Wybory 10 maja się nie odbędą. Senat odrzuca ustawę PiS, Kaczyński żegna się z Gowinem i szuka pomocy u prezes TK

Wybory prezydenckie. Prezes PiS nadal nie jest pewny, czy uda mu się przeforsować w Sejmie ustawę o głosowaniu kopertowym. Jarosław Kaczyński o pomoc prosi szefową Trybunału Konstytucyjnego Julię Przyłębską. Partia rządząca wybory chce zorganizować 23 maja. Z wnioskiem w tej sprawie zwróci się do Trybunału marszałek Sejmu Elżbieta Witek. To polityczna i prawna jazda po bandzie – oceniają eksperci.

Wybory 10 maja się nie odbędą. Senat odrzuca ustawę PiS, Kaczyński żegna się z Gowinem i szuka pomocy u prezes TK
Źródło zdjęć: © PAP
Michał Wróblewski

Wtorek, 5 maja. Przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie ruch jak nigdzie w mieście: tabuny dziennikarzy, najważniejsi ministrowie, premierowskie limuzyny.

W gabinecie Jarosława Kaczyńskiego od kilkudziesięciu godzin trwają rozmowy na szczycie, między najważniejszymi politykami w kraju. Napięcie jest olbrzymie. Wszyscy mają świadomość wagi sytuacji, w jakiej dziś znajduje się polskie państwo. A także sam obóz władzy.

– Zjednoczona Prawica jest na granicy rozpadu – powtarzają nieoficjalnie politycy.

Wybory prezydenckie. Trybunał Konstytucyjny na ratunek PiS

Najpóźniej w czwartek rano Sejm ma głosować nad ustawą o przeprowadzeniu wyborów korespondencyjnych w maju. Przeciwko niej opowiedział się Senat, który odrzucił w całości projekt PiS. Część Porozumienia Jarosława Gowina również mówi stanowcze: "nie". To właśnie koalicjant PiS – wraz z opozycją – może sprawić, że plan Jarosława Kaczyńskiego o przeprowadzeniu wyborów prezydenckich w szczycie pandemii upadnie.

Dlatego PiS – o czym pisaliśmy w Wirtualnej Polsce – intensywnie od kilkunastu dni pracuje nad tym, by przeciągnąć na swoją stronę posłów z partii Gowina, ale także z innych opozycyjnych klubów.

Czy skutecznie? Dziś nikt nie ma pewności. Obóz Zjednoczonej Prawicy jest w największym kryzysie od początku swojego istnienia, a PiS znajduje się w defensywie. Politycy tej partii na kilka dni przed 10 maja nie są w stanie powiedzieć Polakom, kiedy odbędą się wybory prezydenckie. To dowód na to, że lider tego obozu – Jarosław Kaczyński – stracił polityczną kontrolę.

"Niestabilność wewnątrz obozu władzy wywołana przez Jarosława Gowina, połączona z prawną dezynwolturą (pozbawianie PKW kompetencji), problemami organizacyjnymi (od poczty, przez samorządy i drukarnie) i ogólną niesprawnością państwa polskiego (które nagle musiało się zmierzyć z nowym wyborczym wyzwaniem o niespotykanej skali) doprowadziły do sytuacji, kiedy PiS nie daje rady" – tak sytuację w Zjednoczonej Prawicy opisała dziennikarka Agata Szczęśniak.

Sytuację tę dobrze oddaje także inne określenie: niepewność.

– Do samego głosowania w środę lub w czwartek w Sejmie nie będzie wiadomo, co się wydarzy – zauważają nasi rozmówcy z obozu władzy.

Takiego momentu nie było w polskiej polityce od lat. Wiele zależy od jednego człowieka.

Wyborcze spotkanie z Gowinem

W dobrej atmosferze, ale bez przełomu – tak najkrócej można z kolei podsumować spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z Jarosławem Gowinem ws. wyborów prezydenckich.

Kaczyński i Gowin spotkali się we wtorek w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej. Rozmowa trwała niespełna godzinę. W teorii spotkanie miało być tym z gatunku decydujących, ale nasi rozmówcy z otoczenia Gowina przyznają, że lider Porozumienia zdania nie zmienił – i nadal jest przeciwny wyborom prezydenckim w maju.

Rozmówca WP: – To była ostatnia szansa na wypracowanie wspólnego stanowiska w ramach koalicji. Kolejnej nie będzie.

Człowiek Kaczyńskiego: – Ultimatum jest jasne: albo Porozumienie poprze wybory, albo nie ma ich w koalicji.

Jeden Jarosław chce wyborów jak najszybciej, drugi – jak najpóźniej. Prezes PiS – jak twierdzą jego współpracownicy – rzekomo kontroluje sytuację i ma po swojej stronie część z osiemnastu posłów partii Porozumienie Gowina.

Współpracownicy lidera Porozumienia twierdzą jednak: PiS blefuje, zablokujemy wybory prezydenckie, które w obecnych warunkach – tłumaczą ludzie Gowina – nie mają prawa się odbyć.

Politycy PiS robią dobrą minę do złej gry. – Niech pan nie będzie zdziwiony, jak niektórym kolegom z innych klubów w Sejmie zawiesi się laptop albo "wyjmie się" karta do głosowania – uśmiecha się rozmówca Wirtualnej Polski, parlamentarzysta partii rządzącej.

Niektórzy są pewni swego. – Udało się namówić, bez konieczności wywierania szczególnej presji, ważnych polityków Porozumienia do poparcia wyborów korespondencyjnych w maju – twierdzą nasi informatorzy z PiS.

Wskazują, że jednym z kluczowych współpracowników Gowina, którego PiS ma dziś po swojej stronie, jest były wiceminister Kamil Bortniczuk. Wybory w maju 2020 być może poprze także wicepremier i posłanka Porozumienia Jadwiga Emilewicz, do niedawna jedna z bliższych współpracowniczek byłego już ministra nauki.

Do poparcia namawia parlamentarzystów Porozumienia inny poseł tej partii (przeciwny Gowinowi) Włodzimierz Tomaszewski, który zorganizował nawet w tej sprawie konferencję w Sejmie z dwoma innymi, nieznanymi szerzej przedstawicielami partii.

Szybko odpowiedziała mu rzeczniczka Porozumienia, stojąca murem za Gowinem: "Stanowisko zaprezentowane przez posła Włodzimierza Tomaszewskiego jest jego indywidualna opinią. Stanowisko partii Porozumienie reprezentuje jej prezes Jarosław Gowin" – odpowiedziała "rozłamowcom" posłanka Magdalena Sroka.

Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, sam Gowin ma być pewny lojalności większości swoich posłów – a to wystarczy, by zablokować wybory forsowane przez PiS.

Polityk PiS z frakcji "twardogłowych": – To się Jarek [Gowin] przeliczy. Część posłów Porozumienia przejdzie do nas, być może stworzy się z tego nowa formacja w Zjednoczonej Prawicy. Gowin i jego ludzie, a jest ich dziś garstka, są już poza koalicją. Na dniach kończymy współpracę.

Współpracownik Jarosława Gowina: – Jeśli PiS "pracuje" nad nami od kilku tygodni, a robi wielkie halo z konferencji jednego, nic nie znaczącego posła, to współczuję PiS-owi. Wiedzą, że przegrali.

Wybory 2020. Polityczny grill

Zwiastunem spodziewanej porażki PiS ws. głosowania nad ustawą o wyborach może być zadziwiający ruch marszałek Sejmu Elżbiety Witek. Zapowiedziała ona – choć nie wiadomo, w jakim trybie – zwrócenie się do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o stwierdzenie, czy zmiana terminu wyborów z 10 na 23 maja bez uchwalenia ustawy byłaby zgodna z Konstytucją.

TK stwierdzi zapewne, że jak najbardziej – mimo że nie ma dziś podstaw prawnych, które umożliwiłyby rządzącym taki ruch. Prezes Trybunału Julia Przyłębska jest jednak w pełni zależna od woli swojego przyjaciela, Jarosława Kaczyńskiego, dlatego z jej strony spodziewać się można wyłącznie orzeczenia zgodnego z oczekiwaniami lidera obozu władzy. Po to przecież PiS "odbijał" TK w 2015 roku.

PiS swój nagły ruch z TK argumentuje tak: zgodnie z Konstytucją, wybory muszą się odbyć między 100. a 75. dniem przed upływem kadencji urzędującej głowy państwa. Wchodzą więc w grę trzy majowe terminy: 10, 17 i 23 maja. Marszałek Sejmu w lutym zarządziła jednak wybory na 10 maja. Zatem dziś – bez uchwalenia odpowiedniej ustawy – Elżbieta Witek nie może dowolnie przesunąć terminu wyborów prezydenckich.

Wskazuje na to m.in. opinia Sądu Najwyższego. SN twierdzi, że przesunięcie daty głosowania oznaczałoby konieczność zmiany całego kalendarza wyborczego i powtórzenie wszystkich działań, które zostały wykonane od ogłoszenia przez marszałek Sejmu, że wybory odbędą się 10 maja. Konieczne byłoby m.in. powtórne zbieranie podpisów pod listami poparcia dla kandydatów i ponowne zgłaszanie kandydatów.

Ale dla PiS to nie problem. Partia rządząca powołuje się na zapisy z uchwalonej kilka tygodni temu tzw. tarczy antykryzysowej, która zakłada zmianę postanowienia o dacie wyborów.

A jeszcze 3 kwietnia sam Jarosław Kaczyński w jednym z wywiadów przyznał, że... "zgodnie z konstytucją nie ma możliwości odłożenia wyborów".

Chaos prawny jest ogromny.

Co na to Jarosław Gowin? Lider Porozumienia w programie "Tłit" Wirtualnej Polski 28 kwietnia powiedział wprost: – 10 maja wyborów nie da się przeprowadzić, a terminy 17 i 23 maja są niekonstytucyjne.

Za niezgodę z Jarosławem Kaczyńskim i jego obozem rządzącym Gowin jest od wielu dni na medialnym grillu prorządowych mediów.

Przykłady z kilku tekstów z jednego z portali: "Jak posłowie Porozumienia przejdą test politycznej dojrzałości? Czy możliwe, że Jarosław Gowin nie rozumie jak bardzo może szkodzić Polsce?"; "Porozumienie chce walczyć o przedsiębiorczość stanem wyjątkowym?"; "Jak przejdą test na polityczną odpowiedzialność? Kim się okażą? Za moment ujawnią prawdziwe oblicze i prawdziwe motywacje. Oby nie okazały się ciosem dla Polski i polskiej demokracji"; "Gdyby nie wolty Jarosława Gowina, już dawno można by wypracować alternatywne strategie, które pozwoliłyby na przeprowadzenie wyborów 10 lub 17 czy 23 maja 2020. Jarosław Gowin stanął jednak w tym sporze po stronie opozycji"; "Politycy Porozumienia rozpętali największy kryzys polityczny w ostatnich pięciu latach. Są rażąco niekonsekwentni. Domagają się dużo szerszego otwarcia gospodarki (...), a nie chcą pozwolić zorganizować wyborów, które narażają zdrowie Polaków w dużo mniejszym stopniu".

Ludzie Jarosława Gowina na taką presję się nie godzą.

Iwona Michałek, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, posłanka Porozumienia mówiła tygodnikowi "W Sieci": "My jesteśmy za Zjednoczoną Prawicą i nadal chcemy w niej być. Ale jesteśmy przeciw majowym wyborom, bo one są nie do zrobienia. Gdyby PiS się uparło, to trudno. Wezmą za to odpowiedzialność".

Według naszych informacji, drogi Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina bezpowrotnie się rozeszły. Panowie negocjują już wyłącznie warunki cywilizowanego podziału.

O dalszych ruchach PiS ws. wyborów będziemy państwa informować na bieżąco.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1493)