Wszyscy ludzie Kancelarii
Mimo rządowych deklaracji o cięciach w
administracji Kancelaria Premiera Kazimierza Marcinkiewicza pęka w
szwach od liczby wiceministrów - pisze w "Rzeczpospolitej" Piotr
Śmiłowicz.
10.02.2006 | aktual.: 10.02.2006 05:55
Kilka dni po powołaniu rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Gmach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Korytarzem idzie grupa nowo powołanych współpracowników szefa rządu. Jeden z nich wzbudza u napotkanych pracowników KPRM widoczny respekt - wszyscy co do jednego kłaniają mu się w pas. To Zbigniew Derdziuk, nowy sekretarz stanu w Kancelarii Premiera i przewodniczący stałego Komitetu Rady Ministrów - relacjonuje autor artykułu.
Gdy Kancelarią Premiera kierował Wiesław Walendziak - w pierwszym okresie rządu Jerzego Buzka - Derdziuk był jego zastępcą. To na jego barkach spoczywał wówczas nadzór nad organizacją pracy KPRM. W tej chwili - jak przyznają zgodnie rozmówcy "Rzeczpospolitej" - to on jest osobą numer jeden w Kancelarii. - Przede wszystkim z uwagi na doświadczenie i znajomość mechanizmów- mówi urzędnik Kancelarii. Jego rola jest istotna choćby dlatego, że jako szef stałego komitetu rządu nadzoruje rządowy proces legislacyjny.
Zdaniem Śmiłowicza, Derdziuk nie jest jedynym człowiekiem z ekipy Buzka, który znalazł się w zapleczu Kazimierza Marcinkiewicza. Można właściwie powiedzieć, że dominują w nim ludzie Buzka. Przecież sam premier Marcinkiewicz przez rok był szefem gabinetu politycznego Buzka.
Osobistym sekretarzem ówczesnego premiera był Piotr Tutak, obecny zastępca szefa Kancelarii Premiera. - Mniejszy chaos, większa przewidywalność - mówi pytany o różnice między tamtą a obecną ekipą. Ryszard Schnepf jest obecnie sekretarzem stanu, odpowiedzialnym za kontakty międzynarodowe. Za Buzka był wicedyrektorem Departamentu Spraw Zagranicznych KPRM. Unika odpowiedzi o porównania. - Wtedy miałem bardziej funkcję techniczną - tłumaczy.
Schnepf jest dyplomatą, dawnym ambasadorem na Kostaryce. Ma dobre stosunki z szefem MSZ Stefanem Mellerem. To powoduje, że nie ma tradycyjnego napięcia między pionem zagranicznym KPRM a MSZ. A tak było choćby w gabinecie Buzka czy rządzie Millera.
Są za to spory w samej Kancelarii. Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że dochodzi do napięć między Schnepfem a Jackiem Tarnowskim, szefem gabinetu politycznego premiera. Tarnowski również interesuje się sprawami międzynarodowymi - do niedawna był konsulem honorowym Francji w Polsce. Tłem napięć jest m.in. problem, kto znajdzie się w delegacji, towarzyszącej premierowi w zagranicznych podróżach. Schnepf jednak zaprzecza. - Wszystko układa się bardzo dobrze- zapewnia.
Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika jednak, że nie zawsze tak jest. Związani z PiS-em ludzie w otoczeniu premiera wpadli np. kiedyś na pomysł, by pojechał on na zjazd prawicowej partii ODS do Pragi, jeszcze przed spotkaniem z urzędującym, lewicowym premierem Czech Jirzim Paroubkiem. Zrezygnowano z tego w ostatniej chwili.
Ciekawy jest przypadek podsekretarza stanu Marka Pasionka. Jest on jednym z najbliższych współpracowników koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna. Dotąd jednak koordynatorzy - ani Zbigniew Siemiątkowski, ani Janusz Pałubicki - nie mieli "zastępców" w takiej randze. Pasionek, jak się dowiedziała "Rzeczpospolita", został powołany na ministerialne stanowisko, bo gdyby zatrudniono go na podstawie zwykłej umowy o pracę, mógłby mieć kłopoty z powrotem do praktyki prokuratorskiej. - Wassermann mu to wychodził - przyznaje pracownik Kancelarii. (PAP)