należący do PiS, to w istocie projekt Jarosława Gowina, który został przedstawiony przez niego już 6 kwietnia.
Projekt zgłosił klub parlamentarny PiS (do którego należą PiS oraz koalicjanci: Solidarna Polska i Porozumienie), bo Gowin jest jego członkiem (mimo iż sam jest szefem partii Porozumienie). Wnioskodawcą projektu jest jeden z najbliższych współpracowników Gowina, poseł Michał Wypij z Porozumienia (wiceszef klubu parlamentarnego PiS). Projekt został w środę po prostu opublikowany na stronach Sejmu, a nie "nagle wrzucony" przez ludzi Kaczyńskiego.
I trzeba powiedzieć wprost: mimo iż część posłów PiS projekt podpisała, to faktycznie ani lider PiS, ani jego partia, zmiany Konstytucji dzisiaj nie chcą. Chcą wyborów 10 lub 17 maja 2020 roku.
– Jarosław Gowin i Porozumienie narażają Polskę na destabilizację i poważne problemy. Kompletny brak odpowiedzialności za państwo. Propozycja zmiany Konstytucji oznacza permanentną, brutalną walkę opozycji z rządem i prezydentem Dudą. Teraz państwo potrzebuje spokoju i mocnej władzy – napisała na Twiterze europosłanka PiS Beata Mazurek, odnosząc się do projektu Gowina.
Nawet kolega z partii Porozumienie Gowina, europoseł Adam Bielan (faktycznie bliższy Kaczyńskiemu i PiS) przyznał 16 kwietnia, że "gdyby wybory prezydenckie nie odbyły się w maju, w terminie przewidzianym przez Konstytucję, mielibyśmy potężny kryzys konstytucyjny, potężny kryzys polityczny". – Musimy za wszelką cenę tego uniknąć – przestrzega Bielan.
Wybory prezydenckie w maju 2020? Gowin: w żadnym wypadku
Na wybory w maju 2020 roku pod żadnym warunkiem nie zgadza się Jarosław Gowin. – 10 maja to zła data, ale w sytuacji, w której nikt z obozu rządowego nie chce wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, jedynym sposobem na przesunięcie terminu wyborów jest zmiana Konstytucji – powiedział 16 kwietnia w Sejmie lider Porozumienia. Zapowiedział "konsultacje" z parlamentarzystami w tej sprawie.
– Będziemy przekonywać wszystkich posłów, że historyczna chwila i ogromna skala odpowiedzialności nas, polityków, niezależnie czy reprezentujemy obóz rządowy czy opozycję, wymaga wzniesienia się ponad partykularne interesy i wymaga poparcia w rozwiązaniach, które proponujemy – stwierdził Jarosław Gowin na briefingu w Sejmie.
Przypomnijmy raz jeszcze: Gowin zaproponował ponadpartyjne porozumienie dotyczące zmiany Konstytucji – tak, by przedłużyć kadencję prezydenta i zorganizować wybory w bezpiecznym terminie, czyli w 2022 roku (wtedy Andrzej Duda nie mógłby już kandydować).
Warunek, żeby tak się stało? Oczywisty: większość konstytucyjna w parlamencie (307 posłów; klub PiS ma dziś tylko nieco ponad 230). Taka oczywiście się nie znajdzie – bo przeciwna jest opozycja. W dodatku trzeba byłoby zmienić regulamin Sejmu, tak, żeby skrócić czas między I a II czytaniem (obecnie wynoszącym dwa tygodnie).
Otwartą furtkę dla pomysłu wicepremiera (tylko w teorii) Prawo i Sprawiedliwość pozostawia. Jak poinformowała rzeczniczka PiS Anita Czerwińska kilka dni temu: "Mając na uwadze interes Polski popieramy i będziemy popierać propozycję premiera Gowina, oczywiście jeśli znajdzie się większość w Sejmie i Senacie dla poparcia takiego rozwiązania".
Ma to wyglądać na "test" dla opozycji i powiedzenie przez rządzących: "sprawdzam". W praktyce to umywanie przez PiS rąk. Partia rządząca wie, że inicjatywa wicepremiera Gowina skazana jest na porażkę, dlatego dziś PiS może twierdzić, iż projekt "wspiera". Każdy chce wyjść z tej sytuacji z twarzą. Również Prawo i Sprawiedliwość.
Opozycja nie zamierza poprzeć pomysłu Gowina. Z naszych rozmów z politykami PO i Lewicy wynika, że nie ma mowy o zmianach w Konstytucji. Sprzeciw wyraża także PSL. Ale przedstawiciele wszystkich tych partii popierają pomysł przeniesienia wyborów prezydenckich na inny termin. Jak? Wprowadzając stan klęski żywiołowej. To może zrobić rząd (na 30 dni, a potem 90 dni karencji). Wtedy wybory odbyłyby się za kilka miesięcy – najprawdopodobniej w sierpniu.
Jarosław Kaczyński – niezmiennie – chce wyborów prezydenckich w maju 2020. Jego zdaniem – a wskazują na to także wszystkie sondaże – Andrzej Duda wygrałby je w cuglach. Im wybory później, tym dla PiS gorzej, bo nastroje społeczne z powodu sytuacji w Polsce determinowanej pandemią będą dużo gorsze niż dziś. A straci na tym władza – w tym prezydent Duda.
Bez swojego prezydenta Kaczyński nie będzie mógł skutecznie rządzić. Dlatego wybory korespondencyjne w maju 2020 to dziś najbardziej realny scenariusz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl