Wszystkie cele Donalda Tuska. "Dał sobie rok"
Jeśli Platforma Obywatelska wygra w kolejnych wyborach parlamentarnych, Donald Tusk zostanie premierem. Wybory prezydenckie to dla Tuska realny scenariusz wyłącznie w przypadku wygrania trzeciej kadencji przez PiS - twierdzą w nieoficjalnych rozmowach politycy PO.
Według najnowszego sondażu Pollster dla "Super Expressu", gdyby wybory prezydenckie odbyły się w najbliższą niedzielę, najwięcej głosów (32 proc.) otrzymałby lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Kolejny w opozycyjnej stawce Szymon Hołownia mógłby liczyć na 24 proc. głosów.
Co to oznacza? Dziś - zupełnie nic. Wybory prezydenckie odbędą się dopiero w 2025 roku, wybory parlamentarne - w 2023. I to jest dziś najważniejsza perspektywa dla nowego-starego przewodniczącego Platformy Obywatelskiej. - Tusk dał sobie rok, by odbudować Platformę. Jeśli dowiezie ten cel, będzie myślał o kolejnych - mówi nam jeden z jego stronników w partii.
Wybory prezydenckie. Niespełniona ambicja Tuska
Gdy jednak pytamy szeregowych polityków PO o prezydencki sondaż, ci snują taki scenariusz: jeśli Platforma Obywatelska wygra w kolejnych wyborach parlamentarnych, Donald Tusk zostanie premierem. Wybory prezydenckie mają być dla Tuska planem B - możliwym do realizacji wyłącznie w przypadku wygrania trzeciej kadencji przez PiS.
Jeden z naszych rozmówców przedstawia z kolei taką perspektywę: - Donald wraca jako patron. Przyciąga tych, którzy od nas odeszli. Byłych wyborców, zniechęconych, niezdecydowanych, trochę nowych, wchodzących na "rynek". Dzięki niemu odbijamy się na 25-30 proc., stery w partii przejmuje Trzaskowski, a Tusk celuje w 2025 rok w wybory prezydenckie.
Kolejny rozmówca: - Dudy już wtedy nie będzie, PiS może tak mocnego kandydata ze swojego punktu widzenia już nie znaleźć. Ludzie będą PiS-em zmęczeni. Dla Tuska to będzie idealny moment.
Politycy PO podkreślają, że Tusk wciąż ma zadrę po przegranych w 2005 roku wyborach prezydenckich z Lechem Kaczyńskim. I że chciałby się odegrać. - W 2025 roku miną, choć trudno w to uwierzyć, dwie dekady od momentu, gdy Tusk został sprowadzony do parteru przez braci Kaczyńskich. Później rozjeżdżał PiS walcem przez 8 lat, ale wybory prezydenckie to jego niespełniona ambicja. Myślę, że jeśli będą odpowiednie ku temu okoliczności, to Donald jeszcze raz zawalczy. I wygra - mówi Wirtualnej Polsce jeden z jego stronników w Platformie.
Odbudować PO w rok
Ale Tusk jest zbyt wytrawnym politykiem, by nawet w przyjacielskich i poufnych rozmowach z najbliższymi współpracownikami snuć plany wykraczające poza perspektywę dłuższą niż rok. Jak słyszymy, były premier - a zarazem nowy przewodniczący PO - miał w mijającym tygodniu powtarzać podczas spotkań z politykami Platformy, że daje sobie dwanaście miesięcy na odbudowę Platformy.
Jeśli to się uda - a to już jest, podkreślmy, interpretacja polityków PO - pozostanie przewodniczącym partii i poprowadzi ją do wygranej w wyborach parlamentarnych. Jeśli nie - odejdzie i odda stery Rafałowi Trzaskowskiemu. A potem postawi wszystko na jedną kartę i powalczy w wyborach prezydenckich.
Oczywiście wszystkie te scenariusze dziś powinny być traktowane z dużym dystansem. Niemniej każdy z nich jest realny. - Nie da się jednak ukryć, że dla Tuska najważniejsza jest "czysta władza". Sprawczość. I narzędzia, dzięki którym można mieć realny wpływ na rzeczywistość. A narzędzia te daje premierostwo. A nie prezydencki żyrandol - słychać w Platformie.
Misja Tuska
Tusk między słowami potwierdza informacje przekazywane przez polityków PO w najnowszym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej": "Nawet jeśli nie ma szansy na konkretny sukces w krótkim terminie, trzeba codziennie dawać do zrozumienia, że jest się zdolnym do zwycięstwa. Że jest się twardym, że umie się mobilizować ludzi. Odbudowanie wiary we własne siły jest warunkiem sine qua non, żeby za dwa lata wygrać wybory" - powiedział nowy szef Platformy.
Tusk przyznał, że jest to dziś jego najważniejsza "misja". "Ja nie mam żadnych misternych planów. Spekulacje, że Tusk ma gotowe scenariusze napoleońskich kampanii, to jakieś myślenie magiczne" - stwierdził lider PO.
I dorzucił: "Planuję parę kroków do przodu, ale nie tysiąc, w co wielu chce wierzyć".
Na pytanie "GW", czy ma ambicje, by znowu być premierem, Tusk odpowiada: "To w ogóle nie jest moja motywacja. Moim celem jest przywrócenie w Polsce demokracji, wolności, przyzwoitości. I możecie mi wierzyć lub nie, ale nie ma dla mnie żadnego znaczenia, jaką rolę miałbym pełnić po zwycięstwie".
Tusk zresztą szydzi z myślenia sprowadzającego się wyłącznie do snucia rewelacji: kto kim będzie i kiedy. "Nie ma nic śmieszniejszego niż politycy, którzy dyskutują kto, kim będzie i staczają się w ewidentną przegraną" - konkluduje były premier.