Wybory 2020. Obserwatorzy mogą przyjechać do Polski. "Mamy obowiązek ich wpuścić"
Coraz częściej pojawiają się głosy o międzynarodowych obserwatorach, którzy mogliby przyjechać do Polski na wybory prezydenckie. I Polska ma obowiązek takich obserwatorów wpuścić. - Mogą przyglądać się pracom komisji wyborczych, sprawdzać czy głosy są liczone zgodnie z procedurami - wymienia doktor Grzegorz Balawajder.
05.05.2020 | aktual.: 06.05.2020 06:07
Przygotowaniom do wyborów prezydenckich bacznie przyglądają się europejskie instytucje. Niedawno OBWE wydało opinię, w której stwierdza, że wybory wyłącznie w formie korespondencyjnej mogą naruszyć demokratyczne zasady. Uchwalona w połowie kwietnia rezolucja Parlamentu Europejskiego ostro krytykuje przygotowania do majowych wyborów. Również sprawozdawcy Rady Europy wyrazili swoje "zaniepokojenie".
Podczas ostatniej debaty w Senacie przewodniczący PKW Sylwester Marciniak stwierdził, że w przypadku wyborów "byłby zwolennikiem dopuszczenia obserwatorów obywatelskich i międzynarodowych". O takie rozwiązanie zaapelował też Robert Biedroń, który skierował m.in. do sekretarzy generalnych OBWE i Rady Europy pismo z prośbą o wysłanie obserwatorów.
- Obserwatorzy mogą przyglądać się pracom wybranych komisji wyborczych, obserwować jak wygląda głosowanie, czy przestrzegana jest cisza wyborcza, czy są mężowie zaufania, czy głosy są liczone zgodnie z procedurami, czy kandydaci maja równy dostęp do mediów publicznych - wymienia w rozmowie z WP politolog doktor Grzegorz Balawajder.
Wybory prezydenckie. Polska musi wpuścić obserwatorów
Również profesor Marek Chmaj w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że Polska ma obowiązek wpuścić międzynarodowych obserwatorów. Ten obowiązek wynika z zapisów Kodeksu Wyborczego, gdzie w artykule 50 czytamy, że międzynarodowi obserwatorzy są zapraszani przez Państwową Komisję Wyborczą po porozumieniu z ministrem właściwym do spraw zagranicznych.
Według przepisów obserwatorzy posiadają uprawnienia takie jak mężowie zaufania, nie mogą jednak wnosić uwag do protokołów. I obecność międzynarodowych obserwatorów, najczęściej z OBWE, nie jest niczym nowym nawet na wyborach w Polsce. Problem pojawia się jednak w momencie, gdyby wybory odbyły się jedynie korespondencyjnie.
- Zazwyczaj w krajach demokratycznych, jeżeli pojawiają się wybory korespondencyjne, to wyłącznie jako forma dodatkowa - wyjaśnia doktor Grzegorz Balawajder. - Gdy odbędą się tylko wybory korespondencyjne, zakres działania obserwatorów staje się ograniczony. Nie ma lokali wyborczych, a nad przebiegiem wyborów tak naprawdę nie czuwa PKW - dodaje.
Obserwatorzy OBWE uchybienia odnotowują w swoich sprawozdaniach, które następnie są prezentowane na sesjach Zgromadzenia Parlamentarnego. Wpływać to może, między innymi, na pozycję państwa w rankingach demokracji. - Ogólnie to wszystko składa się na pojęcie prestiżu państwa - mówi Balawajder. - Nie ma jednak wpływu na określenie czy wybory w tym kraju były ważne, czy nie. O tym decyduje Sąd Najwyższy - zaznacza.
I nawet pomimo negatywnej opinii OBWE mało prawdopodobne byłoby również ostateczne rozwiązanie, czyli wykluczenie Polski z organizacji - To bardzo trudne, musiałoby dojść do bardzo rażącego naruszenia procedur. Mamy przecież w OBWE takie kraje jak Rosja czy Białoruś - zauważa ekspert.
Wybory prezydenckie. Wciąż nie wiadomo, kiedy się odbędą
Nadal nie wiadomo czy i w jaki sposób zostaną przeprowadzone wybory prezydenckie. Przez ostatni miesiąc Senat rozpatrywał projekt ustawy o wyborach korespondencyjnych. Połączone senackie komisje zarekomendowały odrzucenie go w całości.
Jednak trzej członkowie Porozumienia zaapelowali o przyjęcie ustawy o głosowaniu korespondencyjnym i przeprowadzenie wyborów prezydenckich w maju. Wybory prezydenckie, zgodnie z wolą prezesa PiS, miałyby odbyć się w tym miesiącu.