"Rozpruł sobie brzuch. Prawdziwe harakiri"
Chodorkowski opisuje , jak odprowadzał na wolność niczym niewyróżniającego się młodego człowieka. "Miał na imię Nikołaj. Siedział za posiadanie narkotyków. W rosyjskich więzieniach takich jak on jest prawie połowa. Jasne było, że wróci. W ciągu swojego niedługiego 23-letniego życia zdążył już pięć lat spędzić za kratkami. I nie zamierzał w przyszłości zrezygnować z życia, które go tam wiodło.
(...) Mija pół roku i spotykam Kolę znowu, ale tym razem z okropną blizną na brzuchu. - Kola, co się stało? - Znów złapali mnie z ziołem. Tu Kola zaczyna przestępować z nogi na nogę, ale mimo to opowiada historię, którą potem potwierdzili naoczni świadkowie. Typową. Gdy policja łapie recydywistę, zwykle dopisuje mu 'do kompletu' dodatkowe przestępstwo. Rozmowy tego typu odbywają się często i bywają zaskakująco szczere: weź na siebie jeszcze tę kradzież (zazwyczaj chodzi o wyrwaną komuś na ulicy komórkę). Poprosimy sędziego, dostaniesz tylko dwa lata ekstra, ale będziesz miał za to prawo do widzeń albo sam będziesz mógł sobie wybrać łagier. Kola, nie namyślając się długo, zgodził się.
Ale na rozpoznanie przyprowadzono emerytkę, której jakiś podlec wyrwał torebkę z dwoma tysiącami rubli. Babina, rzecz jasna, niczego nie pamiętała i z łatwością 'rozpoznała' tego, kogo wskazała jej policja.
Wtedy Kola nagle się zaparł: - Ja nigdy nie tykałem starszych. Zabierać ostatnie pieniądze staruszce - nie, na to się nie pisałem i nie piszę. Choćbyście mieli mnie zabić!
Policjanci zgłupieli: - Kola, według prawa to jedno i to samo. Ten sam wyrok. Coś się uparł? Nie możemy teraz przegrać sprawy z powodu twoich fanaberii. - Nie - mówi Kola. Odesłali go do celi - by 'pomyślał', trochę go uprzednio pobiwszy 'dla porządku'. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. A kiedy klawisz otworzył "koryto" w drzwiach, wypłynęły przez nie jelita Koli. Rozpruł sobie brzuch. Prawdziwe harakiri. Zanim dobiegli lekarze, współwięźniowie próbowali wepchnąć wnętrzności z powrotem... Cudem go uratowano. Blizna gruba na palec ciągnie się przez pół brzucha. Jest teraz inwalidą, ale nie żałuje. - Jeśli powiesiliby jeszcze na mnie torebkę staruszki, i tak bym umarł - mówi Kola, mając na myśli szacunek do samego siebie. Bez niego nie wyobraża sobie życia".